Może się wydawać, że życie i twórczość Madonny są bardzo dokładnie udokumentowane i na próżno szukać w nich białych plam. Jej kariera jest magnesem, który niemal bez przerwy przyciąga wzrok ludzi. A jednak w 2003 roku powstało pewne przedsięwzięcie autorstwa Madonny i Stevena Kleina, któremu z jednej strony trudno odmówić artystycznego kunsztu, ale z drugiej – z jakiegoś powodu zupełnie je zignorowano, a przynajmniej nie otrzymało ono należytego miejsca w popkulturze.
Podczas robienia tzw. researchu na potrzeby tego wpisu uderzyło mnie jak bardzo mało wiemy o kulisach pierwszej współpracy Madonny i Stevena Kleina, jakim była wystawa X STATiC PRO=CeSS. Wszyscy znają pochodzące z niej zdjęcia i nagrania. Zobaczyliśmy je w koncertowym intro z trasy „Re-Invention”, elementy tegoż przedsięwzięcia wkomponowano również w dokument „I’m Going To Tell You a Secret”, a ostatnio także w koncertowym przerywniku z „The Celebration Tour” i na jednej ze sprzedawanych w koncertowym sklepie litografii. Wydaje się więc, że chociaż sama wystawa nie zapisała się w szerszej pamięci, to jednak Madonna doskonale ją pamięta i chyba zajmuje ona w pewien sposób szczególne miejsce w jej twórczości.
Madonna i Klein pierwszy raz pokazali efekty swojej pracy na wystawie w galerii Deitch, 27 marca 2003 roku, na zamkniętym otwarciu. Wystawę dla publiczności udostępniono dzień później i można ją było zobaczyć do 3 maja 2003 roku. 40-stronnicowe „portfolio” Stevena Kleina ze zdjęciami Madonny zostało także opublikowane w kwietniowym wydaniu magazynu W.
Historię tego projektu warto jednak zacząć od tego, że właściwie trudno dokładnie powiedzieć, kiedy powstały zdjęcia. W dostępnych źródłach brakuje informacji, a jeśli już się pojawiają, skupiają się na premierze dzieła w galerii na początku 2003 roku. Biografka Madonny, Mary Garbiel, wspomina, że sesja miała miejsce w „jeden sierpniowy dzień”, zapewne 2002 roku, biorąc pod uwagę premierę na początku 2003 roku. Potwierdza to pewien dokument z materiałów dla mediów, towarzyszący wystawie w galerii Scout w Londynie z października 2003, który zawiera informację, że zdjęcia wykonano jeszcze w 2002 roku:
Więcej natomiast wiadomo o okolicznościach powstania zdjęć. Znudzona sztampowymi sesjami zdjęciowymi Madonna, szukała w tamtym okresie czegoś innego – nie sesji, na której przymierza modne ciuchy, ale prawdziwie artystycznego doświadczenia, zarówno dla niej samej, jak i dla odbiorców. W tamtym czasie jej artystyczne rozważania oscylowały wokół tematyki mocno refleksyjnej. Interesowała się psychoanalizą, kwestionowała wartości współczesnego, pozbawionego duchowości świata oraz stawiała pytania o kult celebrytów oraz duchowość wobec jednoczesnego pozostawiania na szczycie (czego dała wyraz kilka miesięcy później, wydając album „American Life”, przezywany złośliwie „kryzysem wieku średniego Madonny”). Jak zauważa Mary Gabriel w biografii „Madonna: A Rebel Life”, to właśnie to spojrzenie na otaczający świat połączyło Madonnę w tamtym okresie z Kleinem:
W ciągu kilku miesięcy 2002 roku prowadził z nią korespondencję mejlową. Stosunek Kleina do pracy odpowiadał pod niemal każdym względem jej podejściu. Tak jak był fotografem antymodowym, tak też był fotografem antycelebryckim. Simon Dumenco z Nowego Jorku napisał, że Klein „sprzedawał mroczniejsze oblicze sławy w szczególnie idiotycznym, bezmyślnym okresie popkultury”. To była ta sama ciemna strona, którą Madonna opisała w American Life.
Klein, być może wyczuwając nastroje Madonny, zaaranżował plan zdjęciowy w surowej, postapokaliptycznej scenerii, a uczucia dramatyzmu i grozy klimatu dopełniły snujące się po nim żywe kojoty.
Założeniem Kleina było aby Madonna wchodziła w interakcję z przedmiotami ustawionymi na planie w coś na kształt toru przeszkód. Sesja miała nie być w żaden sposób reżyserowana. Fotograf nie ustawiał swojej modelki – po prostu mogła ona dowolnie wykorzystywać dostępne przedmioty, co ten uwieczniał na zdjęciach. Zdjęcia zrobione przez Kleina z założenia nie miały być upiększane, dlatego Madonna przedstawiona jest na nich nierzadko w niepochlebnej pozie, na jej twarzy widoczne są rozmaite grymasy, a ciało ustawione jest w pozach, w których zaburzone są wszelkie proporcje, niejednokrotnie uwydatniane są elementy, których normalnie nie pokazuje się na pierwszym planie (jak np. uda) i mimo że przed obiektywem uznanego fotografa mody stanęła ikona mody, zdecydowanie nie zobaczylibyśmy tego typu fotografii w magazynach typu Vogue czy Harpers Bazaar. Całość procesu twórczego była w rzeczywistości trwającym ponad 10 godzin performance’em z Madonną w roli głównej, która miała pełną dowolność wchodzenia w interakcje z obiektami.
Tego typu zabieg miał większy sens. Madonna i Klein chcieli poniekąd odwrócić zasady fotografii, skupiając się nie na efekcie, ale na procesie, eksponując fizyczność, seksualność, agresję oraz wrażliwość. Sama sesja stała się bardziej pretekstem do udokumentowania performance’u, a obecność fotografa kanałem, który wychwytuje to, co ukryte pod powierzchnią, odcinając celebrycką otoczkę i skupiając się na człowieku, jako obiekcie. I tak Madonnie wyginającej się przy drążku do ćwiczeń, towarzyszy wiszący na zielonkawej ścianie schemat budowy ludzkiej nerki. Siedzącej w pustawym wnętrzu artystce wyglądającej jak upadła gwiazda rewii, towarzyszy wychodzący z pudełka królik, a ubraną w barokową suknię, obszczekują kojoty. Samą siebie w owym „procesie” opisała Madonna na łamach informacji prasowej, jako „performerkę w przestrzeni, w której tworzy i wprowadza swoje pomysły w życie lub je unicestwia”.
Nie zabrakło również odniesień do kariery Madonny. Na planie znalazła się suknia ślubna, którą artystka… podpaliła. Choć Lucy O’Brien, autorka biografii „Grzeszna Madonna”, twierdzi, że jest to suknia z teledysku „Like a Virgin”, jest to mało prawdopodobne, bo ma zupełnie inny krój. Mimo to da się wyczuć w tym czynie symboliczne zerwanie z „tamtą Madonną” sprzed 20 lat. Spłonął symbol niewinności, tak jakby artystka dobitnie chciała postawić grubą kreskę oddzielającą przeszłość od teraźniejszości, symbolicznie poddając zniszczeniu obiekt, który niegdyś pomógł jej wdrapać się na szczyt.
Innym z ikonicznych wizerunków jest tzw. „czerwona królowa”. Madonna po raz kolejny sięgnęła do motywu dworu Marii Antoniny, przywdziewając czerwoną suknię na krynolinie i gorset od Lacroix. W pozie lekko znudzonej, zmęczonej półbogini, przygląda się otaczającym ją kojotom, co tworzy dziwne nawiązanie zarówno do postaci francuskiej królowej, która w zawierusze rewolucji straciła głowę na szafocie, jak i do Madonny stale wziętej w kleszcze krytyki, majestatycznej, ale jednocześnie dziwnie okrążonej i „rzuconej na pożarcie” opinii publicznej. Na innych ujęciach jest z kolei przeciwieństwem owej nietykalnej figury. Ubrana w skromne ciuchy, leży na łóżku przypominającym szpitalną pryczę, jednoczenie seksualna i zmysłowa, bezbronna i surowa. Znamienne, że właśnie te dwa ujęcia prezentowano zawsze razem, jakby chciano podkreślić dzielący je dystans stylistyczny i kontrast.
Na jeszcze innych ujęciach Madonna wije się i wierzga na materacu leżącym wewnątrz starej, pustej ramy łóżka. Jej pozy oscylują między jogą a aktem seksualnym. Łóżko zostaje tu zredukowane do ramy, a Madonna-seksbomba, do kobiety w niechlujnym stroju, z niedbale spiętymi wsuwkami włosami. Mimo pozornej surowości, w zdjęciach jest coś zarówno gniewnego, jak i seksualnego, tak jakby założeniem było pokazanie, że nawet w zredukowanej przestrzeni i wizerunku Madonna (a może w ogóle człowiek sam w sobie) to istota seksualna.
Klein, według informacji opublikowanych na stronie galerii Deitch, postrzegał Madonnę jako posłańca, proszącego ludzi o przebudzenie się i stawienie czoła dehumanizującym siłom we współczesnym świecie. Warto w tym miejscu wspomnieć, że Klein nie ograniczył się wyłącznie do ujęć. Obok fotografii, jego prace miały przedstawiać także ruchome obrazy, sfilmowane równolegle.
Głównym założeniem sesji było jej pokazanie światu podczas wystawy. Nawiązując do piosenki Madonny z „American Life”, zyskała ona tytuł X STATiC PRO=CeSS (pisownia oryginalna). W marcu 2003 roku do akcji wkroczyli więc architekci Ada Tolla i Giuseppe Lignano z LOT/EK. Projektując przestrzeń galerii Deitch na potrzeby wystawy, potraktowali oni dzieła Kleina jako „współczesne obrazy Caravaggia”, zawieszone na krawędzi między nieruchomym a ruchomym obrazem. Chcieli, aby odbiorcy instalacji przeżyli coś na kształt wędrówki po włoskim barokowym kościele, w którym duże, magicznie oświetlone obrazy wypełniające ściany bocznych kaplic wprawiają odbiorcę w zachwyt.
Oprócz magazynu W i wystawy (a później także użycia jako wideo otwierające trasę Re-Invention), znacznie większa liczba zdjęć znalazła się w niezwykle rzadkiej książce. To niezwykle ekskluzywne wydawnictwo wydrukowano na niezwykle cienkim papierze zwanym „skórką cebuli”, którego grubość porównałbym do cienkiej bibuły albo kawiarnianej serwetki, po jednym zdjęciu na kartkę (druk jednostronny). Książka jest niezwykle delikatna także w sposobie łączenia. Dzięki uprzejmości znajomego kolekcjonera, miałem okazję ją zobaczyć. Mimo że ma ją w swoich zbiorach od 20 lat, oglądał ją ze mną – jak wspomina – trzeci raz w życiu, a i tak dwie karki przy pierwszym otwarciu oderwały się od klejonego grzbietu. Z założenia więc chyba Klein położył nacisk na kruchość i ulotność przedstawionych scen.
To, co mnie zaskoczyło, to przedstawione zdjęcia, które wyglądają jak robione wycelowanym w ekran telewizora obiektywem. Dopiero po przejrzeniu zdjęć zdałem sobie sprawę, że nie wszystkie pochodzą z samej sesji. Część z nich Klein zrobił w przestrzeni galerii i stąd efekt ujęcia ekranu. Książkę przeglądaną kartka po kartce zobaczycie tutaj:
Pierwsza edycja książki dostępna była do nabycia wyłącznie na wystawie. 1000 pierwszych egzemplarzy opatrzono autografem fotografa i odręcznie wpisanym numerem seryjnym, a dodatkowo pierwsze 500 egzemplarzy podpisała także Madonna. Pokuszę się o stwierdzenie, że obecnie jest to najrzadsze wydawnictwo książkowe w karierze Madonny, znacznie rzadszej niż ogólnie znana książka „Sex”. W momencie wystawy w galerii Scout w Londynie (drugi przystanek wystawy) egzemplarze podpisane przez Madonnę i Kleina kosztowały 750 funtów, ale ich nakład wyczerpał się już pierwszego dnia, z kolei książki z podpisem samego Kleina sprzedawano za 275 funtów.
Dziś ceny na aukcjach (za książkę w przyzwoitej jakości, gdzie nie brakuje stron i większość z nich nie lata luzem) zaczynają się w okolicy 2000 dolarów. Za nowe egzemplarze na stronie fotografa dziś przyszłoby nam zapłacić 5000 dolarów za wersję podpisaną przez Kleina (w przeliczeniu do niecałe 20 tys. zł) i 8000 dolarów za egzemplarz podpisany przez Madonnę i Kleina (ponad 30 tys zł).
Co ciekawe, obiekty z wystawy można było nabyć. Zawrotne ceny napędzane były przez ekstremalną rzadkość obiektów. Za wydruki zdjęć trzeba było wówczas zapłacić 3000 funtów (dziś to ponad 15 tys. zł), a aż 4600 funtów (dziś ponad 23 tys. zł) za zdjęcie z Madonną zakładającą nogę za głowę. W dodatku można było nabyć również nagrania wideo, dostępne na świecie w zaledwie 3 kopiach, ale trzeba było za jedno z nich zapłacić wówczas 35 700 funtów (ponad 180 tys. zł w 2024 roku). Oczywiście podane ceny nie uwzględniają podatku, który również był doliczany.
Po upływie ponad 20 lat od premiery wystawy trudno odnaleźć wszystkie informacje na temat dat i miejsc, gdzie była wystawiana. Na pewno po galerii Deitch, gdzie wystawiono ją w dniach 27 marca – 3 maja 2003, w październiku 2004 roku wystawa (we wzbogaconej formie) pojawiła się w Scout Gallery w Londynie. Tam wystawiano ją od 22 do 30 października, skąd następnie ruszyła do Paryża. Tu niestety trudno znaleźć szczegóły, gdzie i kiedy ją pokazywano, ale musiało to być stosunkowo krótko, ponieważ już 6 listopada 2004 roku pojawiła się w Camera Work Gallery w Berlinie, gdzie wisiała do 5 stycznia 2005 roku. Tu pokazano ją w nieco rozszerzonej formie, dodając zdjęcia zrobione podczas prób do trasy „Re-Invention”, zdjęcia z tourbooka oraz scenicznego tła z „Vogue”. Tak prezentuje się galeria na zdjęciach opublikowanych przez MadonnaTribe.com:
Później, od 23 czerwca do 31 października wystawa pojechała do Florencji, gdzie – ponownie w rozszerzonej wersji – pokazano ją w Gallery Hotel Art. Inauguracja włoskiej części wystawy odbyła się w ramach Pitti Immagine Uomo, czyli prestiżowego tygodnia mody męskiej we Florencji i chociaż z samym wydarzeniem nie ma nic wspólnego, była ważnym elementem towarzyszących mu spotkań towarzyskich. Co ciekawe, gościem wieczoru premierowego wystawy była Debi Mazar, aktorka i prywatnie najlepsza przyjaciółka Madonny. Poniższa fotogaleria pochodzi ze strony MadonnaTribe.com i ukazuje wystawę we Włoszech:
Zdaje się, że później również wystawa nie pojawiała się w galeriach przez kilkanaście miesięcy. Ponownie pokazano ją dopiero we wrześniu 2006 roku w Moskwie i to zaledwie przez kilka dni, w związku z koncertem Madonny na stadionie Łużniki.
Ciekawostką jest natomiast, że 11 września (na dzień przed koncertem) Madonna pojawiła się w galerii Gary Tatintsian w Moskwie i był to jej pierwszy (i ostatni) raz od dnia wielkiej premiery w marcu 2003 roku. Jej pojawienie się na evencie uwiecznił Valery Levitin dla rosyjskiej gazety „Kommersant”.
Po kilku dniach w Rosji, wystawa pojechała wraz z Madonną do Japonii i tam również pokazywano ją bardzo krótko – od 19 września do 2 października 2006 roku. I tu, co ciekawe, wystawa nie trafiła do galerii, a do butiku Louis Vuitton.
Od tego czasu wystawa nigdy nie została pokazana. Jej wspomnienie powróciło dopiero w październiku 2003 roku, kiedy Madonna – nawiązując do The Girlie Show Tour i Re-Invention Tour – użyła elementów tej instalacji jako scenicznego tła podczas przerywnika „The Beast Within” na koncertach w ramach „The Celebration Tour”.
Był to początek wielu udanych współprac, a Klein stał się nie tylko jednym z najważniejszych fotografów mody współczesnego świata, ale też bliskim przyjacielem Madonny. Jak pisze biografka Madonny, Mary Gabriel, stał się on dla niej tym, kim kim Herb Ritts w latach 80., a Steven Meisel i Mario Testino w latach 90.
Powiedział, że „związał się” z Madonną, ponieważ nie wahała się pójść tam, gdzie zaprowadziły go zdjęcia, czyli bardzo, bardzo daleko.
Krystian