Wyuzdana prawda

Newsweek

2 listopada 1992
David Ansen
Tłumaczenie: RottenVirgin

Na kilka tygodni przed premierą książki „Sex” i nowej płyty „Erotica”, Madonna spotyka się w Los Angeles z dziennikarzem „Newsweeka”, Davidem Ansenem. Ma na sobie czarny obcisły kostium w prążki i modne buty na ciężkim koturnie. Na zębie nosi złotą nakładkę z literą D jak Dita Parlo, jej alter ego stworzone na potrzeby książki „Sex”. Książki, o której mówi: „Mam nadzieję, że okaże się szokująca. Niektórych trzeba zszokować”.

Czy sądzi Pani, że za pomocą tej książki naprawdę uda się Pani zmienić podejście ludzi do seksu?

Sądzę, że ta książka może zapoczątkować zmiany. W pewnym sensie uważam się za rewolucjonistkę. Myślę, że książka pomoże ludziom naprawdę się otworzyć. Jeśli o mnie chodzi, w zupełności mi to wystarczy.

Uważa się Pani za seksualną misjonarkę?

Można to tak ująć. Seks jest w pewnym sensie metaforą, bo tak naprawdę podstawą mojego przesłania jest miłość, tolerancja, akceptacja. Ujęłabym to tak: każdy z nas ma inne potrzeby i pragnienia, inne fantazje. Nie powinniśmy nikogo oceniać ani potępiać za to, że te pragnienia czy fantazje są inne od naszych.

W książce można obejrzeć zdjęcia, do których pozowała Pani nago w miejscach publicznych: w pizzerii, na stacji benzynowej, łapiąc stopa na autostradzie. Jak udało się zrobić te zdjęcia?

Robiliśmy je spontanicznie.

Gapie byli w tych miejscach zupełnie przypadkowo? Nie wiedzieli, że się Pani rozbierze?

Nie byli podstawieni. Kiedy przyjechaliśmy do pizzerii, weszłam do środka, mając na sobie jedynie płaszcz. Steven Meisel (fotograf) poszedł zamówić kawałek pizzy. Kiedy ustawił sprzęt, powiedział tylko: „dobra, lecimy”. No i zrzuciłam płaszcz, usiadłam i jadłam swój kawałek pizzy. Ludzie oczywiście wszczęli alarm, ktoś chciał dzwonić na policję, więc musieliśmy wyjść i przenieść się gdzieś indziej. Ale było naprawdę zabawnie. Kiedy robiliśmy zdjęcia, na których łapię stopa na autostradzie, mając na sobie tylko buty, nie mogłam przestać się śmiać. Czułam się, jakbym cofnęła się do czasów mojego dzieciństwa.

Ludzie rozpoznawali Panią?

Nie sądzę. Niczego nie planowaliśmy, po prostu jeździliśmy z miejsca na miejsce, a kiedy spodobał nam się jakiś plener, po prostu się zatrzymywaliśmy.

Zawsze udawało się Wam uciec, zanim przyjechała policja?

Tak, ale niemal doszło do tego, że wręcz staraliśmy się wpaść w tarapaty, bo nikt nie zwracał na nas uwagi.

Zgadza się Pani z opinią, że jest Pani ekshibicjonistką?

Tak. Myślę, że wszyscy artyści są ekshibicjonistami, czy się do tego przyznają, czy nie.

Czy świadomość tego, że po wydaniu książki Pani nagie ciało zobaczą miliony ludzi na całym świecie, jest dla Pani dodatkowym bodźcem?

To zabawne. Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. Czuję się modelką na kartach własnej książki. Czuję się dobrze ze swoją nagością. Oczywiście zdarza się, że patrzę na siebie w lustrze i coś mi się nie podoba. Chyba każdy tak ma. Wynajdę wszelkie niedoskonałości. Myślę sobie na przykład: „Boże, dlaczego nie jestem wyższa?”, „Czemu mam akurat taki kolor włosów?”. No, ale taką już mnie stworzono. Mamo, tato, dzięki.

Odkąd zaczęła Pani ćwiczyć, bardziej lubi Pani swoje ciało?

To nie tak, że bardziej lubię swoje ciało, po prostu bardziej lubię siebie. Z pewnością za pomocą książki chciałabym przekazać ludziom między innymi to, by uczyli się cieszyć się swoim ciałem i kochać je bez względu na wszystko.

W książce jest tylko jedno zdjęcie przedstawiające nagiego mężczyznę w całej okazałości.

Tak. To pewnie jedno ze zdjęć zrobionych w klubie Gaiety (męski klub ze striptizem – przyp. red.). Striptizerzy z Gaiety to jedyni mężczyźni, którzy zgodzili się rozebrać. Większość mężczyzn, których można zobaczyć na zdjęciach, była bardzo nieśmiała.

Zdjęcia w stylu sado-maso, do których pozuje Pani z wytatuowanymi kobietami, zapewne nie spodobają się wielu osobom. Mnie uderzyło to, że mimo wszystko, zdjęcia te są dość figlarne.

Uważam, że w książce jest wiele humoru. Kto to przeoczy, ten wiele straci.

Co fascynuje Panią w wiązaniu partnera?

Nie wiem, z czego wynika ta fascynacja, być może z mojego katolickiego wychowania. Kiedy byłam dzieckiem, zauważyłam, że pewne rzeczy robi się w ramach pokuty. Znam ludzi, którzy spali na wieszakach albo klęczeli na surowym ryżu i godzinami się modlili. Zauważyłam, że towarzyszył temu pewien rodzaj ekstazy. Gdy byłam dzieckiem, pojęcia te wydawały mi się pokrewne. Z wiązaniem jest podobnie jak z ukrzyżowaniem. Ukazuje ono ideę poddaństwa, uległości. Fascynuje mnie to. W liturgii Kościoła Katolickiego można dostrzec pewien związek między bólem a rozkoszą. To także kojarzy mi się z sadomasochizmem. Jest jeszcze kwestia odgrywania ról. Jest coś podniecającego w tym, że ktoś, kto na co dzień jest agresywny i władczy, nagle wciela się w zupełnie inną rolę, daje się związać, poddaje się komuś, kto przejmuje ster, strzela z bata. Muszę jednak podkreślić, że cokolwiek się dzieje, musi się dziać za przyzwoleniem drugiej strony. Nie może być mowy o przemocy czy wykorzystywaniu drugiej osoby.

Wiele zdjęć w książce jest autoerotycznych. Jedno z nich przedstawia masturbację.

Myślę, że właśnie tu ma swój początek erotyzm – w tym, jak traktujemy swoje ciało, jak siebie postrzegamy i jaki mamy kontakt z samym sobą.

Porozmawiajmy o muzyce. Wiele piosenek na albumie „Erotica” opowiada nie tyle o miłości, ile o rozstaniu. W tych piosenkach słychać wyraźną gorycz. Wiele tekstów opowiada o bólu, cierpieniu i zadawaniu cierpienia.

Zgadza się. Zawsze jest tak, że im więcej wiemy, tym głębiej sięgamy. Ból, żal, gorycz – te uczucia od zawsze we mnie drzemały, ale nie byłam gotowa ich uzewnętrznić. Teraz jestem.

Czy sądzi Pani, że Pani romantyzm ustąpił miejsca cynizmowi?

Tego bym nie powiedziała. W głębi serca nadal jestem romantyczką. Nadal wierzę w prawdziwą miłość. Oczywiście, doświadczenie sprawia, że stajemy się coraz bardziej cyniczni. Jeśli chce Pan doświadczyć ekstremalnych uczuć, proponuję stać się bardzo sławnym. Nagle wszystkich tych ekstremów zaczynamy doświadczać codziennie.

Nie obawia się Pani tego, że książka może jedynie zwiększyć szaleństwo?

Nęka mnie tylu świrów, że kolejnych pięciu nie zrobi mi różnicy. Nie mogę o tym myśleć, gdy tworzę.

Nadal rozmawia Pani z Warrenem Beattym?

Nie (śmiech). Nie jesteśmy wrogami, nic z tych rzeczy. Ale Warren jest żonaty, założył rodzinę i wydaje mi się, jakby przeprowadził się gdzieś za granicę. Ale jest wspaniałym facetem, naprawdę. Wiele się od niego nauczyłam.

Zawsze wprowadzała Pani do głównego nurtu elementy kultury niszowej, np. vogueing. Czy można powiedzieć, że teraz przedstawia Pani szerokiej publiczności świat klubów gejowskich czy klubów sado-maso, takich jak The Vault?

Tak, można powiedzieć, że wprowadzam do głównego nurtu to, co uważa się za wywrotowe w sferze seksualnej.

Kiedy wybiera się Pani na imprezę gdzieś do klubu w Los Angeles czy Nowym Jorku, traktuje Pani to wyjście po prostu jak wypad na imprezę czy może szuka Pani inspiracji?

To zależy. Ja cały czas szukam inspiracji. Jestem jak gąbka, obserwuję rzeczywistość, interpretuję ją po swojemu, cytuję ją. Życie niezwykle mnie inspiruje. Lubię obserwować ludzi, wszystko jedno czy jestem w The Vault, czy w centrum handlowym w Los Angeles. Wszędzie można trafić na odszczepieńców. Najlepsze w byciu osobą anonimową jest to, że można podpatrywać ludzi, zamiast być kimś, kogo oni podpatrują.

Ma Pani czasem dość bycia Madonną?

Tak. Czasami mam ochotę po prostu iść do kina i nie musieć się opędzać od innych. Nie mogę na przykład wyjść do sklepu spożywczego, a zdarza się, że moje asystentki nie kupują dokładnie tego, o co proszę. Wtedy myślę sobie: „Boże, gdybym tylko mogła sama pójść do sklepu, kupiłabym sobie te płatki, co trzeba”.

Na czym Pani zdaniem polega różnica między erotyką a pornografią? Czy istnieje w ogóle coś, co uważa Pani za pornografię?

Filmy snuff. Sednem sprawy zawsze jest obopólna zgoda.

Czy w książce zawarła Pani wszystko, co chciała Pani zawrzeć? Warner Bros. nie narzucał Pani żadnych ograniczeń?

Nie, nie było ani jednego zdjęcia, którego zabroniono by mi opublikować. Nasza współpraca układała się znakomicie.

Czytała Pani kontrowersyjne eseje Camille Paglii na swój temat? Wygląda na to, że jest Pani dla niej istną boginią.

Wiem, że wspomina o mnie we wszystkich artykułach. Wydaje jej się, że naprawdę dobrze mnie zna. Czytałam wiele jej wypowiedzi na mój temat. Pisała na przykład o moim występie w programie „The Arsenio Hall Show” i sądzę, że ją rozczarowałam, bo w tym programie po prostu się wygłupiałam. Przypuszczam, że Camille chciała, bym wcieliła się w rolę wojującej feministki.

Chciałaby Pani ją poznać?

Najpierw chciałabym zobaczyć ją w tym samym pomieszczeniu, a potem zdecydowałabym, czy chcę do niej podejść.

Ma Pani świadomość tego, że pisze się na Pani temat rozprawy naukowe?

Tak, to zabawne. Pochlebia mi to.

Czy kiedykolwiek przypuszczała Pani…

Wie Pan, nigdy w życiu nie przypuszczałabym, że tak będzie. Ale stało się. Takie życie.

Po wydaniu tej książki na pewno pojawią się pytania typu „Czym ona to przebije?”. Jak skupi Pani na sobie uwagę po wydaniu książki „Sex”?

Takie pytania sugerują, że wydałam tę książkę jedynie dla rozgłosu. To nieprawdopodobna zniewaga. Czy kiedy DeNiro zagra świetną rolę w filmie, ktokolwiek pyta, jaki będzie jego kolejny ruch? Nie. Więc dlaczego wszyscy o to pytają, gdy chodzi o mnie?

Bo temu, co Pani robi, zawsze towarzyszy pewien skandal.

Według mnie, skandal jest jedynie odzwierciedleniem cudzych kompleksów. Gdyby tylko ludzie potrafili ocenić rzeczy według ich rzeczywistej wartości. Czy ta piosenka jest dobra, czy ten teledysk jest dobry, czy ta książka jest dobra, czy ten film jest dobry? Rzecz w tym, że sfera, w obrębie której postanowiłam wyrażać siebie, to sfera seksualności. Seksualność z kolei zawsze była tematem tabu. Staram się to zmienić. Kiedy ktoś mnie pyta, jaki będzie mój kolejny ruch, śmieję się, bo po prostu nadal będę robić to, co robię.