#BlastFromThePast: Karolina Korwin Piotrowska

Harper’s Bazaar Polska

czerwiec 2018
Daniel Matejczyk


Pierwszy raz z muzyką Madonny zetknąłem się prawie dwadzieścia lat temu. Pamiętam to doskonale, jak zastygły obraz w mojej głowie. Znajdowałem się w samochodzie, którym jechałem z rodzicami do przedszkola. Usłyszałem w radiu piosenkę „Frozen”, która szturmem podbijała stacje radiowe w Polsce i na świecie. Miałem to szczęście, że wychowywałem się w domu, gdzie mogłem śmiało posłuchać muzyki na antenie MTV. Takich podobnych sytuacji jak ta z 1998 roku mam w swoim życiorysie bardzo wiele. Kulminacją był rok 2005, kiedy Madonna wydała singiel „Hung Up”, promujący album „Confessions on a Dance Floor”. Oszalałem na jej punkcie i z czasem zacząłem interesować się artystką, jak i jej muzyką. Jako trzynastolatek znałem wszystkich fotografów mody, każdy zagraniczny magazyn mody, wybitnych projektantów, jak i artystów, którymi inspirowała się Madonna. Do dzisiaj inspiruje mnie swoją pewnością siebie, ambicjami i niezwykłym podejściem do życia. Jest moją życiową inspiracją. Kiedy obchodziła swoje 50. urodziny, przygotowywałem się do pierwszej klasy liceum. Później ogłoszono pierwszy historyczny koncert Madonny na lotnisku Bemowo, 15 sierpnia 2009 roku. Upłynęła dekada, a dzisiaj artystka świętuje swoje 60. urodziny. Gdyby ktoś dziesięć lat temu powiedział mi, że będę przygotowywać wspólnie z magazynem „Harper’s Bazaar Polska” jedną z największych akcji urodzinowych, nigdy bym w to nie uwierzył. Długo zastanawiałem się nad tym, co mogę napisać o Madonnie, o której napisano już prawie wszystko. Wszyscy wiedzą, że sprzedała ponad 300 milionów płyt na świecie, że jej trasy uznawane są za jedne z najbardziej dochodowych w historii, a od trzydziestu pięciu lat przekracza granice, podąża własnymi ścieżkami, przy tym ciężko pracuje i pomaga najuboższym. W jednym z ostatnich wywiadów odmówiła rozmowy na temat tego, co było, chciała skupić się na tym, co jest tu i teraz. Aktualnie mieszka w Portugalii i jest matką sześciorga dzieci, w tym czwórki adoptowanych w Malawi. Tym zachowaniem uświadomiła mi, że w tym tkwi jej moc, skupia się na tym, co jest, a nie na tym, co było. Madonna ma świadomość swoich osiągnięć, ale wciąż jest aktywna zawodowo. Nie powiedziała ostatniego słowa i nie odcina kuponów jak większość piosenkarek w jej wieku.

Do wspólnego świętowania 60. urodzin Madonny zaprosiłem dziennikarkę Karolinę Korwin Piotrowską, która, jak sama przyznaje, jest wielką fanką Madonny i fascynuje ją jako artystka.

Pierwsza myśl, która pojawia się w Pani głowie, kiedy słyszy Pani imię Madonny? – zadaję pierwsze pytanie.

Myślę o buncie, oryginalności, nonkonformizmie i odwadze – odpowiada niemal natychmiast.

Nie uważa Pani, że Madonna jest jedyną artystką, która jest krytykowana dlatego, że wciąż żyje i jest obecna na scenie muzycznej? – kontynuuję.

Myślę, że nie jest krytykowana za to, że żyje, ale dlatego, że wciąż pozostała sobą. Niczego się nie boi, niczego się nie wstydzi i nie przejmuje się tym, co ludzie o niej pomyślą. Bez względu na to, w jakim kraju żyjemy, osoby wystające ponad przeciętność dostają po głowie. Całym swoim zachowaniem udowadnia, że wiek to tylko cyfra, a pesel jest kompletnie nieważny. Ona w głowie urodziła się młoda i też młodo odejdzie z tego świata. Jest sobą, a z drugiej strony dla osób takich jak ja jest pewnego rodzaju fascynacją i dowodem, że naprawdę nie wolno interesować się tym, co inni ludzie o Tobie powiedzą. Trzeba to robić ze wszystkimi tego rodzaju konsekwencjami. Madonna robi to w mistrzowski sposób i w mistrzowski sposób ponosi tego konsekwencje – podkreśla dziennikarka.

Kiedy pierwszy raz zobaczyła Pani Madonnę? – pytam z ekscytacją w głosie.

Pierwszy raz zobaczyłam ją w telewizji na antenie MTV. Pamiętam „Like a Virgin”, byłam wtedy dzieckiem, doskonale zapamiętałam ten strój i zachowanie. Pamiętam także „Holiday”. Moja matka pewnego razu powiedziała, że ona jest tak brzydka, że nie można przestać się na nią patrzeć. Coś w tym było. Nie była wówczas nader atrakcyjna, ewidentnie pracowała nad swoim stylem. Prawdę mówiąc, nie zdawałam sobie sprawy z tego, co oglądam. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie i nie mogłam się od niej odczepić. Zaczęłam się nią interesować, wycinałem jej zdjęcia, miałam nawet plakaty z jej wizerunkiem, które były w „Bravo”. Była fascynująca i taka inna. Zawsze interesowali mnie ludzie niegrzeczni, bo sama do takiej grupy należałam. Ta fascynacja zaczęła narastać. Nie była to do końca fascynacja muzyczna, aczkolwiek okazało się przed wywiadem z Panem, że mam wszystkie jej albumy na swoim iPadzie. To jest jedyny wykonawca, którego płyt słucham, poza Hey oczywiście. Mało jest takich artystów, o których rzeczywiście mogę powiedzieć, że towarzyszą mi przez całe życie. Kora była taką osobą, tylko że była znacznie starsza. Tutaj mamy do czynienia z podobnymi naturami, natura buntownika, natura nonkonformisty, natura takiej osoby, która bierze konsekwencje swoich działań. Kiedy wiele lat później zobaczyłam w internecie jej występ na pierwszej gali MTV z piosenką „Like a Virgin”, oszalałam. Dla mnie kluczowe nie było to, co działo się na scenie, ale to, co widziałam na widowni. Co zostało pięknie pokazane, jak wszyscy elegancko ubrani siedzą i nie wiedzą, co oglądają. Ich miny są genialne, nie zdają sobie sprawy z tego, że są świadkami historii.

Od tego występu minęły prawie trzydzieści cztery lata! Najsmutniejsze jest to, że wraz z Michaelem Jacksonem to ona stworzyła MTV, które dzisiaj nie docenia tego, co osiągnęła, a stacje muzyczne nie chcą grać jej w radiu.

Ale ona się tym kompletnie nie przejmuje! Z jej pozycją i dorobkiem, ilością sprzedanych płyt, myślę, że może sobie pozwolić na to, aby się nie przejmować takimi osobami.

Jest także prawdopodobnie, znowu, jedyną artystką, która tak otwarcie pomaga najuboższym, za co jest szeroko krytykowana.

Oczywiście! Pomagała innym, zanim to stało się modne.

W 2006 roku założyła fundację Raising Malawi, gdzie podkreśla, że Malawi jest jej drugim domem. Adoptowała czwórkę dzieci, dając im nowe życie. A w zeszłym roku otworzyła pierwszy szpital nazwany na cześć jej córki Mercy James w Malawi. Ludzie jednak wciąż wypominają jej, że pomaga tam, gdzie nie powinna, albo w ogóle o tym nie mówią.

Ale mądrzy ludzie nie interesują się tym, co inni myślą. Uważam, że Madonna jest bardzo mądra i inteligentna. Możemy wnioskować to z jej wywiadów i tego, jak się zachowuje, co mówi, jak mówi i do kogo mówi. Jest niezwykle oczytaną osobą, która dba o swój rozwój intelektualny. To widać z jej inspiracji, podejścia do świata, ma bardzo otwarty umysł. To kolejne podobieństwo do Kory. Cały czas trzeba dbać o ten mięsień, który nieużywany zanika. Nie przejmuje się tym, kiedyś może było jej przykro, a jej słynne przemówienie pokazało, że ma pełną świadomość tego, co ją spotkało, jak była traktowana, aż w końcu jest świadoma swoich osiągnięć. Doskonale wie, kim jest dla wielu ludzi i jak przełomowe są jej gesty. Z pozoru wydawałoby się, że to tylko gesty, ale jak sami doskonale wiemy, gest znaczy znacznie więcej.

To słynne wystąpienie w trakcie Billboard Women in Music w 2016 roku pokazało, jak ogromną moc ma Madonna, która w jawny sposób skrytykowała przemysł muzyczny, którym rządzą mężczyźni.

Mężczyźni, którzy są do tego negatywnie nastawieni, nietolerancyjni, skupieni tylko i wyłącznie na cyfrach. To jest fenomenalne przemówienie, które na świecie odbiło się ogromnym echem. To przemówienie w pewien sposób zrobiło wiele dobrego. Zobacz, jakie były reakcje kobiet zgromadzonych na gali, jak i publiczności, która była ewidentnie za nią. Trzeba mieć ogromną odwagę, aby wyjść przed szereg ludzi i powiedzieć to, co ona powiedziała, z głowy, z emocjami i autentyczną prawdą. Nikt nie ma wątpliwości, że to, co powiedziała, jest prawdą.

Nie odnosi Pani wrażenia, że to, co dzieje się wokół Madonny, przypomina Pani momenty sprzed 18 lat, kiedy krytykowano Jacksona, który był nazywany dziwakiem?

Musimy pamiętać, że w przypadku Jacksona mamy do czynienia z historiami seksualnymi. Jackson padł ofiarą rodziny, jak i show-biznesu. Wiemy już coraz więcej o tym, jak żył, że był ofiarą systemu i swojej dysfunkcyjnej rodziny. Tutaj mamy zupełnie inny kontekst. Z jednej strony mówimy kobietom bądź sobą, bądź taka, jaka chcesz, a z drugiej strony bądź piękna, młoda, cudowna. Madonna jest prekursorką na rynku zabiegów estetycznych. Z jej dorobkiem i przekazem, to, co robi z twarzą i innymi częściami ciała, kompletnie mnie nie interesuje. Patrzę na nią jak na dziecko swoich czasów, na kobietę, która gdzieś podjęła wyzwanie dotyczące metryki i robi to na swoich zasadach. Byłam na kilku koncertach i myślę sobie, że to, jaką ma twarz, mniej lub bardziej naciągniętą, jest nieważne. Ponieważ to, co wyprawia na scenie, jest niezwykłe! Jej ciało wygląda genialnie, wyćwiczone, dbała o to zawsze. Myślę, że ludzie mają z tym ogromny problem, przy wszystkich pozorach tolerancji dla ludzi, którzy podejmują walkę z wiekiem. Ona to robi na swoich warunkach i zawsze to robiła. Taki jest los osób publicznych w dobie mediów społecznościowych, które są wystawione na ogromną krytykę. Myślę, że w ostatnich latach pojawianie się Madonny elektryzuje wszystkich. Czy to Marsz Kobiet w Waszyngtonie na początku 2017 roku, czy majowa MET Gala. Marsz Kobiet był takim momentem, w którym zobaczyłam, jak ważną osobą jest Madonna. Żyłam w poczuciu, że jest odstawiana na bok, schodzi na dalszy plan. Miliony ludzi wyszły na ulicę. Julia Roberts, Meryl Streep. Ale pojawiła się Madonna, na którą wszyscy czekali. W momencie, w którym pojawiła się na Marszu, mówiono tylko o niej. Później Cher, Jane Fonda. Wielu ludzi mówi, że kobiety w ich wieku tak nie wyglądają, ale mówię sobie, co mnie to interesuje. Ważniejsze jest to, czy mają przekaz. Nie patrzyłam na nią, jak wygląda, ale patrzyłam na kogoś, kto swoim kolejnym gestem daje dowód, że nigdy nie kłamał, a przekaz był szczery i świadomy.

Wystąpienie na Marszu Kobiet w Waszyngtonie było kontynuacją jej dziedzictwa i walki o prawa kobiet, ale także o prawa człowieka, o które tak zacięcie walczy od samego początku. Dzisiaj wiele artystek podpina się pod panujące trendy społeczne, spójrzmy na Beyonce, która podpięła się pod szeroko komentowany feminizm.

Madonna zrobiła to, zanim stało się to modne, sprzedała swoje życie prywatne na określonych przez siebie warunkach. „W łożku z Madonną” było filmem, który wywołał ogromne kontrowersje, a pamiętajmy, że było to przed erą Big Brothera, przed internetem. Zrobiła to na własnych zasadach. Kiedy wydała album „Sex”, feministki ją potępiły. Jeżeli mowa o wytyczaniu trendów, Madonna dała młodym kobietom zielone światło, pokazując, że to od nich zależy, co zrobią. Kobiety nie miały tej świadomości. Artystka powołuje się na bardzo konkretne wzorce kulturowe, między innymi na wzorzec Marilyn Monroe w teledysku „Material Girl”. Powołuje się na kobietę, która stała się symbolem zniewolenia, symbolem seksualnym, czy kobietą zabawką. Marilyn Monroe w różowej sukience, a Madonna w różowej sukience to dwa zupełnie inne komunikaty. Marilyn Monroe była podległą kobietą mężczyzn, która zbierała od nich brylanty, a Madonna sama decyduje o sobie, traktując mężczyzn jak zabawki.

Nie uważa Pani, że jesteśmy świadkami kolejnej rewolucji seksualnej, która dopiero za dwadzieścia lat zostanie doceniona? Historia lubi się powtarzać.

Będziemy jej dziękować. Ba! Już jej dziękujemy. To, że Madonna pokazuje, jak bardzo wyzwoloną jest kobietą, oraz fakt, że nie interesuje się tym, co myślą inni, to jest pewnego rodzaju receptą na szczęście. Skupia się tylko na tym, aby być szczęśliwą, bo wie, że jeżeli będzie szczęśliwa, to takie też będzie jej otoczenie. Ma ogromną odwagę, która jest kluczowym słowem, które ją definiuje. Pomyślimy, kto jak nie Madonna? To przecież ona wydała „Eroticę” i wspomnianą przez nas książkę „Sex”, gdzie pokazała aspekty ludzkiej seksualności, do tej pory wstydliwie zakrywane. Bawiła się różnymi symbolami na długo, zanim stało się to modne i popularne. Była prekursorką na wielu dziedzinach. Ja już jej dziękuję za to, co zrobiła, i uważam, że kobiety w moim wieku powinny jej dziękować, a młode kobiety powinny nosić ją na rękach, bo przygotowuje im wspaniały grunt pod to, że w momencie, kiedy skończą 60 lat, będą mogły żyć tak, jak im się podoba.

Czytaj także: Karolina Korwin Piotrowska, Dupsko Madonny (Felieton O2)

Pamiętam, jak stanęła Pani w obronie Madonny w jednym z programów telewizyjnych, w którym skrytykowano jej strój na Gali MET w 2016 roku, gdy odsłoniła biust i pośladki. 

Idealnie znalazła się w konwencji. Pamiętajmy, czym tak naprawdę jest MET Gala, która jest niczym innym jak wariactwem na temat mody. Jeżeli Madonna zakłada coś na siebie, to doskonale wie, dlaczego to robi. Jest niezwykle świadoma, estetyczna, prowokacyjna. W tym roku przejęła kompletnie kontrolę na MET Gali, śpiewając „Like a Prayer” w otoczeniu mnichów. Kto był najważniejszy? Madonna. Pokazała wszystkim ich miejsca w szeregu. Chcę w jej wieku mieć chociaż dziesięć procent energii, którą ona ma. Wiek w jej przypadku to nic innego jak nieobowiązująca cyfra.

Madonna od samego początku stworzyła samą siebie, wykreowała się i zawdzięcza to własnej, ciężkiej pracy.

To wynika przede wszystkim z pokolenia i czasów, w jakich Madonna zaczęła tworzyć. Epoka wielkich agentów, jak i wytwórni, które zaczęły tworzyć gwiazdy od nowa, przypada na lata 90., gdzie stało się to ewidentnie ogromnym przemysłem. Madonna wywodzi się z pokolenia, które było zdane samo na siebie. Oczywiście to niesie ze sobą wiele plusów i minusów. Minusem może być na przykład fakt, że była bardziej nastawiona na wyzysk i było jej znacznie trudniej się przebić. Ogromnym plusem natomiast jest to, że całkowicie pozostała zależna od siebie. Jest nauczona, że jeżeli sama czegoś nie zrobi, to nikt inny za nią tego nie zrobi. Musi mieć pomysł, który wykreuje. Nie jest produktem, a wyjątkową osobowością. Spójrzmy na to, z jak utalentowanymi twórcami współpracowała na przestrzeni lat, których sama wynajdywała. Madonna trafiła w ręce wytwórni, ale to ona stawiała warunki. Walczyła o niezależność i jest do dzisiaj jedną z nielicznych niezależnych artystek w historii.

Wciąż pozostaje sobą.

Jest niepodrabialna.

Istniało wiele gwiazd, które chciały być jak Madonna. Czasem wręcz szukano na siłę podobieństw. Historia pokazała, że część z tych gwiazd nie przetrwała próby czasu.

Tak, nie udało im się. Pamiętajmy, że Madonna to kompilacja osobowości i czasów, w jakich się pojawiła i zaczęła tworzyć — mówi dziennikarka. To był moment przełomu w kulturze, wejścia w życie nowego pokolenia, wszystko zagrało na jej korzyść. Sama byłaby gwiazdą bez względu na to, w jakich czasach by się urodziła. Przełom, który miał miejsce, czy pojawienie się pierwszej stacji muzycznej MTV, nowej technologii i nowego sposobu konsumowania muzyki, a w końcu to, jak media zaczęły funkcjonować. Madonna jest jedną z nielicznych gwiazd globalnych. Dzisiaj możemy tak powiedzieć o Beyonce. Tak jak Michael Jackson czy Whitney Houston, Madonna jest gwiazdą globalną. Byli znani dokładnie wszędzie.

Madonna słynie również z niepohamowanych ambicji, jeśli chodzi o świat kina. Wystąpiła w wielu produkcjach filmowych, które w większości przypadków zostały bardzo chłodno przyjęte.

Nie jestem fanką Madonny jako aktorki. Ma problem wyjścia poza siebie. Cały czas jest Madonną, ale to jest problem większości tego typu silnych osobowości. Najbardziej podobała mi się w „Dicku Tracym” i „Ich Własnej Lidze”. Mamy tutaj dwie, odmienne role. Z jednej strony femme fatale u boku Warrena Beatty’ego, a z drugiej uroczą sportsmenkę. Uważam, że są to jej dwie najlepsze role, a samo próbowanie jest świetne. W przypadku tak wielowymiarowej osobowości to ona ma inne pola, na których sprawdza się znacznie lepiej.

Kiedy rozmawiamy o ulubionym albumie wokalistki, moja rozmówczyni sięga do torebki po telefon, aby sprawdzić, czego najchętniej słucha.

Gdybym musiał osobiście wybrać swój ulubiony album, byłby to dla mnie duży problem, ponieważ z częścią z nich jestem sentymentalnie związany. Kocham erę disco z czasów „Confessions on a Dance Floor”, ale także „Ray of Light”. A co lubi moja rozmówczyni?

Myślę, że „Ray of Light”, bardzo lubię „Music”, „Eroticę” i coraz bardziej podoba mi się „Rebel Heart”.

Coraz bardziej?

Nie doceniłam tego albumu w momencie, w którym został wydany. Byłam trochę załamana, jednak później pomyślałam, że w tym jest coś ważnego i wiedziała, co robi. Oczywiście numerem jeden zawsze będzie „Vogue”. Jako fanka starego kina, glamour w hollywoodzkim wydaniu, jak i czarno-biały teledysk, absolutnie mistrzostwo świata.

Myślę, że „Ray of Light” jest jednym z najważniejszych albumów w jej karierze, za który otrzymała aż cztery statuetki Grammy.

Tak! Nagle zaczęto postrzegać Madonnę jako artystkę przez wielkie A.

Uważam, że dostała te nagrody, ponieważ album nie jest w żaden sposób kontrowersyjny. Jest niezwykle przełomowy pod wieloma względami. Myślę sobie, że Ameryka nie lubi kontrowersyjnych artystów.

Absolutnie tak! W całej swojej pseudotolerancyjności Ameryka jest bardzo konserwatywna, a Madonna konserwatywna nie jest w ogóle.

Tak jak większość artystek, które są neutralne, nie poruszają żadnych ważnych kwestii.

Uważam, że artysta nie może być neutralny. Szczególnie w dzisiejszych czasach. Nie chcę nawet słyszeć, że ktoś jest dzisiaj neutralny. Na samą myśl robi mi się niedobrze. Uważam, że żyjemy w takich czasach, że artyści powinni się wypowiadać. To jest bardzo ważne, bo żyjemy w czasach, które pokazują, że za długo byliśmy neutralni, udawaliśmy, że wszystko jest w porządku.

Z drugiej strony, wielu ludzi krytykuje artystów za to, że angażują się w politykę.

Ale trzeba mówić o tym, co jest bliskie człowiekowi. Jest to obowiązek artystów w dzisiejszych czasach. Doskonale wiemy o tym, że politycy są zakłamani i nieprawdziwi. Artysta z kolei jest ostatnią ostoją wolności, szaleństwa i nieprzewidywalności. Muszą opowiedzieć się, po której stronie są w kontekście społecznym. To, co dzieje się w kontekście społecznym na świecie, w kwestiach tolerancji, praw człowieka, jest straszliwe. Mam wrażenie, że żyjemy w bańce, która sugeruje nam, że jest cudownie, a jest wręcz odwrotnie. Obowiązkiem artysty jest bić na alarm. Jeżeli nie mówi o prawach człowieka, prawach obywatela, prawach kobiet, ekologii czy dbania o środowisko, cofamy się! Zbyt wielu artystów, jak i ludzi publicznych jest neutralnych. Artyści mogą coś z tym zrobić i wierzę, że Madonna da mocny sygnał w kontekście tego, co dzieje się na świecie. Jest ogromną przeciwniczką polityki Donalda Trumpa, jest profeministyczna i bardzo za prawami człowieka. Mam nadzieję, że poruszy tak ważne kwestie i zmusi ludzi do myślenia. Mamy takie czasy, że artysta, który chce nazywać się artystą, musi mówić o rzeczach ważnych. Niekoniecznie o polityce czy agitacji, ale musi mówić po to, aby ludzi zaczęli dostrzegać, w jakim świecie żyją.

Od początku swojej kariery Madonna jest zaangażowana w to, co dzieje się na świecie. Pierwsza mówiła o seksie, jego konsekwencjach i chorobach, jak i prawach człowieka. Walczy o równouprawnienie na świecie, a także o mniejszości seksualne. Zwraca także uwagę na ekologię.

Madonna zaczęła to robić, zanim to się stało modne, wciąż zwraca uwagę na to, co się dzieje. Trasy koncertowe również mają element polityczny, ale także społeczny i obyczajowy. Polityka jest na dalszym planie. Nie ukrywa, że nie jest fanką Trumpa. Jego zwycięstwo jest objawem globalnego zjawiska, a ona jako jedyna będzie w stanie uderzyć w elementy nacjonalizmu, braku tolerancji, antyfeminizmu, które nas cofają. Trump jest tego ucieleśnieniem, a Madonna zawsze z tym walczyła. To będzie głos, na który każdy czeka, a może okazać się bardzo ważny. Mało jest takich artystów, na których głos czekam, a na jej najbardziej. Interesuje mnie przekaz kobiety, bo jak spojrzymy na jej działalność, jej głos jest silny i niewiarygodny.

Mam wrażenie, że jej głos zyskał na znaczeniu jeszcze bardziej.

Okazuje się, że trzeba jej słuchać, ponieważ w wielu przypadkach miała rację znacznie wcześniej. Spójrzmy na to, co zrobiła, czego dokonała, uświadomiła swoimi pozornie kontrowersyjnymi działaniami i zachowaniem. Madonna ma to trzecie oko, wyjątkowy zmysł, który czyni ją wielką artystką i odważną osobowością.