Kilka dni temu na RoyalMadonna.com pojawił się wpis przypominający dzieje domniemanego nagrania koncertu z trasy „Re-Invention”. Wspominałem w nim o procesie, jaki wytoczył Madonnie reżyser niedoszłego DVD Hamish Hamilton oraz powiedziałem kilka słów na temat zapisów, które wyciekły.
Już po publikacji tego materiału, Mateusz, mój wieloletni przyjaciel, podesłał mi kilka interesujących informacji i materiałów m.in. z portugalskich mediów. Muszę przyznać, że wiele z nich było dla mnie sporym zaskoczeniem, bo dotąd o nich nie słyszałem, a na anglojęzycznych forach żaden z tych materiałów nie został podlinkowany, ani nikt nie wytłumaczył tego tak dobrze, jak Mateusz, któremu w tym miejscu bardzo dziękuję.
Informacje te rzucają nieco nowego światła na sprawę. Zanim jednak do nich przejdziemy, odsyłam do poprzedniego tekstu tych, którzy jeszcze go nie czytali, lub dla odświeżenia tematu:
Na samym początku trzeba wspomnieć, że zaniepokojeni brakiem informacji fani urządzili małe piekło managementowi Madonny, zasypując skrzynkę mailową zapytaniami o obiecane DVD. Doprowadziło to do tego, że 16 lutego 2005 roku na oficjalnej stronie Madonny pojawił się specjalny komunikat. Informowano w nim, że data premiery nie została jeszcze ustalona, ale:
Obecnie planujemy wydać DVD w czwartym kwartale 2005 roku, aby zdążyć przed świętami.
madonna.com (komunikat z 16 lutego 2005 roku)
Przez kolejne 5 miesięcy niewiele się jednak wydarzyło, a konkretnych informacji nadal nie było. W prasie pojawiły się one dopiero w sierpniu 2005 roku. Na stronie portugalskiego dziennika „Diário de Notícias” pojawił się wówczas wpis informujący o dwupłytowym wydaniu materiału, którego premierę zaplanowano na grudzień 2005 roku:
Pierwsza płyta, Re-Invention Tour Live From Lisbon, zawiera nagranie z koncertu. Druga, I’m Going To Tell You A Secret, zawiera film dokumentalny o całej trasie, w tym materiały zza kulis.
Diário de Notícias (wpis z 25.08.2005)
31 sierpnia „Portugal Resident” poinformował z kolei, że wydanie to będzie stanowiło część wsparcia promocyjnego krążka „Confessions on a Dance Floor”, którego premierę w połowie listopada zapowiedziano niedługo wcześniej. Jest to bardzo ciekawa informacja, bo do tej pory w karierze Madonny nie zdarzyło się, by materiał z przeszłości był częścią promocji kolejnej płyty.
Najciekawszą informację zamieszczono jednak 2 września na stronie portugalskiej gazety „Público„:
Wśród dodatków na „Get Up Lisbon” znajdzie się między innymi reportaż o Jamiem Kingu, choreografie i reżyserze widowiska, a także pięć filmów wyświetlanych na gigantycznych ekranach podczas wszystkich koncertów Re-Invention Tour.
Público (wpis z 2.09.2005)
Informacja na temat dodatków dowodzi, że na tamtym etapie plany były mocno sprecyzowane. W tym miejscu pojawia się jednak główne pytanie — co się stało, że mimo zaawansowanych prac, z wydania zrezygnowano?
Podpowiedzią jest premiera „I’m Going To Tell You a Secret” na DVD z dodatkową płytą CD. Mimo planów wydania w grudniu premierę opóźniono o pół roku i na sklepowe półki trafiło ono w czerwcu 2006 roku. Za opóźnieniem może stać premiera „Confessions on a Dance Floor”. Po komercyjnej porażce „American Life” nikt z wytwórni nie wierzył zbytnio w sukces kolejnego albumu, a trasa „Re-Invention” była wręcz opisywana w mediach jako trasa pożegnalna. Choć może się to wydawać dziwne, wsparciem promocji miał być wówczas materiał z zakończonej trasy koncertowej, bo – jak wiemy – podczas „Re-Invention Tour” Madonna prezentowała w sporej mierze swoje największe hity, a to zawsze przyciąga uwagę mediów i publiczności. Ale kiedy sukces „Hung Up” przerósł oczekiwania wszystkich (wliczając w to chyba samą Madonnę), okazało się, że dodatkowa premiera w czasie zbliżonym do premiery albumu może niepotrzebnie odwracać od niego uwagę. Warto również wspomnieć, że premiera obu wydawnictw w formie fizycznej – albumu w listopadzie i koncertowego nagrania z dokumentem w grudniu – nie była przypadkowa.
Od wielu lat listopad i grudzień są uznawane w marketingu za okres (przed)świąteczny i w tym czasie intensyfikują się promocje, wyprzedaże (z najsłynniejszym Black Friday w ostatni piątek listopada), a uruchomione w mediach kampanie sprzedażowe mają zachęcać konsumentów do kupowania towarów z myślą o prezentach pod choinkę. Kiedy album „Confessions…” ukazał się w tym czasie i sprzedawał się powyżej oczekiwań, podjęto decyzję o przesunięciu dodatkowej premiery. Wydanie koncertu z największymi przebojami mogłoby bowiem zabić potencjał najnowszego albumu studyjnego i wpłynąć na wyniki sprzedaży. Statystyczny nabywca chętniej sięgnąłby wówczas po coś spod szyldu „greatest hits” niż najnowszą płytę Madonny. Przewagę największych przebojów widać co roku w okresie świątecznym, gdy do zestawień sprzedażowych wraca „The Immaculate Collection” – płyta, którą wielu klientów decyduje się sprezentować np. rodzicom, zakładając, że są to „hity z czasów ich młodości”.
W tym miejscu pojawia się jednak jeszcze jedno pytanie. Dlaczego ostatecznie zdecydowano o wydaniu samego dokumentu „I’m Going To Tell You a Secret” z selekcją materiału z koncertów w formie płyty CD zamiast pełnego, koncertowego filmu? Tu nie ma pewności. Możliwe (choć mało prawdopodobne) że temat „zabiła” kolejna trasa – „Confessions Tour”. Z premiery zapisu w czerwcu zrezygnowano być może dlatego, aby uniknąć nieporozumień. Choć dla fanów może się to wydać nierealne, wiele osób widzących fragmenty „Re-Invention Tour” (np. w reklamie), mogłoby błędnie założyć, że jest to koncert z trwającej obecnie trasy, a co za tym idzie – mogłoby się to przełożyć na sprzedaż biletów (z pewnością pojawiłyby się założenia typu „po co mam płacić sto dolarów za coś, co mogę obejrzeć w domu za dwadzieścia dolarów”). Jedynym rozwiązaniem tego problemu byłby wówczas rzetelny marketing, ale wszystkie wysiłki i tak koncentrowano na reklamowaniu trwających koncertów, a nadmiar informacji nie przysłużyłby się promocji ani jednego, ani drugiego.
Innym powodem może być przywołany przeze mnie w poprzedniej części konflikt z Hamishem Hamiltonem, który podobno przedstawił Madonnie produkt poniżej oczekiwań (z uszkodzonym dźwiękiem), wskutek czego ta zdecydowała, że mu nie zapłaci, co zresztą było przyczyną pozwu, jaki złożył reżyser przeciwko artystce. Plotka głosi, że materiał, który miał się ostatecznie ukazać, miał zostać zmontowany i wyreżyserowany z dostępnego materiału z telebimów i animacji tła przez jakiegoś nieznanego z nazwiska krewnego (syna lub zięcia) kogoś z teamu produkcyjnego Madonny. Zapis ten również był daleki od ideału, dlatego Madonna miała zdecydować, że nie zasługuje on na wydanie.
Nagrania „Die Another Day” i „Burning Up” które znalazły się w sieci to jednak nie „wycieki”, a… oficjalne materiały opublikowane w mediach, kiedy premierę koncertowego zapisu przesuwano. Ekipa Madonny starała się zwyczajnie dać pożywkę zniecierpliwionym fanom, wysyłając te nagrania do popularnych wówczas serwisów z teledyskami. Info dla młodszych czytelników: mówimy o czasach „przedyoutube’owych”, gdy klipy oglądało się na martwych obecnie platformach, z których część z nas kojarzyć może Vevo czy niemieckojęzyczne MyVideo, a jeśli mnie pamięć nie myli, to w Polsce swoje działy poświęcone klipom miały Interia i Onet. Nagrania zmontowane z koncertu w Lizbonie zostały więc umieszczone w tego typu miejscu.
Co więcej, nagranie „Burning Up” było dostępne dla klientów jakiejś telefonii komórkowej w tamtym czasie. Szczegóły są dziś jednak trudne do znalezienia, ale jest to prawdopodobne. Przypomnieć bowiem należy kampanię Motoroli, w jakiej wzięła udział Madonna w 2005 roku. Niewykluczone, że nagranie w jakiś sposób udostępniał jakiś operator, który miał u siebie w ofercie Motorolę ROKR, której dostęp do iTunes był wówczas reklamowany jako jej największy atut (warto wspomnieć, że w tamtym czasie Madonna jako jedna z pierwszych artystek zdecydowała o umieszczeniu w tym serwisie singla „Hung Up” i albumu „Confessions…”).
Dlaczego jednak nigdy nie pokazano całości nagrania? Możliwe, że faktycznie Madonna, która wróciła wtedy do łask, a oczy świata na nowo były na nią zwrócone, obawiała się, że słabej jakości nagranie wpłynie na jej dobrą prasę, a w efekcie również na odbiór trwającej wówczas trasy (z której nagranie również miało się pojawić pod koniec 2006 roku). W dodatku różnica między obecnymi w dokumencie nagraniami z Paryża i planowanym nagraniem z Lizbony, zrodziłaby naturalne pytania o powody tej różnicy. Z kolei materiał z Paryża – jak wiecie z poprzedniego tekstu – nie nadawał się do zmontowania pełnego koncertowego zapisu, bo obiektyw kamery w większości koncentrował się na zbliżeniach na Madonnę i nie nadawał się do odtworzenia koncertowych wrażeń (był on ilustracją dokumentu i nigdy nie brano pod uwagę, że posłuży do stworzenia pełnego zapisu z koncertu). Z kolei „łatanie” uszkodzonych fragmentów nagrania z Lizbony również nie dawało dobrego wrażenia (przypuszczalnie słychać było różnice).
Niezależnie od szczegółów – wszystko wskazuje na to, że wydanie zapisu z trasy zakończonej dwa lata wcześniej, kiedy w drodze był już nowy, ze znacznie bardziej widowiskowej trasy „Confessions”, zwyczajnie przestało się opłacać w czerwcu 2006 roku. Nie chcąc jednak zostawiać fanów z niczym, jako dodatek do „I’m Going To Tell You a Secret” wydano pierwszy koncertowy album Madonny na płycie CD, na którym znalazła się swego rodzaju „ścieżka dźwiękowa” z dokumentu, nagrana w wysokiej jakości w Paryżu. Kolejne pytanie, jakie w tym miejscu wypada postawić i na jakie odpowiedzi nie da się znaleźć bez snucia przypuszczeń, to dlaczego wydano jedynie wybrane utwory, a nie cały koncert, skoro wiadomo, że został on nagrany? Możliwe, że te utwory, użyte w filmie, po prostu przeszły już należytą obróbkę dźwięku, więc i tak były gotowe (zatem nie trzeba było płacić za dodatkową robotę), a ktoś (Madonna, jej management, wytwórnia, albo wszyscy wymienieni działający w porozumieniu) uznał, że lepsze to niż nic.
Niezależnie jednak od szczegółów całej tej sprawy, finał jest słodko-gorzki. Z jednej strony dziś możemy cieszyć się przynajmniej nieoficjalnym, „surowym” nagraniem i dokumentem pokazującym trasę od kulis. Z drugiej jednak strony, nic nie zastąpi porządnego wydania, pozwalającego odczuwać koncertowe emocje we własnym domu. Można żałować, ale jeśli faktycznie wydanie to mogłoby zaszkodzić w jakiś sposób płycie lub trasie „Confessions”, to widocznie tak było lepiej. Nikt przecież nie kierował się chęcią zrobienia fanom na złość, bo komercyjny przemysł muzyczny rządzi się prawami biznesu i fanowskie emocje i oczekiwania nie są w nim czynnikiem pozwalającym zapłacić milionowe rachunki. Czy nam się to podoba, czy nie, w tym przypadku po prostu wydaje się, że „business is business”…
Cześć! Dziękuję za przeczytanie tego tekstu. Koszty prowadzenia strony, narzędzia, wtyczki, konkursowe nagrody i ich wysyłka, a także organizacja imprez tematycznych pochłaniają nie tylko sporo czasu, ale też moich prywatnych środków finansowych. Wiem, że to część działalności, na którą dobrowolnie się zgodziłem, jednak nie czerpię żadnych zysków z publikowanych treści czy reklam.
Jeśli podoba Ci się ta strona, możesz postawić mi wirtualną kawę ⬇️⬇️⬇️
https://buycoffee.to/krystian-rm
Z góry bardzo dziękuję! Każde, nawet najmniejsze wsparcie bardzo wiele dla mnie znaczy!
A ten wpis dedykuję Karolowi, który dołączył ostatnio do wspierających, a także Mateuszowi, który podzielił się swoją wiedzą i bez którego stworzenie tego wpisu nie byłoby możliwe.
Krystian
Super artykuł wyczerpujący temat. Podziwiam Twoją pasję i chęć wynajdowania takich perełek. Well done !!!