Entertainment Weekly

Madonna przybiera nową pozę

Tłumaczenie: Kacper Kaszuba

maj 1990

Dla Madonny “wizerunek” nie jest rzeczownikiem, to czasownik – wręcz bardzo aktywna czynność. Przez ostatnich siedem lat, odkąd wydała swój pierwszy album, Madonna była dosłownie wszędzie. Stale ją gdzieś widzieliśmy zarówno z błahych powodów (kolor jej włosów), jak i tych poważniejszych (jej nieudane małżeństwo). Jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych piosenkarek. I to jest ciekawe, ponieważ rzadko widzimy tę samą Madonnę dwa razy. Jest niczym kameleon, a takie zachowanie nie jest powszechne, bowiem większość artystów woli ustabilizować się i upewnić, że będą rozpoznawalni. Ale zmienność tak naprawdę leży w osobistym uroku Madonny. “Niesamowite jest to, że ona nie przestaje się rozwijać” – mówi Francesco Scavullo, fotograf mody, który robił zdjęcia Madonnie od 1983 roku.

To, co zrobiła w przeszłości, jest niczym, jeśli przyrównać to do tego, co jeszcze zrobi. Nawet fani z najdłuższym stażem, którzy obserwują jej niezliczone zmiany wizerunku: od piosenkarki, przez wykonawczynię estradową, aktorkę, aż po gwiazdę, nie mogą być przygotowani na nadchodzące, wielkie zmiany. To jest… Madonna w 1990 roku! Jeszcze większa, jeszcze lepsza, bardziej wnikliwa niż kiedykolwiek! Jeszcze lepsze wyniki! Więcej dekoltu! Prawdziwe aktorstwo! Przez kilka najbliższych miesięcy nie uda wam się przegapić żadnego jej ruchu! Nawet nie próbujcie!

4 maja, po trzech tygodniach koncertowania w Japonii,  w Houston rozpocznie się amerykańska część trasy „Blond Ambition Tour”. Od tego dnia, aż do końca czerwca koncerty będzie można oglądać w 12 miastach. To półtoragodzinne show, które zawiera w sobie około dwudziestu piosenek, bogate i szczegółowe przedstawienie jednej z najbardziej udanych karier muzycznych ostatniej dekady. „Naprawdę wkładam w to wiele sił” – powiedziała Madonna dla MTV. “To show jest bardziej teatralne niż cokolwiek zrobione przeze mnie wcześniej”.

Muzyka: Piosenka „Vogue” wskoczyła do top 10 po jedynie czterech tygodniach. Album „I’m Breathless: Songs From and Inspired by the Film Dick Tracy”, który będzie dane nam usłyszeć już 22 maja, zawiera w sobie autorski materiał Madonny, a także muzykę skomponowaną przez niemającego sobie równych na Broadwayu Stephena Sondheima.

Wideo: Elegancki czarno-biały klip do „Vogue” można już obejrzeć na stacji MTV, która poświęciła dwa tygodnie na jego promowanie i sponsoruje konkurs dla voguersów tworzących domowe wideo.

Kino: „Dick Tracy”, film, który wyjdzie 15 czerwca i w którym występuje Madonna razem z reżyserem, a jednocześnie kochankiem w prawdziwym życiu (czy nadal nim jest?), Warrenem Beattym. Artystka zagra w nim piosenkarkę z klubu nocnego, która próbuje uwieść pogromcę przestępczości.

Jak zwykły śmiertelnik w ogóle daje sobie z tym radę? To proste: Madonna wcale nie jest zwykłym śmiertelnikiem. W wieku 31 lat multiplatynowa piosenkarka najwidoczniej chce osiągnąć jeszcze większe sukcesy podczas obecnej trasy. Od pomocy dynamicznie rozwijającego się francuskiego projektanta mody Jean-Paula Gaultiera do złożonych inscenizacji jej utworów, czego przygotowanie wychodzi daleko poza standardy przeciętnego rockowego koncertu.

Dlaczego? Częściowo dlatego, że nie była w trasie od 1987 roku i promuje swoje dwa albumy: „Like A Prayer” i nadchodzący „I’m Breathless”. Zdaje się jednak, że jest to coś więcej niż zwykły biznes. Show z całą swoją retrospektywną jakością składa się w całości z ciężkiej pracy Madonny, jest to zabawa, ale też poważne przedsięwzięcie – z całkowicie innej perspektywy. Dla kobiety, która jest tak popularna, cały ten wysiłek zdaje się być przepustką do zdobycia szacunku. Tak jak nazwa trasy, jej koncept, cała ta gra słów „Blond Ambicja” – mówią same za siebie.

Koncert przechodzi przez wszystkie fazy jej muzycznej kariery, a jego zadaniem jest przerobienie teledysków, które stworzyła, w muzyczne przedstawienie na scenie. „To wszystkie fantazje Madonny, które stają się prawdą” – mówi Vincent Patterson – choreograf i współreżyser trasy. „To halucynacje, wizje, następujące jedna po drugiej”.

„Blond Ambition jest kombinacją rock&rolla, teatru i Broadwayu. Prawdziwa mieszanina gatunków” – mówi Patterson. „Madonna nakazała łamać mi każdą zasadę, która przyjdzie mi do głowy, a gdy nadejdzie czas, że stworzę jakieś nowe, te również mam złamać”. Show przechodzi płynnie przez szeroki wachlarz tanecznych stylów, w tym klasycznego baletu i hip-hopu. Ale znak rozpoznawczy Madonny, czyli połączenie sprawności fizycznej ze zmysłowością zdają się błyszczeć w każdym jej ruchu. Towarzyszy jej dziewięciu tancerzy (z czego dwie z nich śpiewają w chórkach), którzy z czasem stali się jej wersją ulicznego gangu z filmu „West Side Story”. Ten koncert to taneczny maraton, nie ma w nim nawet czasu na krótką przerwę na aplauz.

Wieczór zaczyna się i kończy z odsłoniętą sceną, ale jest ona udekorowana przez cały czas. Trzy główne scenografie zostały zaprojektowane przez malarza i dekoratora wnętrz Christophera Ciccone, brata Madonny. Jedna to przemysłowy obraz ze wszystkimi maszynami, inspirowany klipem do „Express Yourself”. Kolejna przedstawia grecką świątynię, która później zamienia się w kościół katolicki. Trzecia naśladuje salę balową w stylu musicalu z lat trzydziestych. Każda scenografia stanowi tło dla zestawu piosenek. Ogólnie show „jest jeszcze bardziej soczyste” – mówi Ciccone, który pracował z Madonną podczas dwóch ostatnich tras, lecz z mniejszym udziałem. „Jest sto razy lepsze niż dwie poprzednie trasy”.

Stroje są typowe dla stylu Madonny, ale tym razem jeszcze bardziej. Gaultier, który tak samo jak Madonna ma obsesję na punkcie obcisłych, seksownych kostiumów, zaprojektował prawie wszystko, co artystka zakłada na scenie. Podczas śpiewania „Express Yourself” Madonna jest ubrana w czarny, prążkowany garnitur z rozcięciami na przodzie, przez które wystają jaskrawe, stożkowate miseczki jej złotego biustonosza.

Koncert składa się z 16 piosenek i dwóch utworów śpiewanych na bis, a Madonna przebiera się w przeróżne kostiumy, jednakże scenę opuszcza tylko 4 razy, gdy kompletnie zmienia strój na inny. W czasie trwania show zmienia swój wygląd przez częściowe ściąganie garderoby, tak jak ma to w zwyczaju, tylko od czasu do czasu coś na siebie wkłada.

Tak samo jak trasa, nowy album jest ambitny. „I’m Breathless” zawiera 6 piosenek napisanych m.in. przez Madonnę, dwie skomponowane przez innych pop-rockowych kompozytorów i trzy napisane do filmu przez Sondheima. To nie jest zwykły album Madonny. Z wyjątkiem „Vogue” piosenki próbują się wpasować w klimat przedstawionych w filmie późnych lat trzydziestych. Nawet materiał stworzony wspólnie przez Madonnę i Patricka Leonarda – duet, który dał światu „Like A Prayer” oraz „Cherish” – ma więcej wspólnego z broadwayowskim teatrem, niżeli taneczną muzyką klubową. W „Cry Baby”, zabawnym kawałku, Madonna naśladuje głos Betty Boop. „Now I’m Following You”, duet Madonny z Warrenem Beattym o mglistym głosie, również jest iście broadwayowski.

I takie są również piosenki skomponowane przez Sondheima. Madonna umiejętnie radzi sobie z charakterem tych utworów. Jako Breathless Mahoney, której pieniędzy nigdy dość, wręcz emanuje chciwością w „More”, gdzie śpiewa: „Nie jestem matematykiem / Jedyne, co potrafię to dodawanie”. Ale w duecie z Mandym Patinkinem, „What Can You Lose” jej delikatny głos nieco nie może się zgrać z silnym głosem Mandy’ego.

Przez skupienie całego albumu na postaci Breathless Mahoney, którą gra w „Dick Tracy”, Madonna w rezultacie narobiła szumu wokół swojej kariery filmowej. To jedyna dziedzina, w której nie została doceniona. Pomijając jej „madonnową” rolę w „Rozpaczliwie poszukując Susan”, nie zagrała źle w żadnym filmie, grała beznadziejnie. Mimo że w swoich teledyskach Madonna prezentuje się olśniewająco, Hollywood nie będzie dawać jej szans bez końca. Z całej galerii postaci, które Madonna zaprezentuje nam tego lata, włączając w to modelkę z klipu „Vogue”, to pewnie właśnie Breathless Mahoney będzie dominować. Zupełnie jak ta śpiewająca dziewczyna gangstera, Madonna ma złociste blond włosy i ubrana jest w obcisłą sukienkę. Jest syreną, która swoim śpiewem chce zwabić i odbić Tracy’ego jego dziewczynie – Tess Trueheart. Madonna może wydawać nam się urodzoną do roli Breathless, ale by ją zdobyć, musiała wziąć udział w castingu (i z czasem stała się reżyserką, nie wspominając o potężnym rozgłosie, który zyskała przed premierą).

Rozgłos – i jego częsty przyjaciel: skandal – były często stosowane przez Madonnę w brawurowy sposób. Jej wizerunek stworzony w oparciu na połączeniu seksualności i religijności może zrażać osoby religijne, ale nie fanów. Znajomość z Sandrą Bernhard, żartobliwie przedstawiona w programie Davida Lettermana jako coś więcej niż przyjaźń, narobiła zamieszania. Ale, tak jak niedawno Madonna powiedziała na antenie MTV: „Zdaje mi się, że moim zachowaniem mogę urazić niektórych ludzi, ale ci, którzy rozumieją to, co robię, wcale nie są tym zgorszeni”.

Obsesja Madonny na punkcie seksu i sposobu, w jaki obnaża swoje własne ciało, zdaje się być sprzeczna z artystycznymi ambicjami, które objawiają się w najnowszych teledyskach oraz podczas obecnej trasy. Najwidoczniej boryka się z problemem psychofizycznym: nieważne, jak poważną wiadomość chce przekazać światu, ona po prostu nie potrafi przestać ukazywać swoich fizycznych wdzięków.

Kochajcie mnie za mój umysł – zdaje się mówić – ale nie zaprzestawajcie na tym. Madonna jest seksualnym obiektem, ale z własnego wyboru. Jest jednak wciąż silną, niezależną kobietą, zarabiającą miliony na swoim biznesie. „Zdaje mi się, że ludzie są już znudzeni zastanawianiem się nad tym, czy jestem feministką, czy też nie”, powiedziała Madonna. „Nie uważam, że to co robię, jest określone dla konkretnej płci. Jestem tym, kim jestem, i robię, co chcę robić”.

A to, co robi lepiej niż ktokolwiek inny, jest utrzymywanie jej zachowania świeżym, ale niezbyt świeżym. Choreografia na „Blond Ambition Tour” jest tego dobrym przykładem. Karole Armitage, choreografka teledysku „Express Yourself”, na początku miała wymyślać układy do trasy, ale zrezygnowała, gdy zorientowała się, że Madonna chciała po prostu przenieść swoje klipy na scenę. „Dobrze wie, czego chce jej publiczność”, mówi Armitage, która wciąż jest w dobrych stosunkach z piosenkarką. „Koncert jest dla fana, który dostaje nieco inne wersje piosenek”. Ale nie na tyle różniące się, by poczuł się zawiedziony.

Tak silnie, jak silne są instynkty Madonny, mogą być one również w błędzie. Zeszłej jesieni, kiedy nagrywała singiel „Vogue”, przy którym współpracowała z Shepem Pettibone, Madonna chciała, by był to po prostu lekki utwór, który stanowiłby b-side dla jednego z singli płyty „Like A Prayer”. „Dopiero co nagraliśmy klubowy kawałek” – wspomina Pettibone. „Ale gdy grube ryby z wytwórni usłyszały „Vogue” powiedziały: „To będzie przebój numer 1. Nie umieszczajmy go jako b-side i nie straćmy tego”. Oni zobaczyli w tej piosence coś, co Madonna przegapiła, dowodem są listy przebojów”.

Jeśli sukces Madonny jest jakąś wskazówką, to wyciągnie ona wnioski ze swojego doświadczenia. Niektórzy artyści już udowodnili swoją zdolność do samodoskonalenia. Porównajcie jej głos, którym śpiewała na swoim debiucie, „Madonna” i „Like A Prayer”. Różnica jest zdumiewająca. W 1983 jej głos brzmiał słabo i piskliwie, jak bardzo młody Michael Jackson. Sześć lat później, po ciężkich treningach poprzeczka została podniesiona i jej głos się pogłębił. To wciąż nie jest najlepszy głos wszech czasów, ale Madonna sprawiła, że stał się dużo lepszy.

Jej starania zostały należycie nagrodzone. Ale nawet z takim sukcesem Madonna nie zgadza się na odpoczynek. W czasie przygotowań do „Blond Ambition Tour” codziennie musi przebiec dystans przynajmniej ośmiu kilometrów, ćwiczy z trenerem osobistym do dwóch godzin, bierze udział w ośmiogodzinnych próbach i w godzinnych lekcjach śpiewu. „Ma w sobie więcej siły i wytrzymałości niż ktokolwiek, kogo znam” – mówi jej brat, Christopher Ciccone.

Silna postawa i ambicja – to, co charakteryzuje Madonnę, nieważne, jakie zmiany wprowadza w swojej fryzurze, makijażu, w sposobie ubierania, muzyce i grze aktorskiej. Podczas pracowitych lat osiemdziesiątych, przeliczanie jakości jej potrzeb – bogactwa, siły, miłości – sprawiło, że stała się perfekcyjną piosenkarką tej dekady.

Wyzwaniem dla Madonny jest utrzymanie całej swojej atrakcyjności również w latach dziewięćdziesiątych. Jeśli jej obecne wcielenia nie zadziałają, bądźcie pewni, ona spróbuje czegoś innego. I czegoś nowego. I znów. Będzie próbować, dopóki nie dostanie tego, czego chce.