Drodzy czytelnicy i czytelniczki Royal Madonna!

Cztery lata! Kiedy pomyślę ile rzeczy wydarzyło się od końcówki 2016 roku, kiedy oficjalnie wystartowała strona Royal Madonna, po raz pierwszy odnoszę wrażenie, że czuję upływ czasu w życiu prywatnym. To dobre i złe chwile, przychodzący i odchodzący ludzie, chwile radości i smutku, ekscytacji i załamania. Zawsze jednak było w nich miejsce dla Royal Madonna.

Stronę tę traktuję jak własne dziecko. To mój własny projekt, który – jak się okazało – na drodze zawodowej otworzył mi kilkoro drzwi. Choć swoją przygodę z tworzeniem „madonnowego kontentu” rozpocząłem w 2013 roku na UltraMadonna, to jednak dopiero własna strona okazała się prawdziwą szkołą życia, odpowiedzialności i zaangażowania. Nie chodzi jednak o to, że trudno znaleźć czas na jej prowadzenie. Właściwie można powiedzieć, że robię to cały czas, ponieważ każdy dobry ojciec spędza dzieckiem każdą wolną chwilę, nawet kiedy jedyne o czym marzy, to kufel zimnego piwa czy długie spanie.

Mijające cztery lata były czasem gorzką nauczką. Zakładając stronę sądziłem, że robię coś, co ma przynieść radość innym. Zapełniłem nią pustkę w życiu i to wkrótce zaczęło się odbijać. W najbardziej kryzysowych momentach byłem blisko porzucenia strony i zarchiwizowania istniejącej na jej uboczu grupy Royal Madonna – B Side. Nie rozumiałem bowiem ludzi. Zawsze krytykując Madonnę, krytykuje się też pracę osób które pro publico bono wspierają jej osobę. Nadal uważam bowiem, że moim zamysłem nie było tworzenie platformy do hejtowania jej osoby, nawet jeśli robi największą głupotę. Madonna nigdy nie była idolką „łatwą”. Trudno jednak czuć, że Twoja praca jest wartościowa nawet mimo zapewnień ludzi dookoła, kiedy więcej ludzkiej uwagi przykuwa dupa, usta czy operacje plastyczne, niż wiele tygodni Twojej pracy po kilka godzin dziennie. Nie sądzę, bym kiedykolwiek był w stanie to przeboleć. Ale na pewno uczę się z tym żyć.

Z tych ulewających się litrów rozczarowania wypłynęła jednak złota myśl, że w tym wszystkim nie myślałem wcale o sobie i jeśli ta strona ma dalej funkcjonować (a ja nie skończyć w kaftanie bez rękawów), ma ona przede wszystkim sprawiać radość mnie samemu. I tak dziś każda podjęta akcja najpierw musi cieszyć mnie. A jeśli tym samym sprawiam przyjemność komuś innemu, jeśli czytając wpisy i integrując się z innymi ludźmi pod szyldem „Madonna” macie przyjemność, to moja radość jest podwójna.

Ostatni rok – mimo wspaniałych prognoz i przygód podczas podróży po Portugalii śladami Madonny oraz koncertowego początku roku – był trudny dla nas wszystkich. Z powodu pandemii koronawirusa musieliśmy odwołać zapowiedzianą na kwiecień imprezę. Początkowo brałem pod uwagę jej organizację na przełomie sierpnia i września, jednak nawet jeśli byłoby to teoretycznie możliwe przy zachowaniu odpowiedniej liczby osób, zrezygnowałem z tego pomysłu. Po pierwsze z doświadczenia wiem, że zawsze przychodzi więcej osób, niż się wydaje, a ja nie chcę nikomu zatrzaskiwać drzwi. Po drugie, brak ograniczeń to jedno, jednak nigdy nie zrobiłbym niczego, co w jakikolwiek sposób mogłoby narazić kogokolwiek na niebezpieczeństwo. Wciąż jednak jesteśmy niemal pewni, że w lepszych czasach znów wszyscy spotkamy się tam, gdzie muzyka Madonny brzmi najpiękniej – na parkiecie.

Nadchodzący rok będzie nadal pełen pracy. Cały czas pracujemy nad rozbudową bloga, który wciąż wymaga sporo pracy z łączeniem dwóch istniejących witryn i który – mamy nadzieję – w przyszłości zmieni się w pełnoprawną stronę internetową. W kolejnym roku działalności damy też więcej przestrzeni Wam – wiemy bowiem, że Madonna miała wpływ na życie wielu z Was i chcemy pokazać Was światu, wraz z Waszymi historiami, Waszą twórczością i Waszymi osobowościami.

Dziękuję wszystkim, którzy w ciągu mijających czterech lat przyczynili się do istnienia tej strony. Nie jestem w stanie wymienić wszystkich, ale wiem, że każdy z tych dobrych duchów czuje, że w tym momencie o nim myślę. Największe podziękowania należą się w tym miejscu Sebastianowi, mojej prawej ręce, Kacprowi, który zawsze zaskakuje mnie kreatywnością i nieszablonowym myśleniem. Dziękuję również „nowym nabytkom” – Cyrylowi, Danielowi i Michałowi, którzy wnieśli gigantyczny powiem świeżości na Royal Madonna i których praca jest nieocenionym wsparciem.

No i przede wszystkim dziękuję Wam, którzy regularnie uczestniczycie w życiu polskiego fandomu. Nawet jeśli coś nas różni, pamiętajmy, że znacznie więcej nas łączy.

Krystian
założyciel Royal Madonna

PS: Poniżej zamieszczam kilka archiwalnych materiałów z tworzenia logo. Na pierwszym, narysowanym na szybko na kartce papieru możecie zobaczyć pierwotną nazwę – Madonna Royalty, która zmieniła się ostatecznie w Royal Madonna.