Recenzja Like a Prayer

SMASH HITS Australia

marzec 1989
Marc Andrews
Tłumaczenie: Sebastian Wichrowski


STRONA A

Like a Prayer

Piosenka jest już hitem nr 1 zarówno tutaj (w Australii – przyp. tłum.), jak i w Wielkiej Brytanii (w momencie w którym to czytasz prawdopodobnie także w USA). „Like a Prayer” to zniewalająca mieszanka gospelu, funku i rocka. Brzmi dla uszu jak jedna z najlepszych popowych piosenek, które powstały na przestrzeni ostatnich lat. Należy pamiętać, że wersja albumowa to pełna wersja – dłuższa o około 30 sekund od singla. Nawiasem mówiąc, rozszerzona wersja singla składa się z pięciu utworów, z których jeden zawiera sample z piosenki „Bob George”pochodzącej z niewydanego dotąd albumu Prince’a „Black”. Jeśli chodzi o zamieszanie wokół towarzyszącego piosence wideoklipu – biorąc pod uwagę to, jak Madonna próbuje stanowczo wypowiedzieć się na temat rasizmu i sprawiedliwości – jest ono raczej bezcelowe.

Express Yourself

Oto Madonna na znanym gruncie. „Express Yourself” to jasny i błyskotliwy utwór brzmiący jak gotowy hit. Z tekstami takimi jak „Second best is never enough/ You’ll do much better baby on your own” („Nie zadowalaj się byle czym/ Poradzisz sobie lepiej sama, kochana” – przyp. tłum.) nie ma wątpliwości, że piosenka jest w całości skierowana do niejakiego Seana Penna. Utwór stanowi jedną z dwóch współprac Madonny ze Stephenem Brayem (Steve był współautorem i producentem m.in. „Into The Groove” i „Papa Don’t Preach”) na „Like A Prayer” i bez wątpienia w przyszłości będzie świetnym, tanecznym singlem.

Love Song

Piosenka, na którą czekali wszyscy. Niesławny duet między naszą Madonną, a obskurnym dewiantem popu Princem. Utwór razem napisali, wyprodukowali, a następnie zaśpiewali na albumie. Sama piosenka nie różni się zbytnio od zwykłych winylowych eksperymentów Prince’a, ale widząc, że większość jego dzieł jest nawet dobra, nie jest tak źle. Nota prasowa, która pojawiła się wraz z albumem, opisuje piosenkę jako „wspaniałe ćwiczenie na giętkość w napięciu seksualnym!”

Till Death Do Us Part

Mój faworyt, choć bez wątpienia jest tysiąc różnych opinii na temat tego, która z piosenek jest najlepsza. W „Till Death Do Us Part” czuć ogromny kontrast między wesołą melodią a mrocznym, ponurym tekstem opisującym dość nieszczęśliwe małżeństwo. To drugi „osobisty” utwór na „Like a Prayer” pokazujący głębię i potencjał, do jakiego zdolna jest Madonna. Witamy wszystkich w prawdziwym świecie Madonny…

Promise To Try

Kolejny, niezwykle intymny utwór. To pean (tj. głęboko poruszający, osobisty hołd) złożony matce, którą straciła w dzieciństwie. Jak wszyscy wiemy, Madonna miała sześć lat, gdy jej mama zmarła na raka. W tle słychać smutny, cichy fortepian przy którym wokal Madonny osiąga wyżyny. Jeśli ta piosenka w ogóle cię nie poruszy możliwe, że masz serce ze skały. Utwór musi zostać singlem… ale prędzej kaktus wyrośnie mi na dłoni.

STRONA B

Cherish

Czas na stronę B, która jest zupełnie inną parą kaloszy, niż strona A. Podczas gdy wszystkie piosenki na pierwszej stronie mogłyby zostać singlami (i to de facto genialnymi), „Cherish” jest prawdopodobnie jedynym utworem na stronie B na tyle „komercyjnym”, że sam w sobie jest już hitem. To typowa dla Ciccone piosenka z wieloma gustownymi wpływami z lat sześćdziesiątych a la „True Blue” dla osłody. Bardzo chwytliwa melodia, Madonna śpiewa o konieczności „pielęgnowania” miłości i innych szlachetnych uczuć. Zgaduję, że będzie drugim lub czwartym singlem.

Dear Jessie

Tytułowa Jessie to córka producenta Patricka Leonarda. Pat wyprodukował i napisał ten utwór (wraz z sześcioma innymi) wspólnie z Madonną. „Dear Jessie” to adresowany do wszystkich dzieci list miłosny o tym, jak ekscytujące i cudowne jest dzieciństwo. Podkreśla to muzyka wraz z całą gamą fantazyjnych melodii i kilkoma sennymi zmianami tempa, które przeniosą cię do krainy marzeń. Bardzo ładny utwór, którego wykonanie jest niemal psychodeliczne.

Oh Father

„Dear Jessie” właściwie stapia się z tym utworem – co jest właściwe, biorąc pod uwagę to, jak w „Oh Father” Madonna śpiewa o dorosłości i radzeniu sobie samej bez pomocy tatusia – dzięki wielkie! To ballada, ale bardzo dziwna. W komunikacie prasowym określona jako „wielopłaszczyznowa zaduma na temat postaci bliźnich” – trochę nad wyraz, ale ładnie podsumowuje „Oh Father”. To prawdopodobnie najbardziej osobisty utwór na albumie i jako taki stanowi interesujące ćwiczenie w poszukiwaniu duszy.

Keep it Together

Ponownie Stephen Bray i Madonna w świetnej formie. Żarliwe świadectwo wytrzymałości rodzinnych więzi. Kiedy Madonna rozwodzi się nad tym, że „Blood is thicker than any circumstance” („Więzy krwi są ważniejsze od innych relacji”, dosł. „Krew jest gęstsza niż inne okoliczności” – przyp. tłum.) wiesz, że dokładnie tak myśli. To Madonna – królowa potańcówki pokazująca, że nie zapomniała o tych, których opuściła, aby zrobić karierę. Obserwuje siebie jako postać publiczną i zdaje sobie sprawę, że są rzeczy ważniejsze niż bycie gwiazdą. Cholera, znowu ma rację!

Spanish Eyes

Tym utworem z gitarowymi partiami w stylu „flamenco” Madonna kontynuuje swoją fascynację dźwiękami o latynoskim zabarwieniu. Śpiewa wysokim głosem opowiadając historię matki, która opłakuje śmierć syna w wojnie gangów (ciekawostka – tekst piosenki na kopercie płyty jest błędny!) „Spanish Eyes” to kolejna poruszająca piosenka, która sprawi, że łezka zakręci się w oku. Czy nasza Madonna kiedykolwiek tak pięknie lamentowała? Myślę, że nie!

Act of Contrition

To puszczone od tyłu „Like a Prayer”, trochę piszczącej gitary, mocna, dudniąca perkusja i modlitwa Madonny. Wzmianka w booklecie wskazuje, że producentami są „The Powers That Be” (idiom ten oznacza dziś zwykle grupę osób lub zjawisk mających na coś decydujący wpływ – przyp. tłumacza). Może to cwany sposób na to, by nie przyznać, że Prince maczał palce w piosence (z pewnością to słychać). Pod koniec utworu Madonna odsłoniła się jak nigdy dotąd (niezamierzona gra słów) i jak żaden inny artysta naszych czasów. Z pewnością prawdziwy „Akt skruchy”.

Okładka

Na okładce „Like a Prayer” Madonna sprawia, że związek między seksem a religią jest jeszcze bardziej widoczny. Miło jest widzieć, że nie pozbyła się całkowicie biżuterii swoich poprzednich wcieleń. Jeśli jesteś jedną z trzech osób na świecie, które jeszcze tego nie wiedzą, wewnętrzna okładka albumu pachnie paczulą (ale hipisowskie!). Do płyty dołączona jest także ulotka dotycząca AIDS, w której Madonna oznajmia wszystkim że „AIDS to nie zabawa”. Problem w tym, że podany na ulotce numer telefon jest amerykański. Pewnie australijski oddział wytwórni naprawi ten błąd w późniejszych wydaniach albumu. Niemniej jednak pomysł jest i to wyłącznie zasługa Madonny, że zaangażował się w taką kwestię.

Werdykt

Na każdym z czterech albumów Madonny zauważalny jest stopniowy rozwój. „Like a Prayer” nie jest wyjątkiem. Tak naprawdę zaszła dalej, niż na którymkolwiek z pozostałych albumów. Ukazała oblicze, którego nikt z nas wcześniej nie doświadczył – prawdziwą Madonnę. Nie jest już dziewicą, materialistką ani klonem Marilyn Monroe. Otworzyła się przed światem i jak powiadają: zawsze dajesz z siebie wszystko, kiedy jest to najbardziej osobiste i intymne. „Like a Prayer” jest świadectwem talentu, zapału i wizji Madonny Ciccone, jest albumem bogatej, ciepłej i poruszającej muzyki. Amen.