1990 był dla Madonny bardzo pracowitym rokiem. Wiosnę i lato spędziła w trasie, jesienią zaś postanowiła podsumować swój pierwszy etap kariery – lata 80. – wydając składankę „The Immaculate Collection”. Chwytem, który miał zadziałać na fanów, było nagranie dwóch premierowych utworów, wśród których jeden – „Justify My Love” – okazał się kamieniem milowym w karierze Madonny i zapowiedzią czasów seksualnej rewolucji, które dopiero miały nadejść.

Tło

Z powstaniem tekstu wiąże się ciekawa historia, która niestety nie przedstawia Madonny i Lenny’ego Kravitza w najlepszym świetle. Ale po kolei…

Pod koniec lat 80 pewna Amerykanka meksykańskiego pochodzenia nazwiskiem Ingrid Chavez rozpoczęła z Princem – swoim byłym partnerem – pracę nad płytą z melorecytowanymi piosenkami. Na planie filmu „Graffiti Bridge”, który równocześnie kręcili, poznała Kravitza, z którym wkrótce się związała. Owocem płomiennego romansu były poetyckie listy miłosne, jakie wówczas do siebie pisywali. Pewnego dnia Ingrid odwiedziła swojego chłopaka w studio, w którym pracował z André Bettsem:

Zapytali mnie, czy nie chciałabym czegoś nagrać, ale jedyną rzeczą, jaką wtedy miałam, był list do Lenny’ego. Ze wszystkich form to właśnie pisanie listów lubię najbardziej. Korespondencja między dwojgiem ludzi dała początek wielu pięknym książkom. To mój sposób na intymne wyrażenie siebie. Nagrałam to za pierwszym podejściem i wróciłam do Minneapolis.

Kravitzowi bardzo spodobał się utwór, który zrodził się przez całkowity przypadek. Chcąc zainteresować wytwórnie materiałem, zabrał taśmę. Wkrótce związek pary rozpadł się. Spotkali się dopiero na premierze „Graffiti Bridge”, kiedy to – według relacji Ingrid – Kravitz przyniósł do jej pokoju hotelowego papiery gwarantujące jej 12,5% udziałów w zyskach i oświadczając, że „Justify My Love” zaśpiewa Madonna. Chavez miała jednak nie figurować jako współautorka piosenki. Mimo to zgodziła się na podpisanie dokumentu.

Kilka tygodni później została zaproszona do studia, aby wysłuchać w kameralnym towarzystwie efektów prac Madonny i Lenny’ego Kravitza. Kiedy nagranie dobiegło końca, nie kryła zdumienia:

W zadziwiający sposób skopiowała mój wokal. Nie potrafiłam rozróżnić jej głosu od swojego. Brzmiał dokładnie tak, jak na demo. Udało jej się uchwycić szczerość piosenki, intensywne emocje i prawdziwe, silne pożądanie. To było sprytne posunięcie z jej strony – zresztą, zawsze była sprytna. Zawsze brała dla siebie rzeczy wyjątkowe, które przenosiły ją na nowe muzyczne obszary. (…)
Kiedy „Justify My Love” zaczęła być grana w radiu, zadzwonił do mnie Prince i powiedział: „Ingrid, o co chodzi z nową piosenką Madonny „Justify My Love?”, a ja na to: „Nie rozumiem”. Wyjaśnił więc: „To Ty, przecież to Ty, Ingrid. O co tu chodzi?”. Opowiedziałam mu całą historię, a on skwitował to tak: „Czy jesteś aż tak naiwna? Niedługo wychodzi Twoja płyta. Każdy będzie myślał, że skopiowałaś Madonnę, a Ty mi jeszcze mówisz, że nikt nie wie o tym, że to Ty napisałaś tę piosenkę?”. Pomyślałam wtedy: „O Boże…”.

Historia wkrótce zresztą zdążyła się wydać. Podczas jednego z wywiadów dla lokalnej gazety w Minneapolis, Chavez została zapytana wprost, czy to ona napisała dla Madonny piosenkę. Czując się zdradzona, potwierdziła. Historia wkrótce odbiła się szerokim echem w prasie. Jim Derogatis na łamach „Chicago-Sun Times” określił „Justify My Love” mianem „nowego najgorszego złodziejstwa”.

Finał sprawy miał miejsce w sądzie. Na mocy procesu Ingrid Chavez wywalczyła sobie (oprócz obiecanych 12,5% z zysków) gwarancję, że na wszystkich późniejszych wydaniach zawierających piosenkę znajdzie się jej nazwisko jako współautorki tekstu. Możecie sami to sprawdzić – w booklecie „The Immaculate Collection” zapewne znajdziecie figurujący zapis „Lenny Kravitz, dodatkowe słowa  – Madonna” zaś już w książeczce „Celebration” – „Madonna Ciccone, Ingrid Chavez, Lenny Kravitz”.

Mimo wszystko Ingrid nie chowa urazy:

Myślę, że Lenny chciałby powiedzieć, że to on skomponował piosenkę, a ona ją zinterpretowała. Nie żałuję, że Madonna ją zaśpiewała. Po prostu poczułam się zdradzona, tym bardziej, że była to piosenka tak intymna. To nie były jej sny ani jej pragnienia.

Sama autorka, która nadal jest aktywną wokalistką, często wykonuje „Justify My Love” na żywo podczas swoich koncertów.

Tekst i kompozycja

Madonna była wówczas na takim etapie kariery, że właściwie mogła wydać jeden z odrzutów z poprzednich płyt, albo kopię „Vogue”, a i tak zdobyłaby szczyt list przebojów. Postawiła na eksperyment – na przełomie lat 80. i 90. modne zaczynały się robić piosenki nie tyle śpiewane, co melorecytowane. „Justify My Love” jest najlepszym przykładem utworu tego typu.

Muzyka bazuje na triphopowym bicie – surowej perkusji i delikatnych, „sennych” klawiszach. Producent André Betts użył do stworzenia tej aranżacji instrumentalnego sampla z utworu „Security of the First World” Public Enemy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby wcześniej zapytał twórców. Sprawa jednak skończyła się na szczęście tylko na płycie „To My Donna”, będącej ripostą producenta, Hanka Shoclee.

W tle „Justify My Love” słychać męski głos – to Lenny Kravitz, który gościnnie pojawił się w piosence, jak również został jej współproducentem. Wypowiedzi Madonny utrzymane są w idealnie dopasowanej do muzyki, sennej stylistyce. Betts celowo umieścił w piosence wyraźnie słyszalny oddech piosenkarki, co tylko potęguje intymną atmosferę tekstu. Jak określiła to biografka artystki, Lucy O’Bien:

[Madonna] rapuje intensywnym szeptem w rytm prostego back beatu, wyraża osobistą, głęboką naturę kobiecego pożądania. „Justify My Love” to chwiejąca się między napięciem a zmysłowością taneczna ballada ukazana jako forma sztuki.

Singiel

Promujący pierwszą składankę „greatest hits” singiel ukazał się 6 listopada 1990 roku. Zdjęcie zdobiące okładkę zostało zrobione podczas sesji zdjęciowej z Patrickiem Demarchelierem, która miała miejsce dokładnie 25 września 1990 roku.

Po zdjęciu teledysku z anteny MTV, 7 grudnia 1990 roku został wydany jako pierwszy wideosingiel w formacie VHS. Kaseta kosztowała wówczas 9.98 $. Wideoklip jest do tej pory najlepiej sprzedającym się teledyskiem na video, jego sprzedaż przyniosła blisko 2,5 mln $ zysku i certyfikat czterokrotnej platyny w USA (nadany 22 lutego 1991 roku).

Teledysk

Zdjęcia do obrazu rozpoczęły się 9 listopada 1990 roku w paryskim hotelu Royal Monceau, zlokalizowanym przy 37 Avenue Hoche.

Jeśli chcielibyście przenocować w hotelu, w którym gwiazda nagrała swój ikoniczny klip, mamy dla Was ciekawostkę – obecnie wynajęcie pokoju na jedną dobę hotelową kosztuje w przybliżeniu „jedynie” 3200 zł. Ekipa Madonny wynajęła z kolei całe piętro na 2 tygodnie.

Madonna przyłapana przez papparazzi
na balkonie Royal Monceau podczas zdjęć do klipu

W teledysku pojawił się ówczesny chłopak Madonny – model Tony Ward, który zagrał wcześniej w teledysku „Cherish”. Za kamerą stanął zaś Jean Baptiste Monodino, z którym Królowa Popu pracowała już wcześniej m.in. na planie teledysku „Open Your Heart”.

Madonna i Jean Baptiste Monodino na planie teledysku

Za inspirację posłużył francuski film z 1963 roku – „La baie des anges” (polski tytuł: „Zatoka aniołów”) Jacquesa Demy, z główną rolą Jeanne Moreau. Na początku teledysku widzimy Madonnę przemierzającą hotelowy korytarz z walizką w ręku. Sprawia wrażenie potwornie zmęczonej, osłabionej i jakby nieco pijanej. Przez uchylone drzwi widać różnych ludzi w ponętnych pozach.

Kiedy piosenkarka upuszcza walizkę i powoli osuwa się pod ścianą, z jednego z pokoi wychodzi Ward i zaczyna się całować z piosenkarką. Po chwili akcja przenosi się do pokoju, gdzie baraszkują w towarzystwie całujących się lesbijek i transwestytów, jedna z kobiet całuje się z piosenkarką, czemu bacznie przygląda się jej partner, inna, ubrana w skóry, zaczyna go z kolei namiętnie dotykać. W końcowej scenie po „osłabionej” gwieździe nie ma śladu. Ucieka z hotelu roześmiana.

Klimaty BDSM, skóry, gorsety, mężczyźni w objęciach i całujące się kobiety okazały się zbyt mocne dla MTV – 27 listopada 1990 stacja ogłosiła, że zdecydowała się zaprzestać emisji teledysku i wydała oświadczenie:

Szanujemy jej pracę jako artystki i uważamy, że nagrywa wspaniałe teledyski, ale ten nie jest dla nas.

Był to pierwszy raz, kiedy stacja muzyczna, będąca największym motorem napędowym od początku kariery Madonny, powiedziała tak zdecydowane „nie” jej pomysłom.

Kilka dni później – 3 grudnia – piosenkarka udzieliła obszernego, defensywnego wywiadu podczas transmisji na żywo w stacji ABC. Cytaty z tego wywiadu stały się wręcz kultowe:

Dlaczego ludzie są gotowi pójść do kina i obejrzeć film o tym, jak ktoś zostaje rozerwany na kawałki bez żadnego powodu, a nikt nie chce zobaczyć dwóch całujących się kobiet i dwóch tulących się mężczyzn?

Piosenkarka nawiązała także do kontrowersji, które towarzyszyły klipowi do „Vogue”:

Kiedy nagrywałam teledysk do „Vogue”, nosiłam prześwitującą bluzkę i można było zobaczyć moje piersi. MTV powiedziało mi, że chcą, abym to wycięła, ale powiedziałam, że nie chcę i w końcu to puszczali. Pomyślałam więc, że mogłabym kolejny raz nagiąć trochę zasady.

Zapytana, czy jest gotowa zarabiać więcej na sprzedaży filmu niż na emisji w MTV, odpowiedziała półżartem: „Tak, a więc mam szczęście!”. W efekcie 7 grudnia 1990 do sklepów trafiła kaseta VHS z teledyskiem. Według pogłosek, do dziś jest ona sprzedawana na czarnym rynku w Arabii Saudyjskiej, gdzie uchodzi za… zwykłego pornosa.

Mimo kontrowersji i ogólnego zgorszenia, jakie wówczas wywołał klip, po latach uważa się go za ikoniczny i bardzo stylowy. 14 października 1993 roku ukazał się w magazynie „Rolling Stone” artykuł „100 najlepszych teledysków”. „Justify My Love” został umieszczony na miejscu 43. jako jeden z aż 7 klipów Królowej Popu („Express Yourself” – 10., „Like A Prayer” – 20., „Borderline” – 24., „Vogue” – 28., „Oh Father” – 66.). Podczas internetowego chatu z fanami w 2013 roku Madonna przyznała, że jest to jej ulubiony teledysk.

A jaka była reakcja polskiej prasy? Cóż – możecie zobaczyć sami poniżej, na 4 autentycznych artykułach z tego okresu.

Miejsca na listach przebojów

Początek 1991 należał do Madonny. 5 stycznia „Justify My Love” zdobył szczyt Billboard Hot 100 i utrzymał go przez 2 tygodnie. Udało mu się także zdobyć 1. miejsca na Billboard Top 40 Tracks i Billboard Hot Dance Club Play.

W notowaniu Top Music Videos w Stanach Zjednoczonych z 19 stycznia wideosingiel na kasecie VHS zdobył 2. miejsce. W tym samym zestawieniu zdołała go wyprzedzić tylko składanka teledysków „The Immaculate Collection”.

1. miejsca zdobył teledysk także na listach w Kanadzie i Finlandii. Poza Finlandią nie udało mu się to w Europie, ale jego wyniki były i tak bardzo wysokie – 2. miejsce na liście UK Singles Chart i we Włoszech, 3. w Norwegii, Szwajcarii i Hiszpanii oraz na European Hot 100 Singles, 4. w Danii, 10. w Niemczech i 17. we Francji.

W Australii i Nowej Zelandii singiel zdobył odpowiednio 4. i 5. miejsce.

Wykonania na żywo

The Girlie Show Tour

„Justify My Love” podczas trasy w 1993 roku było pierwszym z dwóch bisów. Sam występ był utrzymany w niezwykle stylowej i minimalistycznej oprawie, która – mimo prostoty – była oszałamiająca.

Niesamowitą oprawę dla występu stanowiły kostiumy od Dolce & Gabbana inspirowane XIX-wiecznymi strojami pełnymi krynolinowych sukni i kapeluszy. Madonna miała na sobie zarówno męski cylinder i kamizelkę, jak i upinaną czarną spódnicę na krynolinie.

Inspiracją dla kostiumów był musical „My Fair Lady” w reżyserii George’a Cukora, który swoją premierę miał w 1964 roku. Film doczekał się aż ośmiu Oscarów, a główną rolę ulicznej kwiaciarki Elizy Doolittle, która staje się obiektem eksperymentu – przemiany w damę z wyższych sfer – zagrała sama Audrey Hepburn.

Tancerze i sama Madonna przez większość koncertów nosili ciemne okulary, jednak podczas niektórych koncertów (m.in. filmowanego na potrzeby wydania występu w Sydney) jedno oko piosenkarki było przysłonięte opaską.

Choreografia jest idealnym dowodem na to, że żeby kogoś zahipnotyzować, wystarczy spacerować w szyku w tę i z powrotem po scenie i wybiegu. Echem krytyki, która spadła na Madonnę za klip do utworu, jest moment, kiedy przez chwilę tańczy z jedną z kobiet i całuje ją w rękę, zaś pozostali wytykają je palcami. Moment, w którym tancerze znajdują się przykryci podświetlaną od spodu białą płachtą, zza której widać tylko wijące się cienie i która po chwili zostaje gwałtownie zerwana, to kulminacja całego występu. Widać w tym także ukryte znaczenie – krytykę obłudy i hipokryzji społeczeństwa. Z jednej strony ci spacerujący, eleganccy ludzie zachowują się jak nienaganne statuy, ale kiedy tylko wzrok innych na nich nie pada, z owej dostojności nic nie zostaje i zachowują się tak jak ludzie, których krytykują.

Piorunujące wrażenie robi również zakończenie piosenki, kiedy Madonna odchodzi w głąb obitej szachownicowym tłem sceny i odwraca się na moment do publiczności, by po chwili rozpłynąć się w mroku.

The MDNA Tour

Przez lata piosenka nie pojawiała się na koncertach i trudno się temu dziwić – jest tak charakterystyczna, że właściwie nic nie można z nią zrobić, poza oryginalną lub podobną do niej aranżacją. Oczywiście nie liczę tutaj wersji „The Beast Within”, ponieważ według mnie, Madonna recytująca fragmenty Apokalipsy św. Jana to zupełnie inna piosenka, jakkolwiek by nie uważać jej za remiks „Justify My Love”. W 2012 roku Madonna zrobiła to, do czego utwór idealnie się nadaje – przerywnik wideo podczas koncertu. Otwierał on trzeci akt show, zatytułowany „Masculine/Feminine”.

Na potrzeby koncertu stworzono zupełnie nową aranżację autorstwa Williama Orbita, do której Madonna nagrała na nowo wokal podczas sesji nagraniowej albumu „MDNA”. Co jakiś czas muzykę przerywały zniekształcone dźwięki katarynki i upiorny śmiech klaunów, co współgrało z tańczącymi na scenie postaciami w klaunich maskach i wideo, na planie którego wykonana została seksowna sesja zdjęciowa, promująca kolekcję bielizny piosenkarki.

Na wyświetlanym filmie widzimy Madonnę, która uciekając przed dziwnymi klaunami, zamknęła się w stylowym wnętrzu. Film jest niekiedy pokazywany z perspektywy kamery ochrony i kończy się, kiedy Madonna zakłada na twarz wenecką maskę. Stanowił idealne wprowadzenie do następującego po nim „Vogue”.

Reżyserem nagranego filmu jest Tom Munro. Tu możecie obejrzeć go w całości i posłuchać studyjnej wersji nowego remiksu:


„Justify My Love” bez wątpienia jest piosenką kultową i bez niej dyskografia Madonny nie byłaby sobą. Jest tak charakterystycznym utworem, że właściwie nie zawsze nadaje się do posłuchania – nie tylko ze względu na intymny charakter słów, głównie przez minimalizm. Nie wiem, czy to wpływ teledysku, czy piosenka sama w sobie, ale mam wrażenie, że zawsze wytwarza erotyczną, intymną atmosferę. Tak, chyba dlatego nie jest to piosenka „na każdą okazję”…

Krystian
Grafika: Sebastian Wichrowski