Madonna i jej pierwszy wywiad dla „Out”!
Out
kwiecień 2006
Tłumaczenie: RottenVirgin
W swoim pierwszym wywiadzie dla „Out” najsłynniejsza gwiazda pop na świecie opowiada o wszystkim – a przynajmniej o gejach, kolejnej trasie koncertowej, nowym teledysku i gej-radarze swojej córki, Lourdes.
„Mam na sobie długi moherowy płaszcz, plecioną sukienkę i kilkunastocentymetrowe szpilki” – tak Madonna odpowiada na moje koszmarne pytanie „Co masz na sobie?”. Królowa popu, prawdziwa weteranka i ikona gejów, właśnie zadzwoniła z Londynu. „Naprawdę założyłaś plecioną sukienkę i szpilki? A może założyłaś je specjalnie dla mnie?” – pytam. „Skarbie, wszystko robię dla Ciebie. Nowy teledysk („Sorry”) też nakręciłam dla Ciebie!”. Ta mała wymiana zdań dobrze odzwierciedla charakter moich relacji z Madonną, którą znam od lat, a z którą przeprowadziłem wiele wywiadów na potrzeby różnych publikacji. Nie jest aż tak onieśmielająca, o ile przestaniesz koncentrować się na tym, że rozmawiasz z Madonną. Jest ciepłą kobietą i nie stwarza przy tym wrażenia spoufalającej się, jest zabawna, ma klasę, nawet jeśli sytuacja mogłaby sprzyjać innemu zachowaniu. Z każdego spotkania z nią wychodzę z dziwnym poczuciem troski o jej osobę. Bo choć sława Madonny osiągnęła status niemal mityczny, tak naprawdę to dobra dziewczyna, poszukująca sensu życia, troszcząca się o rodzinę i starająca się zaspokoić zarówno własne potrzeby artystyczne, jak i oczekiwania swoich fanów. W każdym razie tak właśnie wygląda moje szesnastoletnie doświadczenie w kontaktach z Madonną.
Rozmawiamy w przededniu premiery jej najnowszego teledysku „Sorry”. Madonna ponownie płynie na fali międzynarodowego sukcesu. Płyta „Confessions on a Dance Floor”, która ukazała się pod koniec zeszłego roku, sprzedała się w ponad 7 mln egzemplarzy na całym świecie. Po dość rozczarowującym albumie „American Life” z 2003 roku (z którego jednakże pochodzi kapitalny utwór „Hollywood”, do którego nakręcono wspaniały, pełen przepychu teledysk), status wydawniczego hitu, jakim cieszy się płyta „Confessions on a Dance Floor”, może być powodem do satysfakcji, nawet dla gwiazdy formatu Madonny. Sama przyznała, że kiedy dowiedziała się, że jej płyta zadebiutowała na 1. miejscu amerykańskich list, popłakała się.
„Sorry” to niesamowita piosenka. Myślę, że to pewnego rodzaju gejowski hymn…
…wzgardzonych kochanków! Ale wszystkich! Niekoniecznie jest to wyłącznie gejowski hymn. Ale nie mam nic przeciwko takiemu ujęciu tematu. Zresztą, czy kiedykolwiek miałam?
„Confessions on a Dance Floor” nagrałaś przed wypadkiem, ale promocja i występy rozpoczęły się po wypadku. Wygląda na to, że entuzjazm dodał Ci sił?
Pod wieloma względami, jest to słuszna obserwacja. Byłam fizycznie unieruchomiona… Nigdy wcześniej nie uległam żadnej kontuzji, co może być dziwne, zważywszy, że tańczę od wielu lat. Ale kiedy przez ponad miesiąc leży się na plecach, z unieruchomioną lewą ręką, ramieniem i tułowiem, kiedy przez ponad miesiąc cierpi się takie boleści, zaczynamy patrzeć na życie z nieco innej perspektywy, prawda? Leżysz w łóżku i obiecujesz Bogu: „Nigdy już nie będę zamartwiać się bez powodu… Już nigdy nie będę niewdzięczna. Już nigdy nie będę narzekać…”.
Dotrzymałaś tych obietnic?
[śmieje się] Na pewno się staram. Ale starałam się także przed wypadkiem. Odczuwam jeszcze większą wdzięczność za to, że mogę robić to, co robię, i że mam w sobie tyle siły, ile mam. Wypadek jedynie dodał mi energii i wzmógł moją chęć, by tańczyć, by mieć kontakt z ludźmi i zachować pozytywne nastawienie, a także by zarazić tym ludzi!
A propos ludzi i ludu, Evito…
Teraz dałabym Ci w twarz!
Jesteś teraz całkiem niepozorną żoną i matką…
Ooo, ale teraz dostałeś w twarz!
Nie chodzisz na imprezy, ani do klubów, więc skąd wiesz, co podoba się ich bywalcom? Jak udaje Ci się trzymać rękę na pulsie?
I tutaj przydaje się Stuart Price. Jest DJ-em i producentem mojej nowej płyty. Zawsze coś mi podsyła. Wysyłamy sobie nawzajem muzykę przez internet, w ten sposób wymieniamy się informacjami. Dzięki niemu orientuję się, co się dzieje w podziemiu. No i ułożył mi listę kawałków na moim Ipodzie, którego zabieram na siłownię. Głównie są to remiksy – Gwen Stefani, Depeche Mode i wiele moich własnych.
Nie masz nic przeciwko temu, by Twoje piosenki były remiksowane, także przez innych artystów?
Nie, to świetna sprawa. Nigdy nie miałam z tym problemu.
Czy odzyskany entuzjazm i niezaprzeczalny sukces nowej płyty wpłynął negatywnie na Twoje życie rodzinne?
Kiedy zakończyła się moja poprzednia trasa, mogłam o wiele więcej czasu spędzić z dziećmi. Ale życie to sinusoida i nie ma sensu z tym walczyć. Są okresy, gdy więcej czasu spędzam z rodziną, i okresy, gdy bardzo koncentruję się na karierze, co przyprawia mnie o wielkie poczucie winy. Jeśli chodzi o reakcję Guya, wiem, że naprawdę cieszy się moim szczęściem. Ale wiem też, że jeszcze nie raz powie mi coś w stylu: „I znów Cię stracę na kolejne sześć miesięcy?”. W końcu w tym roku ruszam w trasę. Ale ja mogę powiedzieć mu to samo, gdy wyjeżdża kręcić film. Wtedy rzeczywiście znika, podczas gdy ja będąc w trasie, wiecznie wiszę na telefonie, zamartwiam się i o wszystko wypytuję. Muszę mieć pewność, że dzieciaki myją zęby.
A kiedy to jego nie ma w domu?
Zachowuje się jak typowy facet. Dzwonię do niego, a on pyta tylko: „No, jak tam?”.
Jak się z tym czujesz?
Czasem mnie to bawi. Ale na tym polega kompromis w małżeństwie. Także ze mną ma masę roboty.
Twoje dzieci, Lourdes [9 lat] i Rocco [5 lat] wciąż są dość małe. Czy już teraz zastanawiasz się nad tym, jak wytłumaczysz im swoje życiowe wybory?
Masz na myśli wybory artystyczne czy osobiste?
I jedne, i drugie.
Trochę rozmawiam na ten temat z moją córką. Rocco wciąż nie ma o niczym pojęcia. Jest zszokowany, gdy ludzie na ulicy wołają do niego po imieniu. Mówi mi wtedy: „Mamusiu, oni wiedzą, jak mam na imię!”. Ale moja córka? Ostatnio oglądała teledysk do „Hung Up” i na widok sceny, gdzie tańczę z facetami w tunelu, powiedziała: „To paskudne, mamo. Dlaczego to robisz?”. Ja na to: „Bo dobrze się bawię; tak właśnie robią dorośli, kiedy wychodzą wieczorem się pobawić, potańczyć”. Staram się nie robić z tego wielkiej sprawy. No i Lola ma prawdziwą obsesję na punkcie tego, kto jest homoseksualistą!
Serio?
Ostatnio nawet zapytała mnie: „Mamo, czy wiesz, że ludzie mówią, że jesteś lesbijką?”. Ja na to: „Tak? A dlaczego tak mówią?”. „Bo pocałowałaś Britney Spears” (w trakcie rozdania nagród MTV Video Music Awards w 2003 roku – przyp. tłum.). Ja na to mówię, że po prostu ją pocałowałam i nic więcej. Ja jestem mamą muzyki pop, a ona jest dzieckiem muzyki pop. Pocałowałam ją, żeby przekazać jej swoją energię, trochę jak w bajce. Lola patrzy na mnie i mówi: „Ta, jasne!” (śmiech). Dodałam, że powiem jej więcej, gdy trochę podrośnie – czegoś takiego nie chce usłyszeć żadne inteligentne dziecko, ale do pewnego momentu trzeba kontrolować to, ile dziecko wie. A ja chcę, by moje dzieci, nawet żyjąc w cieniu mojej sławy, miały normalne dzieciństwo.
To musi być trudne.
Bo jest. Na tym właśnie polega macierzyństwo. O, a kiedy gdzieś wychodzimy, Lola mówi mi: „Mamo, mam Ci pokazać, kto jest gejem?”. Ja na to: „Dobra, ale myślę, że już wiem”.
Mamusia ma gej-radar.
Tak. Ale pozwalam jej snuć swoje przypuszczenia.
A propos gejów…. Myślę, że każdy gej i lesbijka potrafi wskazać jakiś teledysk Madonny, którego obejrzenie wywołało olśnienie. W moim przypadku był to teledysk do piosenki Material Girl.
Wiem, że masz fioła na punkcie Marylin, Denis.
Robisz to z myślą o reakcji publiczności?
Masz na myśli to, czy wychodzę z założenia, że to czy tamto spodoba się gejom? Nie do końca. Po prostu taka już jestem zakręcona. Przypuszczam, że wszystko, czym się zajmuję, w jakiś sposób będzie przemawiać do gejowskiej publiczności.
Mieszkasz teraz w Anglii i wiele osób nadaje temu polityczne znaczenie. Mówi się, że to wyraz Twojego rozczarowania Ameryką…
Proszę Cię. Lubię mieszkać w Anglii. Mieszkałam zarówno w Los Angeles, jak i Nowym Jorku. Tutaj czuję się nieco swobodniej, bo jestem obcokrajowcem. Ale słyszałam, że Robbie Williams uważa, że jest wręcz odwrotnie – że nienawidzi Londynu i że czuje się znacznie swobodniej w Los Angeles. Ja mam teorię, że gdziekolwiek jest nasz dom, zawsze nawiedzają go duchy. Jeśli o mnie chodzi, prasa wszędzie pisze o mnie tak samo, ale w byciu obcokrajowcem jest coś wyzwalającego.
Przypuszczam, że wygodnie jest być obcokrajowcem w kraju, w którym mówi się po angielsku.
Otóż to. No i ludzie czytają książki. Jest tu nieco więcej historii i kultury, choć jest jej sporo także w Nowym Jorku. Z kolei w Los Angeles czujesz się jak w więzieniu, chyba że masz prawo jazdy. I nie sposób umknąć tam przed przemysłem. Może za parę lat znudzi mi się Londyn i …
Przeprowadzisz się do Paryża.
O tak, to przepiękne miasto. Nie dziwota, że paryżanie są tacy nadęci! Kiedy się tam przyjeżdża, aż nabiera się ochoty, by spryskać się perfumami.
No i chłopcy…
Chyba Twoi, Denis.
Suka.
Myślałam, że nigdy tego nie powiesz.
A teraz musimy porozmawiać o Twoim wyglądzie. Najwyraźniej jest on odporny na upływ czasu…
Musimy? I co to znaczy „najwyraźniej”? (śmiech) Kiedyś zainteresowanie tym, jak wyglądają i jak starzeją się gwiazdy, utrzymywało się na względnie normalnym poziomie, a obecnie panuje obsesja na punkcie tego, jak wyglądamy. Ostatnio udzielałam wywiadu pismu „Harper’s Bazaar” i pani zapytała, czy mam już plany na swoje 50 urodziny. Ja na to: „Skarbie, jeszcze nie mam planów na swoje następne urodziny!”.
Ludzie chcieliby, abyś dotrwała do kolejnej dekady i w końcu przyznała się do operacji plastycznych.
Słuchaj, kiedy tylko kończysz 35 lat Twój wiek podaje się już w pierwszym zdaniu. W ten sposób ogranicza się Twoje możliwości, niemalże przywołuje do porządku. Tak się dzieje oczywiście w przypadku kobiet. Mężczyznom często to uchodzi.
Spróbuj być gejem po czterdziestce, skarbie! No weź!
Ty weź!
No więc jak udaje Ci się zachować dobry wygląd?
Im jesteś starszy, tym więcej wydajesz na masaże twarzy.
Bo zatrzymam dyktafon! Chcę znać prawdę!
Słuchaj, taka jest prawda. Wszyscy wiedzą też, że narzuciłam sobie reżim ćwiczeń. Korzystam ze wszelkich środków, które nawilżają, odświeżają i ogólnie dobrze wpływają na skórę. Jeśli zrobię sobie operację plastyczną, nie zorganizuję z tej okazji konferencji prasowej. Ale jak już wielokrotnie mówiłam, myślę o tym, jak każdy. Z pewnością nie wykluczam takiej możliwości.
No dobrze. Wiem, że nie jesteś osobą, która lubi gdybać, ale co by było, gdybyś dopiero zaczynała karierę? Jak sądzisz, odniosłabyś podobny sukces?
Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Naprawdę. Mamy inne czasy, inny przemysł rozrywkowy. Jedno wiem na pewno, na dzisiejsze standardy byłabym za gruba! Tak, tak. Kiedy zaczynałam karierę, byłam dość pulchna. Musiałabym nabawić się anoreksji, bo na pewno powiedzieliby mi, że jestem zbyt okrągła. Chyba, że miałabym przy tym tę samą ambicję, ten sam pęd… Ale tak naprawdę nie sposób odpowiedzieć na Twoje pytanie. Szczęście na pewno też odgrywa w tym wszystkim pewną rolę.
Zgoda. Ale teraz jesteś chyba za chuda.
O Boże, zawsze mi to mówisz. Podobałam Ci się, kiedy byłam pulchna.
Albo kiedy byłaś w ciąży.
[śmieje się] No cóż. Nie będę rodzić kolejnych dzieci tylko po to, by przemówić do Twojego poczucia estetyki.
Jak tam dieta?
Jem wystarczająco dużo, uwierz mi.
Jeśli chodzi o filmy, myślę, że w tej branży znana jesteś jako najsłynniejszy na świecie kozioł ofiarny. Nakręcisz jeszcze jakiś film?
Wiesz co, trudno mi to mówić, zwłaszcza mi, ale chyba będę musiała dać sobie spokój. Publiczność stawia zbyt wielki opór. Jaki film jest w stanie odnieść sukces, jeśli ludzie przewidują, że będzie klapą, począwszy od dnia, w którym rozpoczną się prace nad filmem, na dniu jego premiery skończywszy? To samospełniająca się przepowiednia. Praca nad filmem to wielki wysiłek i wkładam w nią wiele serca. Robić to w kółko, wiedząc, że prawdopodobnie znów skopią mi tyłek, a sprawia im to wielką przyjemność, nie ma sensu. A poza tym mogę być reżyserem. Chciałabym nakręcić film o moich wspaniałych tancerzach.
Zawsze sądziłem, że powinnaś nakręcić film o Dietrich.
Naprawdę? Ale oczywiście o starszej Dietrich.
To wtedy jej życie zaczęło być naprawdę interesujące. Występy dla amerykańskich żołnierzy na froncie, odsunięcie się od ojczyzny, gorące romanse, lata występów na scenie – była niesamowicie zdyscyplinowana, tak jak Ty.
Ale nie robiła z tego wielkiej sprawy. Nakręcenie o niej filmu to ciekawy pomysł. Hmm… naprawdę, nigdy nie mów nigdy. Do każdego w końcu uśmiechnie się szczęście.
Jesteś teraz naprawdę grzeczną dziewczynką, starasz się nikomu nie sprawiać przykrości…
Tak naprawdę wcale nie jestem taka grzeczna.
O co chodzi z Eltonem Johnem?
Cóż mogę powiedzieć? Wydaje mi się, że ma w sobie wiele złości. Wygląda na to, że akurat mnie wziął na celownik. Nie jest to zbyt eleganckie. Ale tuż przed swoim ślubem wysłał do mnie list z przeprosinami za swój ostatni wybuch.
Pewnie David [mąż Eltona Johna, przyp. tłum.] kazał mu to zrobić.
To było dzień przed jego ślubem, więc nie wiem.
Wiem, że do tych osób nie zalicza się Elton, ale czy kiedykolwiek ktokolwiek naprawdę Cię onieśmielił?
Tak. Moja teściowa.
Wow! Więc może nie wchodźmy w szczegóły. A ze sławnych osób?
Cóż, poznałam kilka osób, po konfrontacji z którymi pomyślałam sobie: „Wow!”, ale nie czułam się onieśmielona. Do takich osób należał książę Karol. Bill Clinton. Jest naprawdę charyzmatyczny i potrafi onieśmielić. To sprawia, że jest bardzo atrakcyjny.
Lubisz inteligentnych mężczyzn.
Lubię inteligentnych ludzi. Ale na pewno mężczyzna, który mnie naprawdę zainteresuje, musi mieć coś w głowie.
Nie wierzę, że wyruszasz w kolejną trasę!
Tak, tego lata. Wiesz, trzeba jakoś zarabiać na życie! (śmiech) Trasa będzie promowała płytę „Confessions on a Dance Floor”, a koncerty będą jedną wielką imprezą disco! Chciałabym grać zarówno w dużych, jak i małych obiektach. Mniejsze koncerty w większych miastach, w pozostałych, koncerty na stadionach. Ale w Ameryce nie będę grać na stadionach.
Madonna…
Jak oficjalnie!
Marylin Monroe powiedziała kiedyś, że sława i sukces przypominają bieg długodystansowy. Już Ci się wydaje, że się udało, że dobiegłaś do mety, ale nagle zdajesz sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nigdy do niej nie dobiegłaś – wciąż musisz się sprawdzać. Masz podobne odczucie?
W pewnym sensie tak. Sława jest zarówno zabawna, jak i wyczerpująca. Na przykład jestem na planie programu „The Making Of” przedstawiającego kulisy powstawania mojego teledysku. Na jego potrzeby musiałam nauczyć się jeździć na wrotkach, co było sporym wyzwaniem. To było potwornie wyczerpujące. W jednym z ujęć wiszę na kratach i nagle przebiega mi przez myśl: „Zaraz, po co ja tak haruję? Co jeszcze muszę udowodnić?”. A już w następnym momencie myślę, czy by nie nauczyć się występować na trapezie. To moja praca, kocham ją, dzięki niej spełniam wiele swoich fantazji. Aby nie wypaść z gry, wciąż musisz mieć nowe pomysły.
Nie masz w planach emerytury?
Oczywiście, że nie! Dietrich nigdy nie przeszła na emeryturę!
Może tylko zbyt wiele razy spadła ze sceny.
Ale występowała tak długo, jak chciała. Dlaczego ma istnieć jakieś ograniczenie wiekowe, jeśli chodzi o pracę, dawanie siebie? Albo jeśli chodzi o miłość, seks czy atrakcyjny wygląd? Praca to nie wszystko – gdyby była wszystkim, nie miałabym dzieci ani męża. Ale nigdy nie jest tak, że spełniamy się w tylko jednym układzie. Możliwe, że nigdy do końca się nie spełniamy. Więc pracujemy nad swoim życiem, realizujemy się zawodowo i staramy się żyć tak, jakby każdy kolejny dzień miał być ostatnim. Mnie nie zawsze się to udaje, ale staram się.