Wywiad z Madonną

Smash Hits

Tłumaczenie: RottenVirgin
8 kwietnia 1989


Madonna właśnie udzieliła najszczerszego od lat wywiadu. Został przeprowadzony dla australijskiej telewizji i prawdopodobnie nigdy nie zostanie wyemitowany u nas. Oto co usłyszeliśmy.

W pierwszym ujęciu widzimy zbliżenie uśmiechniętej twarzy Madonny. Następnie beka donośnie, wita się słowami: „Cześć, jestem Madonna”, po czym wybucha histerycznym śmiechem. Dziwne. Następnie zaczyna mówić o miłości: „Wiemy, że kogoś kochamy, gdy uświadamiamy sobie, że jesteśmy gotowi do poświęceń dla drugiej osoby, że jesteśmy gotowi zrezygnować z czegoś dla drugiej osoby, gdy przestajemy się koncentrować wyłącznie na sobie. Kochamy tak, jak rodzice kochają swoje dzieci”. Madonna odwraca się do ojca: „…Tato..!”

Co ciekawe, ojciec Madonny, człowiek, który z pewnością nie udzielił jej zbyt wielu rad odnośnie tego, jak się ubierać, rzeczywiście pojawia się w pokoju. Przysiada na skraju kanapy i wywiązuje się następująca rozmowa:

„Madonna” – mówi ojciec „Czas na nas”.

„A dokąd mamy iść, tato?”pyta Madonna dziewczęcym głosikiem.

„Musimy iść” powtarza ojciec. „Mamy parę rzeczy do zrobienia… pracę domową do odrobienia”.

„Tato! Ukończyłam szkołę średnią…” woła Madonna, chwytając się za głowę.

„Ale udajesz…” przerywa ojciec.

„…dwanaście lat temu” – Madonna kończy zdanie, po czym dociera do niej jego ostatnie stwierdzenie. „Co udaję?”

„Udajesz gwiazdę filmową, choć tak naprawdę nią nie jesteś” wyjaśnia ojciec.

„Jestem gwiazdą filmową!” woła Madonna z irytacją.

Kamera skierowana jest teraz na nią: opowiada o tym, jak to za młodu uciekała z niedzielnej mszy świętej.

„Kiedy trochę podrośliśmy i mieliśmy już prawo jazdy, mój tata, to znaczy moi rodzice (ojciec i macocha Madonny) szli na wcześniejszą mszę. My mówiliśmy, że pójdziemy na późniejszą. Tak naprawdę wszyscy wsiadaliśmy do samochodu i jechaliśmy do cukierni. W drodze powrotnej wpadaliśmy po ulotkę do kościoła, żeby wyglądało na to, że byliśmy na mszy. Potem wymyślaliśmy treść kazania. Myślę, że mój tata wiedział, że kłamiemy…”.

„Cóż. Nie wydaje mi się, by mnie okłamywała…” mówi ojciec.

„Tato!” woła Madonna. „Teraz to Ty kłamiesz!”. Porywa leżącą na kanapie poduszkę i uderza nią ojca w brzuch. Rozbawiony, chichocze.

„Pewnie mnie okłamywała” stwierdza w końcu. „Jak większość dzieciaków”.

“Jest taki lojalny” mruczy Madonna. „Nigdy nie powie na mój temat nic złego”.

To ostatnia scena, w której widzimy Sylvio Ciccone (przyjaciołom znanego jak Tony). Nagranie wyemitowane w telewizji wieńczy scena z trasy Madonny, Virgin Tour z 1985 roku. Pod koniec piosenki „Material Girl” przez muzykę przebija się jego głos:

„Madonna! Schodź ze sceny, w tej chwili!” – wrzeszczy.

„Tatusiu” pyta Madonna – „czy to Ty?”

„Wracasz ze mną do domu, młoda damo”.

„Ale tatusiu, tak dobrze się bawię…”

„Słyszałaś, co powiedziałem…”

Z tymi słowy na scenie pojawia się prawdziwy pan Ciccone i ściąga Madonnę ze sceny. Dziwne. W dalszej części wywiadu Madonna gawędzi o tym i owym. Na przykład:

Dyscyplina

Gdyby nie to, że mój ojciec był taki surowy, dzisiaj nie byłabym tym, kim jestem. Myślę, że nauczył mnie dyscypliny, która pomogła mi w życiu i karierze, i że dzięki niej potrafię ciężko pracować, zarówno na akceptację, jak i na przywileje.

Walka o uczucia pana Ciccone

Moje rodzinne przezwisko to „Gęba”. Wychowując się w licznej rodzinie, wszyscy ze sobą rywalizowaliśmy i oprócz tego, że głośno krzyczeliśmy i usiłowaliśmy zwrócić na siebie uwagę ojca, często wpadaliśmy w tarapaty, a w konsekwencji obrywaliśmy. Zależało mi na tym, aby mieć dobre oceny, bo ojciec nagradzał nas za każdą piątkę na świadectwie. Moim celem było mieć najlepsze świadectwo. Tak naprawdę nie interesowała mnie nauka, interesowało mnie zdobywanie jak najlepszych ocen. Za każdą piątkę ojciec dawał nam po ćwierć dolara i chciałam dostać jak najwięcej pieniędzy. Chciałam, by moi bracia i siostry zazdrościli mi.

Odkrywanie muzyki

W mojej rodzinie każdy uczył się grać na jakimś instrumencie. Mojemu ojcu bardzo na tym zależało. Przez półtora roku chodziłam na lekcje pianina, po czym przekonałam ojca, aby pozwolił mi chodzić na lekcje tańca. W ten sposób ominęły mnie kolejne nudne lekcje gry na pianinie, których nie znosiłam. W moim domu zawsze rozbrzmiewała muzyka – czy to z radia, czy to z płyt, czy to z łazienki, w której ktoś podśpiewywał. Hałas. Dużo hałasu.

Teledysk do „Express Yourself”

W tworzenie tego teledysku miałam największy wkład. Nadzorowałam wszystko (Madonna wylicza na palcach) – budowanie planu zdjęciowego, kostiumy, spotkania ze stylistami, makijażystami i kinematografem… Nadzorowałam casting, wybór kota – wszystko. Czułam się, jakbyśmy pracowali nad małym filmem. Pewnego dnia po prostu usiedliśmy i zebraliśmy do kupy wszystkie pomysły, jakie tylko przyszły nam do głowy. Miałam ich już kilka – chciałam, aby w teledysku pojawił się kot, chciałam też nawiązać do stylistyki filmu „Metropolis” (słynnego niemieckiego filmu fantasy z 1926 roku, ukazującego społeczeństwo, w którym wymyślną technologię połączono z niewolniczymi warunkami pracy. Obecnie prawa do filmu należą do grupy Queen, która zresztą wykorzystała jego fragmenty w swoim teledysku „Radio Ga-Ga”). Chciałam, aby w teledysku pojawili się robotnicy, scena, w której widać, jak ciężko, metodycznie pracują. David (reżyser) wpadł na pomysł, by kot powoli pił mleko, a w końcu je rozlał. To był świetny pomysł, ale wierzcie mi, musiał mnie do niego przekonać. Początkowo uważałam ten pomysł za głupawy, banalny, przywodzący na myśl jakiś artystowski film, jaki mógłby nakręcić student akademii filmowej. Ostatecznie cieszę się, że wykorzystaliśmy ten pomysł.  Ogólna wymowa tego utworu jest taka, że jeśli nie mówisz, czego chcesz, to tego nie dostaniesz. W rezultacie zniewala cię niemożność wyrażenia swoich uczuć i pragnień.

Pisanie piosenek

Wiele razy Pat Leonard przychodził do mnie z jakimś utworem – tak było na przykład z „Oh Father”, który został tylko nieznacznie przerobiony – puszcza mi go, a ja słucham go w kółko. Muzyka nasuwa mi pewne skojarzenia, pomysł na tekst, więc zaczynam pisać słowa. Innym razem przychodzę do Pata z pomysłem na piosenkę, dla której podstawą są albo słowa, albo konkretny nastrój, i mówię mu: „Nagrajmy coś takiego”. Czasem też mam pewną melodię w głowie – nucę mu ją, a Pat zapisuje ją w postaci akordów. Praca w ten sposób zabiera nam więcej czasu, bo sama nie gram na żadnym instrumencie. Sprawia to jednak, że utwór staje się jeszcze bardziej osobisty. Ze Stevem Brayem pracuję podobnie. Czasem przychodzi do mnie z utworem – ma już zwrotkę i refren, ale nie ma przejścia – pracujemy więc nad nim wspólnie.

Prince – oryginał

Myślę, że Prince żyje w odosobnieniu. Ja nie – i to podstawowa różnica między nami. Staram się wywrzeć na niego pozytywny wpływ. Zawsze byłam jego fanką – jest niesamowity, podziwiam go. Jest niezwykle odważny, wzbudza kontrowersje. Jest też wspaniałym muzykiem. Spotkaliśmy się kilka razy w nadziei na współpracę. Pierwotnie mieliśmy razem napisać musical, ale pomysł nie wypalił. Wydawało mi się, że niezbyt podoba mu się pomysł wspólnego nagrywania płyty, bo przerobił to już z wieloma innymi muzykami. W zeszłym roku odwiedził mnie w Nowym Jorku – przyszedł obejrzeć sztukę z moim udziałem. Nagle, po prostu dla draki, włączył taśmę z surowym materiałem, który nagraliśmy wspólnie na tych wszystkich naszych spotkaniach. Jedną z tych piosenek była właśnie „Love Song”. Pomyślałam, że jest naprawdę szalona i że może warto byłoby umieścić ją na płycie. Piosenka całkiem pasowała do pozostałych – opowiada o miłosno-nienawistnym związku. Prince zgodził się, więc zaczęliśmy pracować nad piosenką, odsyłając sobie nawzajem kolejne jej części. On pisał zdanie, ja dopisywałam kolejne, po czym on kontynuował opowieść. Dobrze się przy tym bawiliśmy. W piosence sama zagrałam na keyboardzie, a ponieważ nie znam się na tym zbyt dobrze, efekt był dziwaczny i dość interesujący.

Pierwszy chłopak

Po raz pierwszy chodziłam z chłopakiem, mając jakieś czternaście czy piętnaście lat. Zakochałam się w chłopcu o imieniu Russell. Był jedynym chłopakiem, który tańczył ze mną na szkolnych potańcówkach. Tańczyłam w wyjątkowo nieokiełznany sposób, co odstraszało chłopaków – poza tym i tak ich ignorowałam. Russel jednak też nieźle tańczył, do tego był o kilka lat starszy i nieco bardziej wyrafinowany… jako jedyny odważył się ze mną tańczyć. Podbił moje serce, bo się mnie nie bał (we wcześniejszych wywiadach, jako swojego pierwszego chłopaka, Madonna wymienia niejakiego jasnowłosego Ronny’ego Howarda, który był „tak śliczny, że napisałam sobie jego imię na tenisówkach. Goniłam go też po boisku, nie mając na sobie góry od mundurka”).

Nierozważna wyprawa na koncert Dawida Bowiego

Nie pamiętam, czyj koncert widziałam jako pierwszy, Eltona Johna czy Dawida Bowiego, ale oberwałam za wyjście na oba. Odbyły się one w Arenie, w bardzo niebezpiecznej dzielnicy Detroit, dokąd młode dziewczyny bynajmniej nie powinny udawać się same – a tak właśnie zrobiłyśmy. Okłamałam ojca, że spędzam noc u koleżanki, a tak naprawdę szłam na koncert. W obu przypadkach ojciec zadzwonił do domu koleżanki i wszystko się wydało. Dostałam szlaban. Pewnego lata chciałam wyjechać na obóz, ale nie mogłam, za to że poszłam na koncert Dawida Bowiego. Ale warto było. Pożyczyłam wtedy od koleżanki długą czarną pelerynę – kto wie, co miałam pod spodem? – i zrobiłam wielkie wejście. A to było najważniejsze.

Bóg

Miałam swoje własne wyobrażenie na temat Boga. Niektóre wyobrażenia na jego temat uważałam jednak za narzucone mi przez innych. Wierzę w Boga. Wierzę, że wszystko, co robimy, wraca do nas. Wierzę w to, że ludzie są z natury dobrzy, wierzę, że dobro jest najważniejsze.

Wrzawa wokół teledysku „Like A Prayer”

Jeśli osoby o otwartych umysłach uważnie obejrzą ten teledysk, uznają, że ma on bardzo pozytywne przesłanie i nie będą nim oburzone.  Teledysk opowiada o walce z rasizmem i przezwyciężeniu lęku przed ujawnieniem prawdy. Wielu ludzi jest świadkami przestępstw, nie chcą jednak o tym mówić, obawiając się kłopotów. Boją się stanąć w obronie drugiego człowieka. Poza tym sądzę, że związki osób różnych ras wciąż stanowią temat tabu, podobnie jak doświadczanie radości w kościele. W teledysku poruszam wiele tematów tabu, które wzbudziły w ludziach lęk. Uważam, że osoby, które wyraziły się krytycznie na temat tego teledysku, obawiają się swoich własnych uczuć dotyczących poruszanych w nim kwestii.

Krytyka

Słucham krytycznych uwag, o ile tyczą się mojej twórczości. Wychodzi mi to na dobre. Sądzę, że nie najlepiej znoszę krytykę, ale idzie mi coraz lepiej. Jeśli na 100 osób 99 wypowiada się pozytywnie na temat tego, co robię, i tak zapamiętam tylko tę jedną osobę, która wyraża się negatywnie.

Dobre strony bycia brunetką

Gdyby nie to, że właśnie kręcę film „Dick Tracy” (w reżyserii Warrena Beatty’ego), nie przefarbowałabym się na blond. Błagałam Warrena, aby nie kazał mi tego robić, bo minęło wiele czasu, nim moje naturalne brązowe włosy odrosły i bardzo chciałam się nimi nacieszyć. Chciałam być brunetką na czas promocji nowego albumu, który jest bardzo osobisty. Czułam się wspaniale, po raz pierwszy od lat mając naturalny kolor włosów. W ciemnych włosach jest coś egzotycznego. I nagle musiałam znów przefarbować się na blond, co poskutkowało pewnym kryzysem tożsamości. Kroczyłam pewną drogą i nagle musiałam z niej zboczyć. Kobiety o jasnych włosach postrzega się bardziej jako obiekty seksualne, postrzega się je jako bardziej impulsywne, mniej poważne… skłonne do uciech, ale niezbyt skomplikowane.

Aktorstwo

(Madonna wypowiada się z wyraźnym ożywieniem) Bardzo pragnę zdobyć uznanie jako aktorka. Zrozumiałam, że jeśli otoczymy się naprawdę doskonałymi aktorami, świetnym scenarzystą, reżyserem, czy garderobianym, trudno jest wypaść źle. W przeszłości kręciłam filmy w wielkim pośpiechu i nie miałam czasu na to, by sprawdzić, czy wszystko gra, jak należy. Zajmowanie się czymś przeciętnym to strata czasu. Trzeba mocno wierzyć w sens tego, co się robi, w przeciwnym razie jest to zwykła strata czasu.

Światowe problemy

Na świecie dzieje się wiele złego. Wielu ludzi potrzebuje naszej pomocy, musimy też rozwiązać wiele problemów związanych ze środowiskiem. Jeśli chodzi o AIDS – znam wiele osób, które zmarły na AIDS, i wiem, jak poważny jest to problem. Weźmy takie nowojorskie środowisko artystyczne. Za jakieś pięć lat żadnego z moich tamtejszych przyjaciół zapewne nie będzie już wśród nas. Bardzo mnie to boli. Kolejnym problemem jest to, co dzieje się z lasami deszczowymi. Nie uważałam tego tematu za bliski i szczególnie ważny, dopóki nie zapoznałam się z faktami. To problem znacznie poważniejszy niż wojna nuklearna, do której dojdzie lub i nie. Za pięćdziesiąt lat las deszczowy zniknie. Potrzebujemy go – wytwarza tlen, pochłania też szkodliwy dwutlenek węgla. Jest ważny dla badań nad lekiem na AIDS i raka – wiele leków otrzymuje się z roślin i zwierząt. W lesie tropikalnym wciąż żyje wiele nieznanych gatunków zwierząt, które mogą wymrzeć, a my nawet nie będziemy o tym wiedzieć. Wynalezienie takich leków jest bardzo ważne – na raka umarła moja mama, na AIDS umarł mój najlepszy przyjaciel (Madonna ma na myśli Martina Burgoyne, artystę, z którym przez jakiś czas mieszkała, zanim stała się sławna, i który zaprojektował okładkę amerykańskiego wydania singla „Lucky Star”).

Zakończenie wywiadu:

„Czy chciałabym coś dodać?” (Madonna zastanawia się dłuższą chwilę). Nie wiem. Pokój. (układa palce w literę „V”) . Pokój. „Make love, not war”To wszystko.