„Dance and sing, get up and do your thing…” – te słowa każdemu fanowi Madonny kojarzą się jednoznacznie. Od tej piosenki zaczęła się trwająca od 40 lat historia jednej z najbardziej fascynujących artystek wszech czasów. A pomyśleć, że w połowie lat 80. Madonnie przepowiadano koniec kariery w przeciągu pół roku… Z pewnością również nikt w październiku 1982 roku nie przypuszczał, że za dwa lata ta dziewczyna będzie już międzynarodową gwiazdą, która stanie do medialnego wyścigu o „koronę MTV” z Michaelem Jacksonem.

W tym miejscu pozwolę sobie na chwilę osobistej dygresji. Jako dziecko trafiłem w jakiejś gazecie pokroju „Bravo” (z której wycinek jest do dziś gdzieś w tych opasłych segregatorach) na artykuł o początkach Madonny, w którym singiel „Everybody” jakiś dziennikarzyna określił mianem „koszmarnego”. Zacząłem się wówczas zastanawiać, jak brzmi ów „koszmarny” utwór. Należę do „średniego” pokolenia fanów Madonny, czyli osób urodzonych na początku lat 90., przez co długo jedyną okazją do poznawania muzyki było dla mnie radio, ewentualnie kanały muzyczne w stylu Viva. Początki internetu w moim domu to 2006, może 2007 rok. Nietrudno się domyślić, że bez tego nie mogłem zbyt łatwo sprawdzić, jak wyglądały początki Madonny, bo jeśli już się do nich wracało, pokazywano częściej etapy „Holiday” czy „Like a Virgin”.

Kiedy wreszcie otwarło się moje okno na świat (pamiętacie jeszcze program eMule? ?), z zadziwieniem stwierdziłem, że utwór, po którym cichaczem spodziewałem się disco polo w wersji anglojęzycznej, brzmi naprawdę fajnie. Może trochę trąci myszką, ale jest przy tym oldschoolowy i zdecydowanie nie mieści się w moich standardach „koszmarności”. Od tamtej pory zacząłem zastanawiać się, co właściwie ten utwór ma w sobie, że rozpoczął (trochę przypadkiem, ale jednak rozpoczął) nowy rozdział w historii muzyki rozrywkowej. Zgodzicie się zapewne, że piosenka nie jest może hymnem, który porywa z miejsca miliony, ale ma w sobie coś. To coś, co w 1982 roku po cichu zapowiadało, że wkrótce nastąpi wybuch z pięciokrotnie większą siłą i niczym wstrząsy wtórne podczas trzęsienia ziemi wracać będzie z każdym albumem piosenkarki. Najłatwiej określić „to coś” jako narkotyk, dozowany przez uszy, który sprawia, że nogi same rwą się do tańca.

Tło

Pierwsze wzmianki o powstaniu „Everybody” pochodzą z początku lat 80., kiedy formował się zespół Emmy And The Emmys, a Madonna i Stephen Bray rozpoczęli nagrania nowego materiału w The Music Building mieszczącym się przy 584 Eight Avenue na Manhattanie. Wśród kilku stworzonych wówczas utworów znalazły się „Everybody” i „Burning Up” – oba w wersjach znacząco odmiennych od wydanych później przez artystkę.

Na skutek zawirowań prawnych Bray wydał w połowie lat 90. utwory nagrane na przełomie lat 1980-81. Choć nie są autoryzowane przez piosenkarkę, wydawnictwa „Pre-Madonna” i „inthebeginning” cieszą się sporą popularnością wśród fanów-kolekcjonerów.

Demo powstałe podczas sesji z Brayem Madonna zabrała pewnego dnia na taśmie do DJ-a Marka Kaminsa z klubu Danceteria, którego była wówczas stałą bywalczynią. Przekonała Kaminsa, aby puścił piosenkę w klubie:

Przyszła bez pytania. Jednak jestem DJ-em dość spontanicznym i gdy faceci od promocji, których poważałem, przychodzili do mnie, wiedziałem, że mają naprawdę dobrą płytę. Nie musiałem wcale brać jej najpierw do domu i przesłuchiwać. Uwielbiam spontaniczność, uważam, że jest magią życia. Madonna przyniosła kasetę. Włączyłem ją i było OK. Nie twierdzę, że ludzie oszaleli z radości, ale było dobrze.
Mark Kamins zmarł 14 lutego 2013 roku

Widząc żywe reakcje publiczności, Kamins postanowił przedstawić demo Chrisowi Blackwellowi – „łowcy głów” z Island Records, ale postawił piosenkarce warunek – kiedy już wywalczy kontrakt, produkcją materiału singlowego zajmie się on sam. Stąd wzięły się również różnice w wersjach Braya i Kaminsa.

Blackwell jednak nie był zainteresowany. Madonna i Kamins, wówczas już para, zdecydowali się więc pójść z materiałem do Michaela Rosenblatta z Sire Records, który zajmował się sprawami artystów i doborem repertuaru.

Kiedy Rosenblatt usłyszał demo, był pod wielkim wrażeniem i postanowił przedstawić je właścicielowi Sire – Seymourowi Steinowi, który leżał wówczas w szpitalu po operacji serca. Kiedy ten usłyszał piosenkę, poprosił o błyskawiczne zaaranżowanie spotkania. Swój pierwszy kontrakt w życiu Madonna przyszła podpisać do szpitala.

Madonna i Seymour Stein w 1983 roku

Niebywałą determinację, jaka kierowała wówczas piosenkarką, szef wytwórni wspominał żartobliwie i z podziwem:

Przypuszczam, że gdybym leżał w trumnie z ręką wiszącą na zewnątrz, byłaby to dla niej równie dobra okazja. Chciała ze wszystkich sił popchnąć swoją karierę do przodu, tak bardzo w siebie wierzyła.

Nagrania

Rosenblatt zaoferował więc piosenkarce zaliczkę wysokości 5000 dolarów, dodatkowo miała ona otrzymać po 1000 dolarów za każdy napisany utwór. Całość kontraktu miała się zamknąć w sumie 15 tysięcy dolarów, co nie było dużą sumą, zwłaszcza że para miała z własnej kieszeni pokryć wynajem studia i zapłacić muzykom, a Kamins zatrudnił najlepszych ludzi.

Latem 1982 roku weszli do studia Blank Tape i rozpoczęli nagrania. Początkowo wytwórnia proponowała, aby jako singiel wydać „Ain’t No Big Deal”, a na jego stronie B umieścić „Everybody”. Musząc jednak maksymalnie ograniczyć koszty, Kamins dopracował maksymalnie ten drugi utwór, w pierwszym zaś poskąpił wydatków, co słyszalnie przełożyło się na efekty. Wytwórnia ostatecznie zdecydowała, że jako singiel wyda „Everybody”. Choć początkowo zakładano, że „Ain’t No Big Deal” stanie się utworem z drugiej strony krążka, zapadła decyzja, aby umieścić tam trwającą ponad 9 minut wersję Dub.

„Ain’t No Big Deal” po latach wydano na stronie B singla „Papa Don’t Preach”.

Tekst i kompozycja

Piosenka jest od strony tekstowej wezwaniem do tańca. Zdaje się wręcz, że piosenkarka mówi i śpiewa z perspektywy tańczącej na parkiecie dziewczyny, która obserwuje kogoś stojącego z boku i posyła mu porozumiewawcze spojrzenia, mające sugerować, że chce, aby do niej dołączył:

Wiem, że czekasz,
Tak, obserwuję Cię,
Tak, wiem, że chcesz wstać,
Tak, zrób to
(…)
Dalej, wykorzystaj ten moment,
Wstań i zacznij tańczyć,
Niech DJ wprawi Cię w dobry nastrój,
Niech muzyka Cię porwie,
(…)
Musisz tylko zmienić swoje podejście
Musisz zostawić swoje smutki w tyle
Twoje ciało to zrozumie
Kiedy wprawisz stopy w ruch

Od strony lirycznej „Everybody” da się bardzo łatwo scharakteryzować jako utwór śpiewającej tancerki. Artystka sama napisała słowa, które nie są może zbyt skomplikowane, ale należy pamiętać, że mamy do czynienia z nie do końca ugruntowaną wizją artystyczną. Madonna po prostu napisała o tym, na czym się najbardziej znała. Stworzyła tym samym jednak wspaniały zapis liryczny rzeczywistości początku lat 80., kiedy kwitła kultura uliczna i klubowa, a Nowy Jork słynął z dyskotek, w których bywali znani i lubiani, zupełnie inni od odgradzających się murem gwiazdorstwa celebrytów z lat 60. i 70.

Od strony muzycznej piosenka idealnie wpasowywała się w dyskotekowy klimat sceny z pogranicza post-disco i R&B, z elementami syntezatorowego popu. Fraza mówiona wydaje się nieco „zasapana”, przez słyszalny wyraźnie oddech wokalistki. Sprawia to wrażenie, jakby była śpiewana przez tańczącą na parkiecie dziewczynę, co niemal przenosi na słuchacza atmosferę dusznego klubu. Madonna śpiewa w charakterystycznym dla siebie we wczesnych latach 80. stylu. Podobno wokale do „Everybody” nagrano za jednym zamachem, bez powtórek. W refrenie uwypuklono głos piosenkarki przez użycie efektu podwojenia głosu, dzięki czemu utwór zyskał efekt przestrzenności.

Singiel

Debiutancki singiel zawsze ma za zadanie przedstawić publiczności artystę. Oczywistym zabiegiem jest więc umieszczanie jego portretu na okładce. Inaczej stało się w przypadku Madonny. Okładkę zdobi bowiem popartowa grafika autorstwa Lou Beach, utrzymana w stylistyce, której nie powstydziłby się Andy Warhol. Na winylu na próżno szukać choćby ukrytego zdjęcia piosenkarki.

Zabieg ten był celowy i miał na celu wpuszczenie potencjalnych słuchaczy w maliny. Sposób, w jaki Madonna śpiewa w swoim debiutanckim utworze, a także stylistyka R&B, były typowe dla czarnoskórej wokalistki. Większość słuchaczy zresztą myślała wówczas, że Madonna nie jest białą wokalistką. W ten sposób wytwórnia postawiła na pozyskanie sobie większej liczby słuchaczy.

Singiel 12” to regularne wydanie, które ukazało się 6 października 1982 roku w USA, z wersją Dub na stronie B. Na singlu 7” umieszczono tam z kolei wersję instrumentalną. W Wielkiej Brytanii na wydaniu 7” znalazła się inna wersja utworu (Rusty Egan’s 7″ Remix), która nigdy nie została oficjalnie wydana w Stanach Zjednoczonych.

W 1995 roku wydano w Europie jego reedycję na CD, z zachowaniem oryginalnej grafiki i charakterystycznego, żółtego labelu Sire Records na płycie CD.
Szacuje się, że po dziś dzień „Everybody” sprzedał się łącznie w ponad 250 000 egzemplarzy.

Miejsca na listach

„Everybody”, mimo że rozpoczął tak długą i tak uhonorowaną karierę Madonny, nie zapowiadał jej przyszłych sukcesów na listach przebojów, choć jak na debiut nieznanej nikomu artystki, odniósł i tak spory sukces. Pierwszego odtworzenia w radiu doczekał się 11 grudnia 1982 roku na antenie WKTU: The Beat of New York.

Na listę Billboard Hot 100 nie wszedł, choć niewiele mu do tego brakowało. 22 stycznia 1983 roku osiągnął najwyższą 107. lokatę na Bubbling Under Hot 100 Singles.

Inaczej było na liście Hot Dance/Club Play Chart, gdzie „Everybody” zadebiutował dokładnie po miesiącu od premiery – 6 listopada 1982 roku. Zajął wówczas 40. miejsce, zaliczając tym samym najwyższy debiut tamtego tygodnia. Najwyższym osiągnięciem singla na tej liście było 3. miejsce, co jest sporym wyczynem jak na debiutantkę.

Singiel przyczynił się do zwiększenia zainteresowania mediów osobą Madonny. Jej zdjęcie pierwszy raz pojawiło się w grudniowym wydaniu magazynu „Dance Music Report”, gdzie została nominowana w kategorii sprzedaży w wyborze czytelników.

Pierwsza prasowa wzmianka o Madonnie, „Dance Music Report”

Teledysk

Choć Madonna jest niekwestionowaną królową teledysku i wzniosła go do rangi miniaturowego dzieła sztuki, wytwórnia początkowo nie planowała nagrywania klipu do jej pierwszego singla, nawet pomimo nalegań samej artystki.

Sprytna piosenkarka wpadła jednak na pomysł, żeby zaprosić „grube ryby” z wytwórni na swój występ w klubie Danceteria, podczas którego zaśpiewała „Everybody” przed trzystuosobową publicznością. Stein i Rosenblatt, obecni tego wieczoru, stwierdzili po występie, że połączenie muzyki i awangardowego tańca, jakie zaserwowała wówczas piosenkarka, było wizualnie oszałamiające i dali zielone światło do nakręcenia teledysku, który miałby posłużyć jako promocja piosenkarki w klubach używających projekcji wideo. Nie był to zatem stricte teledysk, przeznaczony do stacji telewizyjnych, a skromna, niskobudżetowa reklama Madonny w środowisku klubowym.

Michael Rosenblatt rozejrzał się za potencjalnym reżyserem materiału i wybór padł na Eda Steinberga. Choć wytwórnia zgodziła się na materiał wideo, nie zamierzała za niego przepłacać. Pierwotnie zaproponowany reżyserowi budżet wynosił… zaledwie 1000$! Ostatecznie udało mu się jednak wynegocjować sumę o 500$ większą, a pamiętać należy, że to budżet przeznaczony na cały proces powstania materiału, nie tylko zapłatę reżyserowi. Pokazuje to niepewny stosunek wytwórni do młodej piosenkarki. Wystarczy porównać budżet klipu do debiutanckiego singla Madonny i pierwszego singla Cyndi Lauper, aby zobaczyć przepaść. Podczas gdy na klip do „Everybody” wydano 1500$, budżet teledysku „Girls Just Want To Have Fun” wynosił blisko 35 000$!

Steinberg miał nakręcić teledysk podczas kolejnego występu na żywo w Danceterii, ale zasugerował Rosenblattowi, że lepszym pomysłem będzie nakręcenie scen w owianym sławą klubie LGBT The Paradise Garage, mieszczącym się przy King Street w Nowym Jorku. Zamiast kręcenia podczas występu, zdecydowano się nakręcić sceny zaaranżowane wyłącznie z myślą o promocyjnym wideo. Madonnę postawiono więc na scenie w towarzystwie Eriki Belle i Bagsa Rileza – prywatnie jej przyjaciół i tancerzy. Makijaż wykonała piosenkarce sama Debi Mazar, z którą już wówczas piosenkarka pozostawała w przyjacielskich relacjach. Tak jak podczas występu w klubie, tancerze i piosenkarka wykonali swój popisowy taniec, a całość zmontowano w surowy, niskobudżetowy obraz.

Rosenblatt był pod wielkim wrażeniem profesjonalizmu debiutantki na planie zdjęciowym i pomógł jej w promocji singla, rozsyłając kasetę z teledyskiem do największych klubów w Stanach Zjednoczonych. Dzięki temu „Everybody” został zauważony poza nowojorską sceną klubową.

Wykonania na żywo

Haoui Montaug’s No Entiendes

Na początku lat 80. Madonna intensywnie promowała swój pierwszy singiel, a później także swój pierwszy album. Początkowo były to głównie koncerty klubowe. Pierwszym bardzo pamiętnym występem był ten w Danceterii, który miał miejsce 16 grudnia 1982 roku podczas kabaretowej rewii Haoui Montauga „No Entiendes”. Nagranie z tego eventu można znaleźć na oficjalnym kanale Madonny na YouTube:

Na marginesie dodam, że jest to mój ulubiony występ z tych czasów. Ciekawym zjawiskiem jest zobaczyć niemrawą publiczność, która na hasło „A teraz przed Wami – Madonna”, nie reaguje – tak jak do tego przywykliśmy – gromkimi owacjami.

Dancing on Air

Pierwszy występ w telewizji dała Madonna w programie „Dancing On Air” w styczniu 1983 roku, transmitowanym na antenie nowojorskiej stacji WPHL.

Inne występy klubowe (1983)

Mniej więcej w tym samym czasie co w „Dancing On Air”, Madonna wystąpiła też w klubie Roxy w Nowym Jorku, z którego nagranie kiepskiej jakości można znaleźć w internecie:

Występ ten jest o tyle ciekawy, że po raz pierwszy poza „Everybody”, Madonna zaśpiewała też inny premierowy utwór – „Physical Attraction”. Ponadto jako tancerz po raz pierwszy wystąpił wtedy Christopher Ciccone – brat Madonny.

Te same utwory znalazły się na liście podczas występu mającego miejsce w klubie Peppermint Lounge kilka dni później. Niestety nie istnieje nagranie z tego występu. Trudno znaleźć również zdjęcia w dobrej jakości.

Kolejny występ klubowy miał miejsce w Red Parrot. Tym razem, dzięki zachowanym plakatom, możemy określić dokładną datę – środa, 26 stycznia 1983 roku, godzina 23:00.

„Everybody” stał się dalej sztandarową pozycją podczas następnych występów w klubach:

  • 29 maja 1983 roku w klubie Copa w Fort Lauderdale
  • 24 września 1983 roku w Uncle Sam’s Club w Nowym Jorku.
  • 13 października 1983 w londyńskim Camden Palace, czyli dzisiejszym KOKO.

23 października 1983 roku przyszła Królowa Popu dała występ w Le Rotonde w Garlasco we Włoszech, transmitowany w telewizji Rai TV, w programie „Di Gei Musica”.

The Virgin Tour

Podczas pierwszej stadionowej trasy koncertowej Madonna śpiewała „Everybody” jako czwarty utwór stałego programu i jednocześnie przedostatni z pierwszej części. Na wydanym na VHS zapisie piosenka zamyka pierwszy akt, ponieważ wycięto z nagrania „Angel” (podobnie jak „Borderline” i „Burning Up”) z powodu niezadowolenia artystki ze swojego wokalu.

Podczas tego występu Madonna prezentuje charakterystyczny dla siebie styl z połowy lat 80. – ubrana w koronkową bluzkę, spódnicę, legginsy i kapelusz, tańczy na scenie w towarzystwie tancerzy: Michaela Pere’a i Lyndona B. Johnsona. Elementy choreografii znanej z występów klubowych uzupełniają nowe ruchy, m.in. z wykorzystaniem kolorowego boomboxa. Tak – boombox na scenie zadebiutował już w 1985 roku!

The Girlie Show Tour

Czasy książki „Sex” i albumu „Erotica” zafundowały Madonnie masowy spadek popularności. Wiedziała ona, że jednym sposobem na uratowanie swojej pozycji jest światowa trasa koncertowa. Jak określiła to jej biografka Lucy O’Brien – umieszczenie „Everybody” jako piosenki zamykającej show to swoisty ruch w stylu „kiedy nie wiadomo gdzie pójść, najlepiej wrócić do początku”.

Scena jest surowa w wyglądzie. Madonna, ubrana skromnie, ale wyzywająco – w jeansowe szorty i biały top, pragnąc zaznaczyć swoje zauroczenie Sly & The Family, zaśpiewała na początku część utworu „Everybody Is a Star”, by następnie zaśpiewać swój przebój z 1982 roku z elementami utworów „Dance to the Music”, „After the Dance” i „It Takes Two”. Czasem piosenkarka zakładała koszulki lokalnych reprezentacji sportowych. Tak było m.in. w Brazylii, Argentynie, a nawet podczas filmowanego koncertu w Sydney (żółta koszulka to strój australijskiej reprezentacji futbolowej). W Meksyku z kolei Królowa Popu podczas piosenki miała na sobie olbrzymie sombrero.

Pod koniec piosenki artystka przedstawiała publiczności zespół i tancerzy, by w finalnej scenie pojawić się na scenie w stroju pierrota – czyli motywu kilkukrotnie powracającego w przeciągu całego show. Scena ta ma symbolizować bezstronnego obserwatora całego widowiska, którym okazuje się sama piosenkarka. Intonując na koniec słowa „everybody is a star”, puszcza oko do publiczności i znika za kurtyną.

Confessions on Promo Tour / Hung Up Promo Tour

Pod koniec 2005 roku Madonna wróciła do koncertowania w klubach, tak jak grała koncerty na początku kariery. Podczas tych występów nie mogło oczywiście zabraknąć debiutanckiego singla. W ten sposób 15 listopada 2005 roku zaśpiewała ponownie w KOKO (dawniej Camden Palace), który to występ był transmitowany na żywo w sieci i zgarnął nagłówki wszystkich gazet kolejnego dnia.

Ponadto Królowa Popu zaśpiewała także w londyńskim klubie G-A-Y (19 listopada), gdzie wersja ta płynnie przeszłą we fragment Jump kończący koncert,…

i podczas Coachella Music Festival (2 maja 2006 r.).

„Everybody” w odświeżonej przez Stuarta Price’a wersji zazwyczaj zamykało koncert, a Madonna znikała za ruchomymi panelami tła, rzucając za siebie boa ze strusich piór. Podczas występu w G-A-Y, piosenkę połączono z fragmentem „Jump”, który stanowił w rzeczywistości koniec koncertu.

Zapewne wszyscy wówczas obstawiali, że „Everybody” to faworyt podczas nadchodzącej trasy koncertowej. Istotnie – tak początkowo było. Madonna ćwiczyła swój pierwszy singiel z myślą o ostatnim akcie show, utrzymanym w stylistyce disco. Kiedy jednak wyklarowały się zmiany, zabrakło dla niego miejsca. A szkoda, bo Stuart Price dał tej piosence całkowicie nowe oblicze…

Zawsze zastanawiał mnie powód odrzucenia „Everybody” z setlisty The Confessions Tour. Mam na ten temat nawet swoją hipotezę, która oczywiście nie musi być prawdziwa, jednak zdaje się mieć umocowanie w tym, jak ostatecznie wyglądał ostatni akt show.

Według pogłosek pochodzących niedługo sprzed startu trasy tak miał wyglądać ostatni akt:

„Music Inferno”
„Erotica”
„Everybody”
„Hung Up”

W akcie tym pierwsze zmiany zaszły już na początku prób, kiedy w miejsce „Deeper and Deeper” wstawiono „Eroticę” (zapewne przez obecność tego utworu w podobnym akcie podczas „The Girlie Show Tour”). Widać z kolei, że w akcie tym w czasie prób nie było „La Isla Bonita”. Wiadomo jednak, że Madonna zawsze ćwiczy kilka „zapasowych” numerów i decyzje, co i kiedy zaśpiewa, podejmowane są w ostatnim momencie. Niewykluczone więc, że ostatni singiel z „True Blue” został wzięty właśnie z takiej rezerwowej listy, by zastąpić „Everybody”. Skąd więc „Lucky Star” w ostatecznej wersji? Prawdopodobnie, aby połączyć tę piosenkę z finalnym „Hung Up”. Kiedy z setlisty wypadł utwór z pierwszej płyty, do aktu prawdopodobnie na szybko dodano piosenkę z tamtych czasów. Zbudowano w ten sposób muzyczny pomost, dając dodatkowo Madonnie więcej czasu na zmianę garderoby. Być może przygotowana aranżacja „Everybody” nie dawała jej tej swobody. Pośpiech, z jakim pracowano nad aranżacją „Lucky Star”, wyjaśniałby fakt, że jeszcze 2 maja 2006 roku, podczas festiwalu Coachella, Madonna śpiewała swój pierwszy singiel, ale już 3 tygodnie później – podczas koncertów na arenach – nie. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że mogę się mylić i to tylko domniemania, ale nie sądzę, żeby miała bez powodu rezygnować ze sprawdzonego i przećwiczonego motywu, zwłaszcza że podczas trasy skorzystała zarówno z rockowej wersji „I Love New York”, jak i „Let It Will Be” w remiksie „Paper Faces”, które prezentowała na festiwalu Coachella.

Sticky & Sweet Tour

Podczas koncertów w 2008 roku debiutancki singiel Madonny pojawił się jeden raz w sekcji a cappella. Madonna wykonała go z pomocą publiczności w Atlantic City 18 listopada tamtego roku.

W 2009 sytuacja nieco się zmieniła. Madonna koncertowała w wielu miejscach, w których dawno bądź też nigdy wcześniej nie była. Z tego powodu w setliście znalazło się więcej starych przebojów. „Everybody” co prawda nie znalazło się samodzielnie w setliście, ale w drugim akcie show umieszczono „Holiday” (zastępując nim „Heartbeat”). Wykonanie to w znacznej mierze opiera się o brzmienie „Celebration”, ale pod koniec utworu znalazło się również miejsce dla obszernych fragmentów z „Everybody”.

The MDNA Tour

Pojawienie się „Everybody” podczas zaledwie jednego koncertu (w Sao Paulo) z trasy z 2012 roku miało związek z wypadającą tego dnia 30. rocznicą jego premiery. Było to pierwsze wykonanie całości od 1993 roku (choć podczas „Sticky & Sweet Tour” w 2009 roku elementy wpleciono w „Holiday”). Piosenkę umieszczono pod koniec drugiego aktu, tuż przed „Masterpiece”. Plotki głoszą, że Królowa Popu ćwiczyła swój debiutancki singiel na potrzeby trasy „MDNA”, ale zrezygnowała z niego na rzecz bardziej hitowego „Like a Prayer”.

Rebel Heart Tour

Mając przeszło trzydziestoletnie doświadczenie sceniczne i multum hitów na koncie, trudno streścić swój dorobek do dwugodzinnego koncertu. Zapewne chcąc „załatwić” możliwie najwięcej piosenek za jednym zamachem, Madonna zdecydowała się na umieszczenie wiązanki przebojów w środku meksykańskiej aranżacji „Dress You Up” podczas trasy promującej album „Rebel Heart”.

Między fragmentami „Into The Groove” i „Lucky Star” znalazło się miejsce dla singla z 1982 roku. Niestety – po zaledwie trzech koncertach fragment „Everybody” zniknął z setlisty. Dlaczego? Nikt nie wie na pewno. Przypuszczalnie Madonnie trudno było zmieścić się czasowo pomiędzy dwoma innymi utworami, w dodatku w czasie tego fragmentu musiała przemieścić się ze środka wybiegu na jego odległy koniec, a to wszystko wykonując elementy choreografii i śpiewając jednocześnie. Nie bez względu zdaje się też stosunkowo wysoka tonacja, w której chyba Madonnie nie było zbyt wygodnie śpiewać.


„Everybody” to jedna z moich ulubionych piosenek Madonny z lat 80. Nie jest wolna od niedoróbek, ale jak na piosenkę, którą dwójka ambitnych ludzi nagrała za jednym zamachem i w ciągu kilku dni dopracowała za własne pieniądze, efekt jest niemal doskonały. Osobiście żałuję, że Madonna często odrzuca i pomija singiel, od którego zaczęła się historia. Pamiętam swoją radość, kiedy oglądałem na żywo streaming z pierwszego koncertu Rebel Heart Tour i cieszyłem się, że wreszcie usłyszę „Everybody”. Nie było ważne, że tylko fragment – cieszyłem się i tak. Pamiętam też swoje rozczarowanie, kiedy okazało się, że fragment ten zniknął. I najlepsze jest to, że nie wiem, skąd mój sentyment do tego utworu. Może przez to, że gdyby nie on, nie byłoby Madonny-piosenkarki. Oznaczałoby to również, że życie i moje, i wielu z Was wyglądałoby wówczas inaczej…

Na szczęście od wielu lat Madonna obserwuje nas z parkietu i zaprasza do tańca…

Krystian