Madonna, pieniądze i „Sex”- historia nieznana

Entertainment Weekly

6 listopada 1992
Tłumaczenie: RottenVirgin


Czy „Sex” jest książką?  I tak, i nie. „Sex” Madonny – sprośny, tandetny, ale i odnoszący niebywałe sukcesy 128-stronicowy zbiór szokujących fantazji erotycznych, z pewnością zasługuje na tytuł „wydawniczego przeboju roku”, na który wydawnictwo Warner Bros. liczyło jeszcze przed wydaniem książki. Liczby mówią wszystko: w samych Stanach Zjednoczonych, w pierwszym tygodniu po premierze „Sex” sprzedał się w pół milionie egzemplarzy. Książka sprzedaje się równie szybko także w innych krajach (Warner utrzymuje, że mimo ogromnego zainteresowania, dodruk nie jest planowany. Każdy z miliona wydrukowanych dotąd egzemplarzy ma swój kolekcjonerski numer). W książce można obejrzeć takie rekwizyty jak pejcze, łańcuchy, nóż, smycz i knebel, a ona sama zapakowana jest w torebkę typu Mylar i spięta metalowymi kółkami. Słychać głosy oburzenia i rozbawienia, chór krytyków i konserwatystów, wreszcie chór tych, którzy sami nie wiedzą, co o tej publikacji sądzić. Ponad pół miliona egzemplarzy sprzedanych w ciągu tygodnia? To nie jest sukces wydawniczy roku, ale stulecia!

Słowem kluczem jest tu wydarzenie. „Sex” to nie tyle książka, co sprytnie zorganizowane wydarzenie medialne. Ludzie nie kupują tej książki ze względu na walory estetyczne zdjęć czy towarzyszącego im tekstu, którzy rzadko wybija się ponad poziom znany z czasopism typu „Penthouse”. Ludzie kupują tę książkę ze względu na to, kto jest na zdjęciach i kto napisał tekst. Seks stanowi jedynie dodatkową reklamę.

Madonna nie po raz pierwszy słyszy ten zarzut. Czegokolwiek nie opublikowała w ciągu swojej trwającej dziesięć lat kariery, zawsze towarzyszył temu medialny szum i szok. Jednak nic, co do tej pory zaprezentowała nam 34-letnia mistrzyni marketingu, nie może równać się z tą książką. „Sex” jest mistrzostwem w manipulacji mediami. Oto, jak się narodził.

Na początku był pomysł, ale czyj? Madonna twierdzi, że na pomysł wydania książki wpadła latem 1991 roku na planie filmu „Ich własna liga”. Judith Regan, wiceprezes i starszy wydawca w wydawnictwie Simon & Schuster, ma na ten temat inne zdanie. Twierdzi, że w marcu 1991 roku poleciała do Los Angeles na spotkanie z Madonną i jej menadżerem Freddym DeMannem. Miała przedstawić im propozycję wydania podobnego w formie fotoeseju o erotyce. Jak wspomina Regan, Madonnie „bardzo spodobał się pomysł”. Uścisnęły sobie ręce zadowolone z zawartej współpracy, ale Madonna już się nie odezwała. „Zachowała się parszywie i głupio” – tak mówi o Madonnie Regan. „Nie byłoby problemu, gdyby wysłała mi jakąkolwiek wiadomość. Ale ona nie okazała żadnej wdzięczności. Zero kultury” – opowiada.

Rzeczniczka Madonny, Liz Rosenberg nie komentuje zajścia, ale jedno jest pewne. Jeszcze zanim na ekrany kin wszedł film „Ich własna liga”, Madonna zdecydowała, że jej kolejnym projektem będzie książka „Sex”. Pierwszą osobą, do której się zwróciła, był jej wieloletni współpracownik, nowojorski fotograf Steven Meisel. Książka miała nosić tytuł „X” (który zmieniono po tym, jak Spike Lee zastrzegł literę w kampanii promocyjnej filmu „Malcolm X”), a zdjęcia miał zrobić Meisel, który jest jej bratnią duszą od czasu, gdy robił zdjęcia na okładkę płyty „Like a Virgin”. „Madonna i ja potrafimy za sobą nawzajem nadążyć” – mówi 34-letni Meisel. „To, co robię, też ma skłaniać ludzi do myślenia. Nie chcę jednak przy tym ich drażnić ani zrażać. Chodzi mi o to, by pokazywać rzeczywistość z innej perspektywy. Mamy też podobne poczucie humoru, więc często to, co razem robimy, ma ironiczny wydźwięk”.

Meisel natychmiast rozpoczął kompletowanie zespołu. W jego skład wszedł 33-letni dyrektor artystyczny Fabien Baron, który nadał nowe oblicze takim pismom jak włoska edycja „Vogue’a”, „Interview” i „Harper’s Bazaar”, stylista Paul Cavaco, dawny partner we wpływowej firmie zajmującej się public relations w branży modowej, Keeble Cavaco & Duka, stylista fryzur Garren, który czesał takie sławy jak Farrah Fawcett i Audrey Hepburn, i makijażysta francuskiego pochodzenia, Francois Nars, który wcześniej współpracował już z Isabellą Rossellini, Jessicą Lange i Lauren Hutton. Co ich łączy? „Wszyscy mają na koncie własne, prowokujące prace” – tłumaczy Meisel.

Następnie do zespołu dołączył 45-letni dyrektor kreatywny eleganckiego sklepu na Manhattanie, Barneys New York, Glenn O’Brien, dawniej wydawca magazynów „Interview” i „Spin”. W trakcie przerw w pracy nad filmem „Ich własna liga” i w weekendy Madonna i O’Brien dopracowywali koncepcję książki i dyskutowali, jakie fantazje erotyczne najlepiej wypadną na jej kartach. Tajemnica ich udanej współpracy? „Jestem dobrym słuchaczem” – mówi O’Brien. W trakcie pracy nad książką Madonnie nie narzucono żadnych ograniczeń. Granicą wyznaczoną przez wydawnictwo Warner Bros. była pedofilia, przemoc i świętokradztwo. „Co dziwne, Madonna ma silne poczucie moralności. Jest też wielką romantyczką” – mówi stylista Paul Cavaco.

Znalezienie modeli do książki o pikantnych fantazjach Madonny wymagało zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań w kręgach klubowych i towarzyskich. W zdjęciach udział wzięli bywalcy nowojorskiej śmietanki, Daniel de la Falaise, bratanek guru mody, Lulu de la Falaise oraz Tatiana von Furstenberg, córka projektantki Diane. Dołączyła do nich Julie Tolentino, barwna właścicielka lesbijskiego klubu Clit na Manhattanie. Meisel i Madonna zaangażowali w przedsięwzięcie także kilkoro swoich sławnych znajomych. Meisel skontaktował się z Isabellą Rossellini i supermodelką Naomi Campbell. Madonna z kolei zaprosiła rapera Vanilla Ice, by „nadać całości nieco kiczowatego charakteru”. „Do zdjęć pozowali i czarni, i biali, wysocy i niscy, nawet pies” – opowiada dyrektor artystyczny, Baron. „Szukaliśmy ludzi z charakterem”.

W grudniu w studiu Meisela odbyły się castingi modeli do książki „Sex”. Przed autorką, która zasiadła na pseudojurorskiej kanapie, paradowali striptizerzy z nocnych klubów i długowłosi modele. Madonna zadawała im dwa pytania: „Czy obawiasz się nagości?” oraz „Czy miałbyś opory, żeby mnie pocałować?”. Większość była chętna, co nie było zaskoczeniem. Pewien potężnie zbudowany portier pracujący w klubie Live Bait na Manhattanie odpowiadał na pytania Madonny, stojąc przed nią z rozpiętym rozporkiem. Reakcja Madonny? „To dobry początek”.

Następnie należało omówić niezwykle istotną kwestię – kwestię wizerunku. „Madonna jest jak kameleon” – mówi makijażysta Nars. „Uwielbia się zmieniać”. Choć Madonna dała stylistom wolną rękę, jeśli chodzi o fryzury, makijaż i erotyczne rekwizyty, rozgorzała dyskusja na temat niezwykle istotnej sprawy: koloru włosów. W tamtym czasie Madonna była naturalną brunetką, Garren jednak rozpaczliwie pragnął przefarbować ją na blond. „Madonna powiedziała mi, że wreszcie odrosły jej naturalne włosy i że nie chce ich farbować” – opowiada Nars. „Powiedziałem jej, że to jej książka i że jeśli chce zostać brunetką, to w porządku, ale na czarno-białych zdjęciach blond wypada lepiej. Blond mówi więcej!”. Na dwa dni przed rozpoczęciem zdjęć Madonna pospiesznie przefarbowała włosy na blond.

Żaden członek ekipy tak naprawdę nie pamięta, jak to się stało, że nagle Madonna pozowała do zdjęcia, łapiąc stopa na autostradzie na południowej Florydzie, nie mając na sobie nic prócz butów na obcasie, eleganckiej torebki Azzeidine Alaia i lekkiej warstwy bronzera na ciele. Podobnie jak większość najbardziej szokujących ujęć, jakie można zobaczyć w książce, to zdjęcie powstało spontanicznie. Tamtego ranka, w trakcie trwających 4 dni zdjęć na Florydzie (pozostałe zdjęcia zrobiono w Nowym Jorku), Madonna baraszkowała nago po liczącej 14 sypialni posiadłości (którą później kupiła za 4,9 milionów dolarów). Nagle ktoś zaproponował w żartach, by zrobiła striptiz przy drodze. „I bam! Chwilę później już byliśmy na ulicy” – wspomina Baron. „Zdjęcia robiliśmy na Ocean Boulveard. Samochody hamowały z piskiem opon, motocykliści gwizdali, jeden oszołomiony rowerzysta nawet spadł z roweru”.

Wkrótce Madonna i cała ekipa zaczęła działać w myśl zasady: jak by tu jeszcze przeskoczyć samych siebie? Opierając się na scenariuszach omówionych na spotkaniach, Meisel tworzył plan zdjęciowy z konkretną postacią w centrum, w konkretnym miejscu i anturażu, jednak reszta działa się spontanicznie. „To było prawdziwe wyzwanie” – przyznaje Baron. „Ona wpadała na jakiś szalony pomysł, a my odpowiadaliśmy czymś jeszcze bardziej szalonym”. Na przykład w trakcie jednej z sesji na Florydzie Campbell i Madonna baraszkowały nago przy basenie, gdy nagle Nars wpadł na pewien pomysł. „Wpadłem na pomysł, by Naomi po prostu położyła się na ziemi, a Madonna wzięła butelkę mojego balsamu Lubriderm. Madonna zaczęła pryskać na Naomi balsamem, co nieco przypominało wytrysk. To było szaleństwo, wszędzie był balsam”.

Na skutek podobnego zrywu powstało też jedno z najbardziej niepokojących zdjęć w książce. Widać na nim Madonnę w towarzystwie dwóch ogolonych na łyso lesbijek, z których jedna przykłada nóż do krocza Madonny. „Jedna z dziewczyn miała w kieszeni nóż” – opowiada Baron. „Zaproponowaliśmy, żeby zaczęła się nim bawić”. Dziewczyna miała rozciąć nim body Madonny, gdy nagle Steven zawołał: „Nie ruszajcie się!”. Spośród 20 000 zdjęć, które zrobiono na potrzeby książki oraz 475, które wydrukowano, zdjęcie z nożem przy kroczu jest najbardziej agresywne.

Z drugiej strony, jedne z najzabawniejszych i najbardziej frywolnych zdjęć, jakie pojawiły się w książce, zrobiono na Florydzie, tuż przed oddaniem książki do druku. „Sfotografowaliśmy wszystko, co chcieliśmy” – mówi stylista fryzur, Garren – „po czym pomyśleliśmy: pobawmy się jeszcze trochę”. Pod pojęciem zabawy krył się pomysł, by sfotografować Madonnę kręcącą się po mieście w samym tylko czarnym body założonym pod futrzany płaszcz. Widok Madonny tankującej na stacji benzynowej lub pozującej przed kinem dla dorosłych szybko przyciągnął tłumy ciekawskich gapiów. Gdzieś w połowie wyprawy Madonna zdjęła body, a cała ekipa zatrzymała się w pizzerii w Miami. Po otrzymaniu swojego zamówienia Madonna zrzuciła futro. W odpowiedzi menadżerka restauracji wszczęła alarm. „Pewnie przestraszyła się, że klienci będą niezadowoleni” – opowiada Baron. „Ale nigdy nie mieliśmy żadnych problemów z policją” – dodaje z wyraźnym rozczarowaniem.

Kiedy zdjęcia zostały zrobione, Madonna skupiła swoją uwagę na dziedzinie, w której jest prawdziwym geniuszem – marketingu. Pierwszą informacją, która przedostała się do prasy, była ta, że Madonna pracuje nad książką tak kontrowersyjną, że musi ona powstawać w wielkiej tajemnicy i przy zastosowaniu środków bezpieczeństwa, których pozazdrościłby jej nawet Pentagon. „„Sex” mógł wywołać prawdziwą eksplozję” – mówi Nancy Neiman, wiceprezes wydawnictwa Warner Bros., które nadzorowało projekt. „Trzeba było kontrolować sytuację”. Atmosfera tajemniczości, w której powstawała książka, oczywiście tylko podnosiła temperaturę zainteresowania mediów.

„Praca nad tą książką przypominała pracę nad bronią jądrową” – opowiada rzeczniczka Warner Books, Ellen Herrick. Tylko 20 osób uczestniczyło bezpośrednio w tworzeniu książki na etapie produkcji. Każda z nich musiała podpisać klauzulę poufności. Po tym, jak włamywacze dostali się do biura obok, Baron zainstalował w swoim system alarmów i zainwestował w niszczarkę, za pomocą której zniszczył ponad pięć tysięcy odbitek. Żeby jeszcze bardziej zwiększyć dramaturgię, zgodnie z zaleceniem Nicholasa Callawaya, w którego drukarni, Callaway Editions na Manhattanie, drukowano „Sex”, gdy wydrukowane egzemplarze książki opuszczały budynek, strzegło go ośmiu ochroniarzy.

Raz tylko naruszono środki bezpieczeństwa (jak przynajmniej sądzą współpracownicy Madonny), a w sprawę miała być zamieszana była pracownica laboratorium fotograficznego Lexington Labs na Manhattanie, gdzie Meisel poddawał zdjęcia obróbce. Oficjalna wersja podawana przez obóz Madonny brzmi następująco: zdjęcia do książki zostały skradzione z laboratorium, a następnie zaproponowano ich publikację londyńskiemu brukowcowi „News of the World” za kwotę 100 000 dolarów. Redaktor brukowca nie opublikował jednak zdjęć, a skontaktował się z Gavinem de Beckerem, zatrudnionym przez Madonnę doradcą do spraw bezpieczeństwa, i postanowił nawiązać z nim współpracę w zamian za prawo do publikacji artykułu o przekręcie. Odbitki zdjęć odzyskano w Los Angeles, gdzie wspólnik byłej pracownicy laboratorium spotkał się z redaktorem gazety (którym w rzeczywistości był agent FBI) i prawnikami z Los Angeles, którzy zatrzymali mężczyznę. 31 maja „News of the World” doniósł, że wspólnikowi zadano pytania dotyczące wywozu skradzionej własności poza granice stanu. Nie postawiono mu żadnych zarzutów, jednak FBI potwierdza, że nadal bada sprawę, chcąc wykluczyć haracz. Kancelaria prawnicza w Los Angeles i de Becker odmawiają komentarza w sprawie.

Nieco inaczej przedstawia całe zajście Kim Zorn Caputo, współwłaścicielka laboratorium fotograficznego Lexington Labs. Caputo twierdzi, że w styczniu laboratorium otrzymało od Meisela niepodpisaną torbę z filmem fotograficznym, który został poddany obróbce i odesłany fotografowi. Kilka tygodni później była pracownica laboratorium zadzwoniła do Caputo, mówiąc, że została przesłuchana przez „byłego agenta FBI pracującego dla Madonny” w związku z kradzieżą odbitek. Następnie Caputo otrzymała list od prawników Madonny, proponujących jej ugodę w wysokości 50 000  dolarów w celu uniknięcia dalszego postępowania. Caputo twierdzi, że ani ona, ani była pracownica nie wiedzą nic na temat skradzionych zdjęć. Podkreśla, że nadal nie postawiono jej żadnych zarzutów. „Cała ta sprawa jest śmieszna. Myślę, że była to ustawka mająca na celu zwiększyć zainteresowanie mediów”. Neiman stwierdził jedynie, że Madonna zgłosiła sprawę FBI, i zaprzecza, że incydent został wyreżyserowany.

Co więc osiągnęła Madonna? Z pewnością udowodniła, że każdy kolejny skandal dodaje jej komercyjnej atrakcyjności. Choć szaleństwo, jakie rozpętał „Sex”, przyćmiło wydanie jej nowej płyty „Erotica” (która jednak sprzedała się w 4 milionach egzemplarzy na całym świecie), wielki sukces wydawniczy książki potwierdza status Madonny jako jednej z najbardziej wpływowych postaci branży rozrywkowej. „Sex” jest jej pierwszym przedsięwzięciem w ramach opiewającego na 60 milionów dolarów kontraktu z Time Warner. Sukces wydawnictwa jest jej pierwszym krokiem w kierunku ustanowienia własnego ruchu artystycznego, tak jak zrobił to Andy Warhol ze swoją Factory.

Wydanie „Sexu” naraziło Time Warner na kolejne protesty. Kiedy pod koniec lipca raper Ice-T wycofał zachęcającą do przemocy wobec policji piosenkę „Cop killer”, pojawiły się pogłoski, że Time Warner chce ocenzurować także co ostrzejsze fragmenty „Sexu”. Neiman z wydawnictwa Warner Books zaprzecza tym doniesieniom. „Gdyby Warner bał się kontrowersji, nigdy nie spotkalibyśmy się z Madonną. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że współpraca z Madonną jest równoznaczna z kontrowersjami”. Bliscy współpracownicy Madonny obawiają się jednak reakcji, jaką może wywołać „Sex”. „Wszyscy w jej otoczeniu zastanawiają się nad tym” – przyznaje makijażysta, Nars. „Oczywiście, jesteśmy zaniepokojeni. Madonna nie musi prowokować, ale chce to robić. I oczywiście to robi”. Czy prowokuje we właściwy sposób? Tak przynajmniej wydaje się jej współpracownikom. „Madonna nie chce być kimś szarym i zwyczajnym” – mówi Nars. „Nie chce, by posądzano ją o to, o co posądził ją Kevin Costner w „Truth or Dare” – wiesz, o to, że jest porządna. Nie sądzę, by pociągała ją normalność. Madonnę pociągają skrajności”. Garren sugeruje też, że wydanie „Sexu” może wynikać z pragnienia samej Madonny, by wykorzystać swoją siłę oddziaływania, zanim jej pięć minut przeminie. „Lepiej, żeby robiła to teraz, dopóki ma nad tym jakąś kontrolę. Lepiej żeby teraz zajmowała się tą sferą życia, niż żeby ludzie mieli o tym czytać w gazetach po jej śmierci, na zasadzie, że „robiła to z tym i z tamtym”. To właśnie robi Madonna, i to jej odpowiada. Jeśli to nie odpowiada innym, to już ich problem”.

Co dalej? Kariera filmowa Madonny trwa – w połowie stycznia na ekrany kin wchodzi jej nowy film pt. „Sidła miłości”. Na razie nie ma w planach pracy nad nową płytą. Wydawca Madonny, Glenn O’Brien sugeruje, że „Madonna może napisze książkę o filozofii”. Jaki miałaby tytuł? O’Brien odpowiada z ledwo słyszalną w głosie ironią: „Skoro ta książka nosi tytuł „Sex”, to kolejna pewnie będzie zatytułowana „Filozofia”.