Dźwięk przyszłości

Billboard

15 września 2000
Tłumaczenie: RottenVirgin

Madonnie jest gorąco. Los Angeles skwierczy w lipcowym upale. Pomyśleć, że w domu ikony popu (będącej w zaawansowanej ciąży) nie zainstalowano jeszcze klimatyzacji! „Czuję się jak chodzący piec” – chichocze Madonna. „Żaden z moich przyjaciół nie ma ochoty do mnie wpaść i razem ze mną postać przy wiatrakach”.

Mimo wysysającej energię temperatury, zasłużona artystka jest w świetnym nastroju. Już za kilka tygodni na świat przyjdzie jej dziecko – i to niejedno. Choć premiera „Music”, jej pierwszej płyty studyjnej od czasu entuzjastycznie przyjętego albumu „Ray of Light” z 1998 roku, z pewnością nie jest wydarzeniem aż tak doniosłym jak narodziny jej drugiego dziecka, Madonnę rozpiera duma i radość.„Zawsze się denerwuję zanim zaprezentuję światu swoje dzieło” – mówi. „Ale zdenerwowaniu zwykle towarzyszy poczucie, że coś osiągnęłam, że dałam z siebie wszystko. Teraz, gdy ukazuje się nowa płyta, czuję, że zrealizowałam to, co sobie zamierzyłam. A to wspaniałe, satysfakcjonujące uczucie”.

Według Madonny, nagrywając nową płytę (która ma się ukazać 19 września nakładem wytwórni Warner Bros-Maverick), miała ochotę „wybuchnąć”. „W życiu wszystkie procesy zachodzą cyklicznie” – mówi. „W pewnym momencie nastaje czas, kiedy się wyciszasz, potem nastaje czas, gdy wybuchasz. W okresie poprzedzającym nagrywanie „Ray of Light” wyciszyłam się – wiele rzeczy zrozumiałam i bardzo się zmieniłam. To był czas autorefleksji, zadawania pytań. Po czym, zupełnie znienacka, poczułam że mam ochotę wybuchnąć. Nie miałam już potrzeby autorefleksji. Miałam ochotę tańczyć. Tę zmianę odzwierciedlają nowe piosenki”.

O ile „Ray of Light?” było płytą koncentrującą się na duchowym oczyszczeniu i autorefleksji, na „Music” Madonna zdaje się napawać błogością – skutkiem tego oczyszczenia. Większość piosenek jest pogodna i optymistyczna, a czasem, jak mówi sama autorka, „zwyczajnie głupawa”. Weźmy na przykład radosne „Impressive Instant”, w którym Madonna z dziecięcą beztroską wyśpiewuje słowa: „I like to singy, singy, singy, like a bird on a wingy, wingy, wingy” na tle klawiszowych riffów, kaskady elektroniki i tanecznego rytmu. „Akurat pracowaliśmy nad tą piosenką, kiedy pomyślałam sobie: Pieprzyć to, po prostu się zabawmy” – mówi Madonna ze śmiechem. „Życie byłoby nie do zniesienia, gdyby wszystko zawsze sprowadzało się do głębokich analiz”.

Ale na „Music” są też poważne momenty. Po trzech pierwszych energicznych utworach, napisanych po to, by „słuchacz czuł się, jakby miał wystrzelić w niebo”, kolejne piosenki wprawiają w „lekko melancholijny” nastrój. Jednym z najbardziej pamiętnych momentów płyty jest piosenka „I Deserve It”, która na pewno ucieszy krytyków ze skłonnością do czytania między wierszami, a to dzięki takim słowom, jak: „This guy has cried for me, and I have cried for him… All of the pain was worth it.”

Równie poruszający jest utwór „What It Feels Like For A Girl”, mądry komentarz na temat kobiecości, który powinien dać nieco do myślenia pokoleniu dziewcząt zasłuchanych w Britney Spears i Christinę Aguilerę. To właśnie na wywołaniu refleksji u młodych słuchaczy zależy Madonnie. I choć przyznaje, że zainteresowanie tej grupy odbiorców z pewnością by ją ucieszyło, dodaje: „Nie chcę być kimś, kim nie jestem. Nie jestem już nastolatką i nie mam zamiaru jej udawać po to, żeby sprzedać więcej płyt. To byłoby żałosne”.

Mimo to, brzmienie „Music” z całą pewnością zakorzenione jest w kulturze młodzieżowej, kulturze ulicznej. Podobnie jak „Ray of Light”, „Music” czerpie z brzmienia podziemnej sceny klubowej i w dalszym ciągu koncentruje się na elektronice. Tym razem jednak Madonna jeszcze głębiej penetruje terytorium współczesnej muzyki. Oprócz współtwórcy „Ray of Light” Williama Orbita, który nadał swój charakterystyczny szlif trzem utworom na „Music”, Madonna zaangażowała do pracy nad płytą tak znane postaci sceny klubowej jak Guy Sigsworth, Mark „Spike” Stent, Talvin Singh i Mirwais. Dzięki współpracy z artystką, jego gwiazda ostatnio lśni bardzo jasno na mainstreamowym firmamencie. Jest przy tym ostatnim muzykiem na wydłużającej się liście producentów i artystów, którzy, dotąd nieznani, stali się popularni dzięki pracy z Madonną.

„Zawsze szukam czegoś nowego, surowego, czegoś nieodkrytego” –  mówi Madonna. Dodaje przy tym, że Mirwaisa odkryła po tym, jak wysłał swoje demo Guyowi Oseary, dyrektorowi wytwórni Maverick. „Uwielbiam pracować z dziwakami, których nikt nie zna. Z nieoszlifowanymi talentami, które tworzą muzykę inną niż wszyscy. Na początku bardzo cieszyła mnie perspektywa ponownej współpracy z Williamem. Ale pojawiła się też możliwość współpracy z Mirwaisem i musiałam wykorzystać tę okazję. Poza tym, po sukcesie <<Ray of Light>> wszyscy chcieli pracować z Williamem. Zrozumiałam, że muszę pójść do przodu. Nie chcę, żeby moje płyty brzmiały tak, jak wszystkie. To nudne.”

Już jednak praca w studiu z Mirwaisem, z którym Madonna napisała i wyprodukowała sześć utworów na „Music”, z pewnością nie była nudna. Już na początku pojawił się mały problem: Francuz słabo mówi po angielsku. „Przez kilka pierwszych dni pracy w studiu miałam ochotę wyrwać sobie włosy z głowy” – wspomina Madonna chichocząc. „Wyglądało na to, że żadnym sposobem nie możemy się dogadać. Jego menadżer musiał przyjść do studia i wcielić się w rolę tłumacza”.

Gdy jednak oboje nieco lepiej się poznali – także dzięki temu, że Madonna mówi trochę po francusku – atmosfera w studiu stała się bardziej swobodna. „Im lepiej się poznawaliśmy, tym lepiej mówił po angielsku” – mówi Madonna ze śmiechem. „Pomyślałam sobie, czy to nie ciekawe? Myślę, że się denerwował. Pierwszy tydzień był naprawdę morderczy. Ale wiedzieliśmy, że w końcu do siebie dotrzemy. Bardzo chciałam, żeby to wypaliło, bo naprawdę uważam, że ten facet jest geniuszem”.

To szacunek, jakim Madonna darzyła Mirwaisa, sprawił, że dała się przekonać do tego, by na „Music” zaprezentowała swój wokal w nowy sposób. „We wszystkich utworach, za wyjątkiem kilku, w których wykorzystano vocoder, na mój wokal nie nałożono żadnych efektów. To surowa wersja. Kiedy pierwszy raz montowaliśmy wokal, w słuchawkach słyszałam echo, ale za pulpitem nie było nikogo, kto mógłby się tym zająć. W pierwszej chwili, trochę się tego przestraszyłam. To brzmiało naprawdę surowo. Ale potem poczułam, że w ten sposób wokal brzmi bardziej intymnie. Właściwie, w pewnym momencie stwierdziłam, że nie chcę aby mój wokal w ogóle był modulowany i to w żadnej piosence na tej płycie, niezależnie od tego, z którym producentem nad nią pracowałam”. Jak mówi Madonna, tylko Mirawais byłby w stanie zainspirować ją do tego, „by tak bardzo się otworzyć i odkryć”. „Podświadomie mu zaufałam. Jest niezwykle inteligentny i ma wizję. Kiedy słucham jego utworów, myślę: to dźwięk przyszłości”.

Ale czy świat jest gotów usłyszeć brzmienie przyszłości? Obecnie listy przebojów podbijają utwory będące wariacjami na temat nastoletniego popu, jangle-rocka i hop hopu. Surowe, minimalistyczne, elektroniczno-taneczne brzmienie „Music” może podziałać na niektórych słuchaczy niczym kubeł lodowatej wody wylanej na głowę – czy bardziej ich to ożywi, czy przerazi, dopiero się okaże. „Nie będę ukrywać, że obchodzi mnie to, czy ta płyta sprzeda się dobrze, czy słabo” – mówi Madonna. „Pomijając egoistyczne pobudki – każdy artysta pragnie, by jego pracę dostrzeżono i doceniono. Chcę przybliżyć nowe brzmienie szerszej publiczności.” Madonna ciągnie dalej: „Muzycznie, świat znalazł się w zastoju. To przerażające, że nikt nie tworzy nic interesującego, nic odważnego, może za wyjątkiem tych nielicznych, wyjątkowych artystów, którym czasem udaje się zaistnieć w zbiorowej świadomości. Wszystko brzmi jednakowo. Jeśli ta płyta odniesie sukces, być może będzie to oznaczać, że ludzie są gotowi na coś nowego.”

I być może są. Zainteresowanie singlem „Music” było tak duże, że zaczęto puszczać piosenkę w radiu na tydzień przed tym, jak wytwórnia miała rozesłać utwór do stacji radiowych. „Ten utwór brzmi fenomenalnie” – mówi Paul „Cubby” Bryant, dyrektor muzyczny nowojorskiej stacji WHTZ (Z-100). „Ale to żadne zaskoczenie. Madonna ciągle się rozwija. Przykuwa uwagę, bo cały czas się zmienia i nigdy nie wiadomo, czego się po niej spodziewać.” Właściciele sklepów muzycznych są nastawieni równie entuzjastycznie. „Prawda jest taka, że Madonna nigdy nie przestała być w centrum uwagi  a ludzie nigdy nie mają jej dość” – mówi Eric Keil, z nowojorskiej sieci sklepów muzycznych, Compact Disc World. „Jestem pewien, że nowa płyta odniesie wielki sukces.”

Według menadżerki Madonny, Caresse Henry, nigdy nie było żadnych wątpliwości co do tego, że „Music” natychmiast spotka się z żywym zainteresowaniem. „Na rynku jest zapotrzebowanie na taką płytę. Jest świeża, unikalna a jednocześnie przystępna. Naprawdę uważam, że jak dotąd, jest to jej najlepsza płyta” – mówi. Ponieważ Madonna zbliża się do rozwiązania, plany związane z promocją nowej płyty będą wdrażane stopniowo. „Obecnie Madonna zajmuje się takimi sprawami, jak na przykład nagrywanie jingli dla rozgłośni radiowych, ale można powiedzieć, że do porodu pracuje na zwolnionych obrotach. Udzieliła też sporo wywiadów, które będą ukazywać się w prasie w ciągu najbliższych tygodni i nakręciła teledysk do singla promującego płytę.” W teledysku w reżyserii Jonasa Akerlunda, autora obsypanego nagrodami teledysku do „Ray of Light”, pojawiają się aktorka Debi Mazar, Nick Haris, od lat śpiewająca u Madonny w chórkach oraz angielski komik Ali G. W teledysku widzimy jak dziewczyny spędzają szaloną noc na mieście. Pojawia się w nim także fragment animowany.

Singiel wiele zyskuje także dzięki całemu mnóstwu remiksów tanecznych, stworzonych przez Groove Armadę, Deep Dish, Victora Calderona, Hex Hectora i Tracy Young. Każdy autor remiksu został osobiście wybrany przez Madonnę. „Bardzo ważne jest dla mnie to, by ta płyta dobrze brzmiała w klubie. Bardzo lubię, gdy moje piosenki są grane w radiu, ale jeszcze istotniejsze jest dla mnie to by były grane w klubach, bo tam przecież zaczynałam. Tam też pewnie już zawsze będę czuć się jak w domu” – mówi.

Z okazji wydania „Music” w Los Angeles odbędzie się elegancka impreza klubowa z udziałem samej Madonny. Podobne imprezy zaplanowano także na innych kluczowych rynkach. Według Caresse Henry, impreza w Los Angeles prawdopodobnie będzie transmitowana w sieci. Transmisję można będzie śledzić na nowej stronie internetowej, madonnamusic.com, która ma mieć swoją premierę w sieci w sierpniu.

Tak naprawdę, jak zdradza Henry, Internet odegra kluczową rolę w promocji nowej płyty. Według wstępnych planów, w sierpniu Madonna ma się pojawić na czacie, a to tylko część jej działań mających na celu zwiększyć jej widoczność w sieci.  „Komunikacja internetowa to niezwykle skuteczny i bezpieczny sposób kontaktowania się z fanami” – mówi Henry. „Właśnie pracujemy nad forum, na którym mogłaby od czasu do czasu się pojawiać lub odpisywać na wiadomości od fanów”.  Entuzjastyczny stosunek Madonny do możliwości stwarzanych przez Internet może niektórych zaskoczyć, zważywszy, że w maju portal Napster opublikował w sieci surową wersję nagrania „Music”. Niektórzy podejrzewali, że za wyciekiem stoi sama Madonna.

„No weź!” – Madonna krzywi się w odpowiedzi na te insynuacje. „Gdybym chciała, żeby moje nagranie wyciekło, umieściłabym w sieci jego lepszą wersję. Kiedy piosenka wyciekła, dosłownie dostałam załamania nerwowego. Kiedy to się stało, wciąż jeszcze pracowałam nad płytą. Po tym chyba nabawiłam się jakiejś paranoi. Nie chcę, żeby cała nowa płyta wyciekła. Nie obchodzi mnie kim jesteś, możesz być nawet moją 83-letnią babcią, ale nie posłuchasz mojej płyty, dopóki nie będę gotowa jej wydać.” Mimo wszystko, artystka dostrzega potencjał technologii umożliwiającej udostępnianie  muzyki w Internecie. „Podoba mi się koncepcja wymiany informacji w sieci… podoba mi się to, że można składać ze sobą różne znalezione tam elementy, by tworzyć nowe dźwięki i zbierać pomysły na utwory. Ale móc ściągnąć z Internetu całą płytę i stwierdzić, że należy ci się za darmo? To gówno prawda. Chcę, by słuchacze płacili za moje nagrania, dziękuję bardzo.”

Madonna bierze głęboki oddech i zastanawia się nad przyszłością. Jeszcze przed końcem roku ma zamiar dać parę niezapowiedzianych koncertów w klubach Nowego Jorku, Los Angeles i Londynu. „Właśnie to lubię najbardziej. Emocje jakie towarzyszą występom na klubowej scenie są wprost odurzające” – mówi. Madonna obiecuje, że te kilka występów będzie stanowić preludium do jej wyczekiwanej, pierwszej od siedmiu lat światowej trasy koncertowej. „Żeby wszystko było jak należy, trzeba poświęcić na to trochę czasu” – tak  Madonna tłumaczy opóźnienie, z jakim wyrusza w trasę. „Nie chcę robić niczego na pół gwizdka. Wszystko musi być jak należy. Początek 2001 roku spędzę na przygotowaniach.” Widowisko ma mieć swoją premierę latem i najprawdopodobniej nie usłyszymy na nim żadnych piosenek sprzed 1992 roku, kiedy to ukazało się dzieło, „Erotica”. „Nigdy nic nie wiadomo” –  śmieje się Madonna w odpowiedzi na pytanie, czy istnieje jakakolwiek szansa na to, że znów przywdzieje suknię ślubną z epoki „Like a Virgin”.  „Może założy ją któryś z moich tancerzy” – śmieje się.