Nie chodzi o „darcie mordy dla samego darcia mordy”
– wywiad z Katarzyną Konieczką

Royal Madonna

12 lutego 2023
Krystian Horwacik
Zdjęcia: archiwum Katarzyny Konieczki, Luigi & Iango


Jest połowa stycznia. Powietrze ścina mróz. Madonna właśnie ogłasza The Celebration Tour. W „Vanity Fair” pojawia się wywiad z nią, a wraz z nim sesja zdjęciowa duetu Luigi & Iango, w której artystka ucharakteryzowana jest na dwie ikony – Maryję i Fridę Kahlo, sacrum i profanum. Wśród zapierających dech w piersiach kostiumów wyróżnia się między innymi korona „Matki Boskiej” i gorset, który ma na sobie Madonna-Frida. Ogarnia mnie zdumienie, kiedy odkrywam, że za powstaniem tych kostiumów stoi… Polka.

Z Katarzyną Konieczką kontaktuję się prawie natychmiast po tym, kiedy udaje mi się odnaleźć jej profil na Instagramie. Rozmawiamy o wywiadzie dla Royal Madonna. Dochodzimy do wniosku, że trzeba porozmawiać szczerze, językiem mocnym i bezkompromisowym, bo tylko on oddaje sedno sprawy w przypadku wyrazistej wizji artystycznej, a taką z pewnością są dzieła mojej rozmówczyni. Rozmawiamy nie tylko o Madonnie, ale także o inspiracjach, polskiej obyczajowości i sztuce barokowej. O artystach i udających artystów.

Katarzyna Konieczka, fot. Sylwia Makris

Zacznijmy od samego końca. Co myśli i czuje artystka, projektantka, która w jednym z najbardziej poczytnych pism świata widzi jedną z największych gwiazd muzyki w historii, ubraną w jej dzieła?

To jest jak w filmach. Kiedy w obliczu jakiegoś wydarzenia, na przykład zderzenia samochodów na szosie albo na sekundę przed śmiercią, bohaterowi ukazuje się błyskawiczny film poklatkowy, z jego narodzin, dzieciństwa, studiów… Z tym, że ten mój film składa się z innych momentów. Jest w nim ten moment, kiedy pierwszy raz zobaczyłam na MTV klip Madonny.  Pamiętam ten niesamowity film, gdzie Madonna gra totalną rozrabiarę, w którym przekręca wywietrznik od suszarki do rąk w jakiejś publicznej toalecie i suszy sobie odsłoniętą pachę, żuje gumę niemal z otwartymi ustami, a na końcu jest taka elegancka, w zupełnie nowym wcieleniu i woła prawdziwą pumę lub biega na bosaka wzdłuż ulicy, w wielkiej aglomeracji, a za nią biegnie właśnie ta puma. Nawet nie jestem w stanie stwierdzić, czy to jest jeden i ten sam film czy kilka filmów [„Rozpaczliwie poszukując Susan” i „Kim jest ta dziewczyna?” – przyp. red.], a może moja głowa „skleiła” to wspomnienie z teledyskami? Pamiętam z dzieciństwa plakat nad łóżkiem i wielki, przaśny napis „Madonna”. Wszystkie jej wcielenia, klipy, koncerty. Gorsety ze szpiczastymi miseczkami na piersiach autorstwa Jeana-Paula Gaultiera, jej rokokowe stylizacje koncertowe, a także protesty i awantury w prasie brukowej, gdy ogłoszono, że zagra świętą dla Argentyńczyków Evitę Peron. To jest właśnie taki film sklejony z obrazów na wpół zapamiętanych, a na wpół zatartych i dopowiedzianych przez wyobraźnię.

To, co my – odbiorcy – widzimy jako osobę Madonny, jest w rzeczywistości dziełem sztuki samym w sobie. Ale to też wielka machina dzieł sztuki – razem stanowią integralną i nierozerwalną część, dookreślają się wzajemnie. Co Pani zdaniem Madonna wniosła do Pani dzieł? Jak je dookreśliła? O jakie wartości wzbogaciła lub które z ich elementów zagłuszyła swoim „ja”?

Myślę, że nakrycie głowy „dokręciło śrubę” w wizerunku Matki Boskiej, na którą jest stylizowana w tej sesji. Te wizerunki musiały wznosić widza, ociekać złotem, a nawet snuć jakąś wizję nakreśloną w Biblii. Roztaczać wizję boskości i czyhającego zła, bojaźń. Sztuka, rzeźba, malarstwo, ozdobniki niejako unoszą się w powietrzu i „płoną”. To jest ostry przekaz podprogowy. Każdy wzór i kształt jest ważny. I Madonna o tym dobrze wie i robi tak od początku kariery. Wszystkie jej kreacje i części wizerunku są dobrane perfekcyjnie. W samym gorsecie Madonny w scenach stylizowanych na Fridę [Kahlo – przyp. red.] włożyłam mnóstwo takiej manipulacji. Manipulacji kształtem – skręcające się w superściśniętą talię, kontrastujące kolorystycznie sznurowania. W scenach z lalkami wykorzystano gorset z dużą liczbą metalowych szyn, narzędzi chirurgicznych, drutów i gwoździ… Dwa lata temu ten kostium oprotestowano na wystawie na Times Square. Mówiono wtedy o gloryfikacji przemocy wobec kobiet, a ten gorset, jakby nie było, ściska szyję. Myślę, że Madonna dużo opowiada o krzywdzie, przemocy i walce. Jest więc zupełnie odwrotnie z tym gorsetem, on nie gloryfikuje przemocy, on pokazuje siłę. To podkreśliła Madonna.

fot. Luigi & Iango / Vanity Fair

Przygotowane przez Panią projekty dla Madonny wiele środowisk mogłoby uznać za obrazoburcze. Z kolei Madonna przez 40 lat swojej kariery udowodniła, że kontrowersji można używać zarówno jako narzędzia marketingowego, jak i nośnika treści artystycznej. Co sądzi Pani o wykorzystywaniu kontrowersji w sztuce, niezależnie od reprezentowanej dziedziny?

Świat sztuki się ciągle rozszerza, coraz trudniej zakwalifikować lub szufladkować konkretne działania. Zaciera się to, co jest ubraniem, a co rzeźbą. Myślę, że z jednej strony wszystko wolno, a z drugiej strony można wyczuć to, czego robić nie wolno. Ja też szufladkuję sztukę i artystów. Myślę że np. sama kontrowersja przy słabym zapleczu, w postaci twórczości, jest śmieszna. Oryginalność, ciężka praca, wiara w siebie – to najpierw musi być. Potem przychodzi czas na głośny krzyk i zwracanie na siebie uwagi. A więc szufladkuję na tych, którym wolno, a którym nie wolno, bo wcale tymi artystami nie są, bo są krzykaczami i „fejmofilami”. Dla mnie turbopracowity rzemieślnik, który krzyczy, że jest artystą i tej atencji wymaga, a buduje siebie na cudzym dorobku, to też jest słaby temat.

Olga Tokarczuk w „Prowadź swój pług przez kości umarłych” stwierdza, że wszyscy, chcąc nie chcąc, jesteśmy kulturowymi katolikami. Obserwując Pani projekty, można odnieść wrażenie, że w pewien sposób czuć w nich polską tożsamość. W jaki sposób sztuka sakralna i barokowa inspirują Panią w twórczości?

Kocham religijną bojaźń i prostolinijność, klimat polskich kościołów, polskie tradycje. Lubię taką prostą bogobojność. Samo stawianie ołtarza pełnego rękodzieła i kombinowania miejsca kultu i ulgi dla potrzeb duchowych, z tego, co się ma, stwarza atmosferę do wielu twórczych pomysłów. Trzeba pamiętać, że style i wpływy mody w Europie bardzo się na przestrzeni lat mieszały. Polska ma bardzo specyficzną sztukę ludową. Właśnie sztuką ludową zajmowałam się równe 14 lat temu. Zmieniając ją, opowiadając ją na nowo. Robiłam ludowe czepce, trochę przypominające rosyjskie kokoszniki, ale moje były inne – mocowałam do nich motywy roślinne, malowałam na ciemne kolory lub krwistoczerwone. Czasem je bieliłam tak, aby wyglądały, jakby postać nimi udekorowana leżała 1000 lat gotowa, aby się przebudzić. Ta biel to były pajęczyny i kurz, tajemnica, mistycyzm.

fot. Luigi & Iango / Vanity Fair

Madonna, cytując Jamesa Baldwina, mawia, że „artyści są po to, by burzyć spokój”. Do czego świat potrzebuje artystów, którzy naruszają status quo?

Ja to postrzegam inaczej. Tutaj nie chodzi o „darcie mordy dla samego darcia mordy”. Tak jak wspominałam, trzeba rozróżniać na leniwych krzykaczy i na tych, w których głosie coś jest, jest treść, a ich działania, to, co tworzą, jest przedłużeniem i/lub kwintesencją ich myśli zbudowanych za pomocą kształtu, wzoru i koloru. W wielu artystach, których szanuję, widzę dużą intuicyjność, coś w rodzaju głosu serca albo trzeciego oka. Jakiś prąd wewnętrzny, który pokazuje właściwą drogę i wszystko rozjaśnia. I to jest zgodne z jakąś prawdą, w zgodzie z którą świat zmierza do jakiegoś celu.

Przejdźmy do Pani początków współpracy z Madonną. Czy ma Pani informacje, w jaki sposób została Pani zauważona przez otoczenie Artystki? Kto skontaktował się z Panią? Kiedy to było?

To było kilka lat temu, to były stroje do sesji dla magazynu, ale nie pamiętam, jaki to był tytuł, chyba „Interview”. Nie pamiętam już, co się wtedy wydarzyło po drodze.

Katarzyna Konieczka, fot. Sylwia Makris

Czy ma Pani jakieś informacje, czy Madonna widziała Pani prace? Co o nich sądzi? Czy osobiście podjęła decyzję o nawiązaniu współpracy?

Nie mam pojęcia. Mogę jedynie o tym fantazjować i snuć słodkie domysły. Projektanci czy kostiumografowie nie są dopuszczani bezpośrednio do takich rozmów i informacji. Dzięki systemowi, w którym sporo pracy wykonują styliści, naprawdę lepiej się pracuje. Każdy projektant, jeśli zaistniał na takim szczeblu, ubierając gwiazdy tego formatu, jest szalenie kreatywny, a za tym nierzadko idzie jakieś szaleństwo, wybujałe ego itp. To ego nie wynika z połechtania takimi współpracami, ono najczęściej jest już wcześniej. Ludzie typu „gąski” raczej nie przejawiają takiej kreatywności i obowiązkowej głuchoty na wszechobecny sceptycyzm wokół, na każdym kroku swojej kariery. Taka głuchota jest bardzo potrzebna w procesie kreacji. Podejrzewam też, że gdyby fashion director, z którą rozmawiam, przekazała mi, co Madonna powiedziała, co mówiła na sesji, jak reagowała na moje maile ze zdjęciami z postępów prac, co jej się podobało to… prawdopodobnie bym opiździała ze szczęścia i sobie to wydziarała na twarzy. Tak więc, dla dobra wszystkiego i wszystkich, mnie to ominęło. Serio, doświadczona ekipa nie przekazuje, ani nie cytuje gwiazdy nawet w rozmowach prywatnych, bo to by się mogło bardzo źle skończyć.

Jakie wytyczne otrzymała Pani od sztabu Madonny w przygotowaniu projektów? Czy były to jakieś uwagi, pochodzące od niej, a może od jej osobistej stylistki?

Tak jak wspomniałam, projektanci nie kontaktują się bezpośrednio z obiektami. To jest naprawdę potrzebne, żeby wszystko dobrze poszło. Wytyczne to wizja, inspiracje, moodboardy [foldery z materiałami do inspiracji – przyp. red.] i długie rozmowy ze stylistką. Oprócz tego – ja już robię w takiej popierdolonej modzie kilkanaście lat. Mam swoje doświadczenie, wiedzę, lifehacki i oczywiście – od lat kocham Madonnę i wiem, co jej chodzi po głowie.

Na przestrzeni lat Madonna współpracowała z wieloma wirtuozami artystycznego krawiectwa. Czy któryś z owoców takiej współpracy jest dla Pani inspirujący? Jeśli tak, to dlaczego?

Zdecydowanie Jean-Paul Gaultier oraz pamiętne wideo z Christianem Lacroix, gdzie Madonna występowała w czerwonej sukni w wybujałej wariacji na temat stroju na modłę hiszpańską.

Czy ostateczne dzieła, które widzimy na zdjęciach duetu Luigi & Iango, to wszystkie/jedyne, które zostały przygotowane? Czy któreś z projektów nie zostały wykorzystane?

Przygotowałam jeszcze mnóstwo innych projektów i to nie jest koniec!

Czy proces twórczy dla Madonny różni się od standardowego zamówienia? Jeśli tak, to na czym polega ta różnica?

Różnica polega na tym, że ja rzadko przyjmuję zamówienia, ale od Madonny, oczywiście, przyjęłam.

Madonna zapowiedziała właśnie trasę koncertową, w której świętować będzie czterdziestolecie swojej twórczości. A zatem pytanie – czy możemy oczekiwać, że na scenie zobaczymy ją w którymś z Pani projektów?

Podejrzewam, a raczej chciałabym zobaczyć moje stroje na materiałach z wizualizacji na koncertach. One są stałym elementem jej koncertów. Na samej scenie… zobaczymy. Jestem coraz lepsza technologicznie, wiem, jakie powinny spełniać warunki i do tego dążę.

Bardzo dziękuję za poświęcony czas i za wspaniały wywiad.

Ja dziękuję za fajne pytania i za cierpliwość.