MadonnaTribe.com
październik 2007
Tłumaczenie: RottenVirgin
Czas uczcić rocznicę wydania płyty „Erotica”, jednego z najbardziej oryginalnych i najbardziej kontrowersyjnych albumów Madonny. W rozmowie z MadonnaTribe, Tony Shimkin, współtwórca wspaniałych piosenek z płyty, zabiera nas w podroż za kulisy jej powstawania i opowiada o tworzeniu tak ponadczasowych utworów jak „Erotica”, „Bye Bye Baby”, „Deeper And Deeper”, „Bad Girl” czy „Why’s It So Hard”, a także „Vogue”, „Rescue Me” i „This Used To Be My Playground”. Opowiada nam też o wzbudzających spore zainteresowanie taśmach demo „The Rain Tapes”.
Witaj, Tony. Jesteś znany i niezwykle szanowany jako producent i kompozytor, ale fani Madonny znają Cię szczególnie ze współpracy z artystką nad jej niesamowitym albumem „Erotica” z 1992 roku. Jak zaczęła się Twoja kariera?
Będąc jeszcze w szkole średniej, pracowałem jako stażysta w nowojorskim studiu Soundworks, zresztą tym samym, w którym miksowano płytę „Erotica” oraz wszystkie wcześniejsze płyty Madonny. Potem zostałem asystentem inżyniera dźwięku, a wreszcie inżynierem. W tamtym czasie współpracowałem z Duran Duran, Teddym Rileyem i bardzo często z Shepem Pettibonem. Potem zacząłem zajmować się edycją jego remiksów. Wkrótce potem zatrudnił mnie jako swojego asystenta. To właśnie wtedy na poważnie zająłem się remiksami i produkcją. Ponieważ remiksy naszego autorstwa, głównie stworzone dla Janet Jackson, Madonny i Mariah Carey, odniosły sukces, Shepa i mnie poproszono o napisanie kilku piosenek dla Madonny, Taylor Daune i Cathy Dennis.
Jak udało Ci się zostać jednym z najbardziej wziętych producentów w tej branży?
Miło mi słyszeć, że cieszę się taką opinią, ale sądzę, że jest wielu innych lepszych producentów. Ci, którzy odnieśli największy sukces, są dla mnie wzorem do naśladowania. Można do nich zaliczyć np. Sir George’a Martina i Quincy Jonesa. Miałbym wątpliwości co do tego, czy można byłoby postawić mnie w jednym szeregu z nimi. Myślę, że osiągnąłem sukces głównie dlatego, że kocham wiele stylów muzycznych, bardzo szanuję artystów, muzyków, inżynierów dźwięku, producentów i potrafię dogadać się z różnymi ludźmi. Producent muzyczny jest trochę jak reżyser filmu. Reżyser musi zebrać najlepszą ekipę, która pomoże wydobyć z aktorów pierwszoplanowych to, co najlepsze. Gdy mówimy o nagrywaniu muzyki, artystę wspierają jedynie muzycy i inżynierowie dźwięku. Poza tym, liczy się też miejsce, w którym się tworzy: dobre studio i dobra atmosfera, która sprzyja kreatywności.
Jak doszło do tego, że zająłeś się produkcją „Erotiki”?
Razem z Shepem Pettibonem pracowałem nad remiksami dla Madonny przy okazji nagrywania płyty „The Immaculate Collection”. Wtedy też współpracowaliśmy nad piosenkami „Rescue me” i „Vogue”. Z tej współpracy narodziły się świetne utwory, więc poproszono nas o napisanie piosenek na kolejną płytę Madonny. Zaczęliśmy od tworzenia ścieżek muzycznych do poszczególnych piosenek, które potem wysyłaliśmy Madonnie do Los Angeles. Tam pracowała nad tekstami i melodiami. Potem wróciła do studia w Nowym Jorku i tam zabraliśmy się do pracy.
Płytę „Erotica” można określić mianem albumu koncepcyjnego. Po wydaniu spotkał się on z falą krytyki, a nawet obwołano go klapą, ale z czasem stał się jedną z ulubionych płyt fanów Madonny – to świetnie wyprodukowana płyta, na której znalazło się wiele naprawdę dobrych piosenek. Czy byłeś zawiedziony pierwszymi opiniami na temat tej płyty? Wyglądało to tak, jakby media pragnęły przedstawić ją publiczności jako coś, czym w ogóle nie była.
Rozumiem początkową reakcję. Płyta została wydana w tym samym czasie co książka „Sex” i przesycony seksem film „Sidła miłości” z Willemem Defoe, do tego teledyski do „Justify my Love” i „Erotiki”, więc w mediach Madonnę zaczęto kojarzyć wyłącznie z seksem, z przekraczaniem kolejnych seksualnych granic. Tym samym wiele utworów na tej płycie przeszło bez echa. Gdyby „Erotica” nie była singlem promującym płytę, być może stałoby się inaczej. Myślę, że w okolicach wydania singla „Rain” publiczność wreszcie miała okazję spojrzeć na ten album z innej perspektywy, niż ta narzucona przez książkę „Sex”. Piosenki na „Erotice” charakteryzowały się sporą różnorodnością i ta cecha została całkowicie pominięta w pierwszych recenzjach. Sądzę też, że jeśli płyta sprzedaje się w 2 milionach egzemplarzy, trudno nazwać ją klapą, ale porównując sprzedaż tej płyty z sukcesami wcześniejszych płyt Madonny, które sprzedawały się w 7 milionach egzemplarzy zaraz po premierze, „Eroticę” uznano za porażkę. Jest to dość zabawne, bo mając na względzie to, jak obecnie sprzedają się płyty, 2 miliony to spory sukces. Zresztą od czasu wydania „Erotica” sprzedała się w jakichś 5 milionach egzemplarzy.
Wraz z Shepem Pettibonem napisałeś kilka najlepszych utworów na tej płycie, chociażby „Eroticę”, „Bye Bye Baby”, „Deeper and Deeper”, „Bad Girl”, „Why’s It So Hard”. Pamiętasz, jak powstawały te piosenki?
„Erotica” przeszła długą drogę, zanim przybrała ostateczną postać, tzn. wersję, która trafiła na płytę, oraz wersję brzmiącą nieco bardziej orientalnie, którą dołączono do książki „Sex” i zatytułowano „Erotic”. Praca nad „Bye Bye Baby” była świetną zabawą. W trakcie sesji nagraniowej wykorzystaliśmy filtr wokalu i bawiliśmy się nim, w trakcie gdy Madonna śpiewała. Wokal wykorzystany w piosence to także oryginalny wokal z taśm demo. Z kolei gdy miksowaliśmy „Deeper and Deeper”, wygłupiałem się, grając na gitarze akustycznej. Grałem jakąś solówkę w stylu flamenco. Madonna usłyszała, jak gram, i zechciała dodać ten fragment do piosenki. Do tego dograliśmy kastaniety i voila! Tak powstała latynoska część utworu. W połowie pracy nad płytą wyjechaliśmy na wakacje. Ja i Shep byliśmy na Jamajce. Nurkowałem na Kajmanach i tak dalej. Obaj wróciliśmy stamtąd pod silnym wpływem muzyki reggae i słychać to w piosence „Why’s It So Hard”. Któregoś dnia, gdy Madonna wyjechała, eksperymentowałem z tą piosenką i dodałem chórki. Następnego dnia przyjechała. Nie wiedziałam, że jest już na miejscu, więc po prostu puściłem chórki, a ona krzyknęła z dołu: „Co to jest? Podoba mi się to!”. Zawstydzony powiedziałem jej, że chórki nagrałem ja, a ona kazała mi raz jeszcze zaśpiewać przed nią swoje partie. To był mój debiut wokalny w barwach dużej wytworni. To było dziwne uczucie usłyszeć potem swój wokal z głośników w Madison Square Garden w trakcie koncertu w ramach trasy The Girlie Show. Z kolei praca nad „Bad Girl” była pewnego rodzaju przerywnikiem w procesie pisania, bo pozwoliła nam nieco zwolnić i na chwilę spoważnieć.
Album „Erotica” brzmi bardzo surowo. Tak właśnie miał brzmieć?
Ostatecznie na płytę trafiło wiele wokali nagranych na taśmach demo z użyciem mikrofonu SM-57, którego najczęściej używa się w trakcie występów na żywo. Wokal nagrany na tym mikrofonie ma świetnie brzmienie, które naprawdę nam się podobało. Gdy nagrywaliśmy demówki, używaliśmy ośmiościeżkowego magnetofonu szpulowego. Potem dźwięk nagrywaliśmy wielościeżkowo bez zastosowania systemu redukcji szumów, by uzyskać bardziej stare brzmienie, inne niż brzmienie cyfrowe, którym zwykle operowaliśmy. Tak więc to, że „Erotica” brzmi surowo, było celowym zabiegiem, bo chcieliśmy jak najwięcej zachować z tego, co nagraliśmy na taśmach demo.
Która piosenka z „Erotiki” jest Twoją ulubioną i dlaczego?
Kiedy płyta się ukazywała, Shep powiedział mi, że mam wybrać tylko jeden utwór, pod którym zostanie podane moje nazwisko jako współautora. Teraz już wiem, że powinienem był się nie zgodzić. Powinienem był powiedzieć, że albo uwzględni mnie jako współautora wszystkich piosenek, które tworzyłem, albo niech sam nagrywa wszystko od początku. Ostatecznie jednak wybrałem „Deeper and Deeper”, bo wiedziałem, że ta piosenka będzie wielkim przebojem. Być może powinienem był wybrać „Rain” – uwielbiam tę część utworu, w której fala syntezatorów dosłownie wznosi słuchacza w część prowadzącą do refrenu, ale być może wskazując akurat tę piosenkę, sugeruję się teledyskiem.
Niedawno w internecie rozgorzała dyskusja na temat taśm demo, tzw. „The Rain Tapes”. Ich zawartość wskazuje na to, że piosenki, które trafiły na „Eroticę” brzmiały zupełnie inaczej na rożnych etapach tworzenia. Skąd pochodzą te taśmy?
Nie wiem. Na pewno nie ja je upubliczniłem. Sądzę, że tylko ja, Shep i Madonna mamy kopie pierwszych nagrań z tamtego okresu. Więc wiem na ten temat tyle samo co Ty. Składano mi propozycje, by wydać ten materiał, ale Madonna zawsze traktowała mnie z szacunkiem, wiec nie wydałbym niczego bez jej zgody.
Wczesna wersja „Erotiki”, zaśpiewana a cappella, znana jest fanom jako „You Thrill Me” i wyciekła do sieci kilka lat temu. Aranżacja utworu jest kompletne inna niż w jego albumowej wersji. Oznacza to więc, że „Erotica” przeszła wielkie zmiany na etapie produkcji?
Tak, początkowo był to zupełnie inny utwór. Fragment „you thrill me, surround me you fill me” został zastąpiony przez refren: „erotic erotic put your hands all over my body”. Wtedy utwór został zdominowany przez estetykę książki „Sex” i tym sposobem, pracując nad tą piosenką, podążyliśmy w zupełnie innym kierunku.
Madonna nie zapomniała jednak o „You Thrill Me” – wykonała tę wersję piosenki na trasie Confessions Tour w 2006 roku. Czy słyszałeś wersję koncertową „Erotica/ You thrill me”? Spodobała Ci się? I czy zaskoczyło Cię to, że sięgnęła aż po wersję demo, chcąc zaprezentować nową wersję piosenki na scenie?
Nie słyszałem tej wersji, ale na pewno teraz, gdy mi o niej powiedziałeś, posłucham jej, bo bardzo jestem ciekaw, jak wypadła. Wykonując piosenki na estradzie, Madonna często zmierza w nowym kierunku lub odtwarza ich wczesne wersje. Uważam, że to świetna taktyka. Sam nie lubię, gdy idąc na koncert, słyszę dokładnie te same wersje piosenek co na płycie. Właśnie po to ogląda się występy na żywo, by usłyszeć coś nowego. Jestem pewien, że ludzie kupią DVD z zapisem tej trasy właśnie po to, by posłuchać nowych wersji starych piosenek.
Z tego, co widzę, słowa „you are who you are” miały zastąpić melorecytowaną część zaczynającą się od słów „give it up do as I say”, z kolei refren „you thrill me, surrund me you fill me” początkowo znajdował się w miejscu słynnego fragmentu „erotic, erotic put your hands all over my body”, prawda? Można zatem powiedzieć, że w trasie Confessions Tour Madonna zaśpiewała wersję piosenki złożoną z dwóch refrenów.
Czasem proces pisania piosenki jest naprawdę złożony. Wiem, że łatwiej jest wyjść z założenia, że piosenkę w jej ostatecznej wersji napisano od razu. Tak bywa w przypadku piosenek pisanych na gitarze czy pianinie, jak powiedzmy u Beatlesów, ale takie utwory, jakie pisze Madonna, ewoluują. Wszystko zaczyna się od ścieżki, która pozwala poczuć nastrój. Potem Madonna wyśpiewuje swoje pomysły. Zainspirowani jej pomysłami, wprowadzamy zmiany, dokładamy kolejne elementy, a czasem wszystko zupełnie zmieniamy. Piosenki powstają we współpracy, w toku wymiany pomysłów, aż do momentu w którym usłyszymy to, co słyszymy teraz.
W albumowej wersji piosenki „Erotica” słyszymy dwa sample – z „Jungle Boogie” i z pieśni religijnej „El Yom”. Uważam, że nadały piosence dodatkowych walorów i ich wkomponowanie w utwór było świetnym pomysłem. Kto na niego wpadł?
Sample pochodzą z wielkiej kolekcji płyt Shepa i często były wykorzystywane jako inspiracja przy aranżacji piosenek. Często po tym, jak już spełniły swoją rolę, usuwaliśmy je ze struktury utworu. Akurat te sample, które wymieniłeś, stały się integralną częścią utworu i usuwając je, pozbawialiśmy go charakterystycznego klimatu, który tak bardzo nam się podobał. Czasem nie da się go zastąpić czy odtworzyć innymi środkami.
Także piosenka „Goodbye to Innocence” została usunięta z płyty na rzecz „Fever”. Jak do tego doszło?
Na etapie miksu Madonna zaczęła śpiewać „Fever” na tle ścieżki z „Goodbye to Innocence”. Brzmiało to jak naprawdę świetna przeróbka i poszliśmy za ciosem. Zawsze jednak uwielbiałem piosenkę „Goodbye to Innocence” i byłem nieco rozczarowany, że nie trafiła na płytę. Ucieszyłem się, gdy ją później wydała.
Do piosenki „Fever” powstał remiks wykorzystany w teledysku. Czy pracowałeś także nad tą wersją piosenki?
Nie, nawet nie wiedziałem, że do „Fever” powstał teledysk. Pracowaliśmy jednak nad nową aranżacją utworu na potrzeby występu w programie „Saturday Night Live”.
Wygląda na to, że na potrzeby płyty napisaliście wiele piosenek, ale albo ich nigdy nie dokończyliście, albo nie zostały wydane. Słyszałem o piosence, którą napisałeś z Madonną i Shepem pt. „You Are the One”. Czy mógłbyś nam powiedzieć o niej coś więcej ?
Nagraliśmy jeszcze dwa utwory, które nie zostały wydane, „You Are the One” i „Shame”. „You Are the One” jest piosenką w żywym tempie, bardzo chwytliwą. Na pewno można powiedzieć, że Madonna zawsze pisała melodie, które zapadały w pamięć. Niestety nie każda piosenka jest na tyle dobra, by trafić na płytę. Być może Madonna kiedyś wyda zbiór niewydanych dotąd piosenek, ale wątpię. Wciąż mam taśmę z tymi wczesnymi wersjami demo rożnych piosenek. Muszę je zapisać w wersji cyfrowej, dla potomnych.
Podobno w „Shame” Madonna także wciela się w Ditę, postać z piosenki „Erotica”. Bardzo ciekawi mnie ten utwór…
„Shame” to także bardzo chwytliwa piosenka, choć być może melodia refrenu jest zbyt podobna do innej piosenki o tym samym tytule. Mimo wszystko piosenka dobrze współgrała z resztą nagranego materiału i zgadza się, Dita, jej ówczesne alter ego, równie dobrze mogło narodzić się właśnie w tej piosence.
Czy sądzisz, że kiedykolwiek będzie nam dane usłyszeć te nieopublikowane dotąd utwory?
Jak już wspomniałem, wszystko zależy od Madonny. Za bardzo ją szanuję, by wydawać cokolwiek za jej plecami, zresztą pamiętajmy, że nie ona jedna wykiwała mnie, jeśli chodzi o uznanie autorstwa piosenek i ich publikację. Tyle w temacie.
Zanim zająłeś się produkcją „Erotiki”, pracowałeś także nad „The Immaculate Collection”, „Vogue”, „Rescue Me” i remiksem „Keep It Together”. Jak wyglądał Twój wkład w tworzenie każdej z tych piosenek?
Przy pracy nad „Vogue” po raz pierwszy spotkałem Mo. Przyleciała z Los Angeles, żeby nagrać wokale. Wcześniej nie wiedzieliśmy wiele na temat tego, jak wyobraża sobie ten utwór, ale gdy zaczęła śpiewać w studiu, od razu wiedziałem, że to będzie wielki hit. Okazało się, że rapowaną część „Greta Garbo and Monroe… Dietrich and DiMaggio…” napisała w trakcie nocnego lotu do Nowego Jorku. Naprawdę imponujące. „Rescue Me” było premierową piosenką napisaną na składankę „The Immaculate Collection”. Wtedy pisałem dla Madonny po raz pierwszy, choć nie zostałem uwzględniony jako autor piosenki. Poza tym pracowałem też nad remiksami do „Keep It Together”, „Express Yourself” i „Like a Prayer”. W tamtym czasie remiksy naszego autorstwa tak bardzo podobały się publiczności, że często proszono nas o stworzenie remiksów każdej piosenki, jaka miała się ukazać na singlu. Nagraliśmy remiksy wszystkich siedmiu singli z płyty „Rhythm Nation” Janet Jackson. Pierwszym był „Miss U Much” i gdyby wsłuchać się w klubowy remiks tej piosenki, można usłyszeć sporo elementów, które zainspirowały nas przy nagrywaniu „Vogue”, na przykład linia perkusji czy basu. Czasem to, co wykorzystuje się w remiksie, jest zwyczajnie za dobre, by można było to usłyszeć jedynie w klubie.
Po wydaniu „Erotiki”, w 1994 roku Madonna nagrała płytę „Bedtime Stories”. Podobno Shep Pettibone pracował nad kilkoma piosenkami na tę płytę, np. „Secret”, ale ostatecznie na płycie nie został wymieniony jako jej współtwórca. Czy Ty i Shep zostaliście pierwotnie zaangażowani w pracę nad „Bedtime Stories”?
Nie, Shep nie był zaangażowany w produkcję tej płyty, a ja już z nim nie pracowałem. Wiem, że chciał napisać kilka utworów na tę płytę i podobno napisał ścieżkę, z której potem powstała piosenka „Secret”. Znając Madonnę, już wcześniej miała pomysł na ten utwór, więc postanowiła sprawdzić, jak jej pomysł zgra się z tym, co stworzył Shep, uznała, że jej to nie odpowiada, i po prostu zwróciła się do kogoś innego. Junior Vasquez był znajomym Shepa, sam też go znam. W tamtym czasie był jednym z najbardziej wziętych autorów remiksów i DJ-ów, więc Madonna nawiązała z nim współpracę. Junior zaangażował mnie w pracę na etapie postprodukcji i tworzenia remiksów do „Bedtime Stories”. Pracowałem nad tymi utworami w zupełnie innym zakresie niż wtedy, gdy pracowałem nad „Eroticą” i bardzo mi się to podobało. Kiedy już raz zacznie się pracować z Madonną, nie chce się z tego zrezygnować, ale jest inteligentna i znana z tego, że wciąż się zmienia. Każda jej płyta ma brzmieć świeżo i inaczej, co wiąże się ze zmianą producentów, z którymi pracuje. Shep wziął to do siebie i myślę, że chciał zrobić z „Secret” aferę, bo poczuł się urażony. Może więc ostatecznie uwzględniono go na płycie jako współautora, żeby uniknąć dalszych problemów.
Chciałem też zapytać o utwór „This Used To Be My Playground”. Czy pracowałeś także nad tą piosenką i czy powstawała w tym samym czasie, co album „Erotica”?
Tak, spotkaliśmy się z Madonną w Chicago, gdy była na planie filmu „Ich Własna Liga”. Rozmawialiśmy wtedy o piosence do filmu. Napisałem partie smyczkowe i solówkę na skrzypce. Piosenkę nagrywaliśmy z Alem Schmidtem w studiach Ocean Way w Los Angeles. Razem z nami nagrywała 30-osobowa orkiestra. Autorem aranżacji smyczkowych na orkiestrę został Jeremy Lubbock. W dniu, w którym nagrywaliśmy ten utwór, już myśleliśmy, że mamy robotę z głowy, po czym uświadomiliśmy sobie, że zapomnieliśmy o solówce. Szybko zaśpiewałem tę część kopiście, który rozpisał solówkę muzykom i nagraliśmy ją w ciągu jednej minuty. Gdyby potrwało to minutę dłużej, musielibyśmy zapłacić orkiestrze za kolejną godzinę zegarową ich pracy. Wiele się nauczyłem, obserwując w jaki sposób Al Schmidt nagrywa i miksuje utwory. Jest niesamowity, to prawdziwy rzemieślnik.
Współpracowałeś z wieloma znanymi artystami, choćby z Janet Jakckson, o której już wspomniałeś. Czy współpraca z Madonną różniła się jakoś od współpracy z innymi artystami?
Pod wieloma względami bardzo się różniła. Nigdy nie współpracowałem z równie zdeterminowaną, ambitną artystką. Bardzo mi się podobało to, jak szybko pracowaliśmy, zdecydowanie łączyło nas zamiłowanie do szybkiego tempa. Wokale często nagrywałem bardzo szybko, rzadko przeprowadzałem próby przed wprowadzeniem zmian w nagraniach demo, a Madonna jest jedną z nielicznych artystek, którym odpowiada ten sposób pracy. Jestem zdania, że pomysły powinno się utrwalać możliwie jak najszybciej i najbardziej spontanicznie i Madonna doceniała moje podejście. Pamiętam pewną zabawną historię z etapu przedprodukcji płyty. Pracowaliśmy wtedy nad jedną z piosenek na płytę i był to jeden z pierwszych dni, gdy razem pracowaliśmy. Pracowałem nad aranżacją jakiegoś utworu na komputerze, a ona koniecznie chciała coś sprawdzić, więc dopytywała się, czy już skończyłem. Powiedziałem, że nie, a po kilku minutach ona zadała mi to samo pytanie. Kolejny raz powiedziałam, że nie, a po chwili ona znów pyta, czy już. W końcu rzuciłem ołówkiem przez pokój wołając: „NIE! Idź na dół, zrób sobie popcorn, albo gdzieś zadzwoń… Jak skończę, to Ci powiem”. Wtedy zamilkła, być może zaskoczona tym, że 22-letni dzieciak odezwał się do niej w ten sposób. Powiedziała „W porządku” i poszła na dół. Od tamtej pory darzyła mnie takim samym szacunkiem, jakim ja darzyłem ją, i od tego momentu nasza współpraca układała się bardzo dobrze. Patrząc na to zajście z perspektywy czasu, powinno było ono zakończyć moją karierę, ale Madonna szanuje tych, którzy wyrażają swoje zdanie, podobnie jak robi to ona, szanuje tych, którzy nie liżą jej tyłka. Wszyscy artyści mają wizję, ale jej wizja zawsze była bardzo jasna i sprecyzowana, a jednak była otwarta na sugestie, przyjmowała krytykę. Na pewno nie zgadzała się ze wszystkim, ale była otwarta na cudze opinie i to jest ważne.
Nad czym w tej chwili pracujesz, Tony?
Zająłem się miksem albumu artystki Patti Rothberg, nagrywającej dla wytwórni EMI. Płyta nosi tytuł „Between the 1 and 9”. Wyprodukowałem też album „Sky with stars” dla artysty o pseudonimie Michal, nagrywającego dla wytwórni Sony. Jestem bardzo dumny z tej płyty. Pisałem też piosenki dla Wild Orchid (zespołu, w którym kiedyś występowała Fergie) i stworzyłem wiele remiksów dla Junior Vasqueza. Po zakończeniu współpracy z Shepem nagrywałem też remiksy pod własnym nazwiskiem. Ostatnio wyprodukowałem płytę zespołu The Vanderbilts i wraz z Anthonym Hamiltonem napisałem piosenkę dla młodej artystki Nii. Wszystkie te utwory można znaleźć na portalu MySpace. W ciągu ostatnich kilku lat pisałem i komponowałem głównie na potrzeby telewizji i filmów, ale znów zaczynam pisać piosenki dla artystów i mam nadzieję, że niebawem znów będę pracował nad płytami studyjnymi.
Tony, jakie jest Twoje najmilsze wspomnienie z okresu współpracy z Madonną?
To, że wierzyła w to, że pomogę jej zrealizować jej wizję. Śmiech, popcorn i sałatka Cezar zamawiana na wynos z włoskiej restauracji mieszczącej się po przeciwnej stronie ulicy.
Tony, bardzo Ci dziękujemy za rozmowę.