15 sierpnia. Dla katolików – dzień Wniebowzięcia Matki Boskiej. Dla Polaków – Święto Wojska Polskiego. Dla polskich fanów Madonny – dzień, kiedy wielu z nich zobaczyło gwiazdę po raz pierwszy.

Niestety… nie jestem jednym z nich. Nie dane mi było wówczas zobaczyć Madonny, choć bardzo tego chciałem. Niestety, akurat na ten dzień pewien członek rodziny miał zaplanowany ślub i wesele. Logiczne było więc, że nikt tego dnia nie wybierze się ze mną do Warszawy (nie miałem 18 lat, więc rodzice za nic nie puściliby mnie samego). Żeby ograniczyć ból i rozczarowanie, nie śledziłem wówczas niczego związanego tym koncertem. Po prostu – taki rodzaj wyparcia. Nie mogę się więc podzielić żadnymi wspomnieniami.

Z tego powodu na grupie Royal Madonna – B-Side poprosiłem o podzielenie się swoimi wspomnieniami społeczność polskich fanów. To ich wspomnienia będą bazą do tego, by powspominać tamten dzień (uwaga: zachowana została oryginalna pisownia komentarzy).


Zobacz także:

Za kulisami Sticky & Sweet Tour

Dokument nakręcony podczas trasy w 2008 roku (wersja z polskimi napisami!)


Cud nad Wisłą

Madonna konsekwentnie omijała nasz kraj przez dobre 20 lat swojej koncertowej kariery. Jej występowi w Polsce nie sprzyjało też nasze położenie historyczno-geograficzne – najpierw lata siermiężnej komuny, potem zmiany ustrojowej i kiełkującej demokracji, aż wreszcie zdawało się, że zaczynamy doganiać Europę. Ale koncerty zagranicznych gwiazd to nadal były u nas sita porównywalne z przyjazdem papieża, które relacjonowały na żywo największe stacje w Polsce. Ludzie w głównej mierze chodzili na koncerty rodzimych gwiazd, śpiewających często na plenerowych świętach ziemniaka, rzadziej na występach biletowanych. Atmosferę tamtego czasu oddają słowa Oli:

Poza darmowymi koncertami polskich średniej klasy gwiazd lub gdzie bilet kupowało się w kasie przed wydarzeniem, nie miałam w tym żadnego doświadczenia.

Aleksandra

Pierwsze rozmowy na temat koncertu Madonny w Polsce podjęto podobno już przy okazji „Confessions Tour”, ale widać, musiały one umrzeć śmiercią naturalną w obliczu koncertów w Pradze i Moskwie. Powiew nowej nadziei przyniósł styczeń 2009 roku. Madonna była wówczas w przerwie trasy – zakończyła amerykańską część „Sticky & Sweet Tour”, ale zapowiedziano jej powrót do Europy, głównie do krajów, w których nigdy lub dawno nie była. Polscy fani zaczęli więc zanosić modły do każdej siły, w jakiej moc sprawczą byli tylko w stanie uwierzyć. Aż wreszcie nastąpił cud. 16 lutego 2009 roku ogłoszono koncert w Warszawie. Miejsce: Lotnisko Bemowo. Tam, gdzie Michael Jackson wystąpił kilkanaście lat wcześniej.

A jednak wielu zainteresowanych, przyzwyczajonych do polskich cen, z pewnością przeżyło szok, widząc ceny biletów, co wspomina Mikołaj:

Polacy mogli nie być przygotowani na takie „europejskie” ceny biletów – trybuna 400 zł, sam bilet wstępu na płytę lotniska 220 zł.

Mikołaj

17 lutego – kolejnego dnia po ogłoszeniu koncertu – rozpoczyna się sprzedaż biletów. Członkowie fanklubu Icon mogą kupować bilety od północy, nowi użytkownicy od 10:00 rano. Rozpoczyna się polowanie na miejsca.

Sprzedaż biletów na sierpniowy koncert startowała już w lutym. Nie wiem już którego to było dnia ale pamiętam, że zaczynała się o północy. To było stresujące doświadczenie; strona Eventimu co chwilę się zawieszała przez co zakup upragnionych biletów strasznie się wydłużał. Zdobycie upragnionego biletu do GC było dla mnie szczytem szczęścia? Bilet kosztował wtedy 400 PLN.

MArian

Istotnie, wieszające się serwery to wspólne wspomnienia wielu fanów. Dziś bileterie nadal działają, jak działają, chociaż i tak jest to nieporównywalnie lepszy poziom niż 14 lat temu. Domyślać się można tylko, jak wielka była determinacja wszystkich, którzy wówczas przeciążyli stronę Eventimu. A co dopiero frustracja tych, których wywaliło z kolejki, albo którym wygasła ważność biletów w koszyku, bo przekierowanie na stronę płatności trwało wieki… Tak, znam i takie historie.

Podczas płatności strona się zawiesiła i wywaliło mnie z koszyka. Finalnie po skontaktowaniu się z Eventim udało mi się opłacić koszyk i potwierdzili moje bilety.

Alexander

Podobnymi wspomnieniami podzielił się także Mikołaj:

Pamiętam wtedy, że były duże problemy z wejściem na stronę, zawieszała się albo nie było do niej dostępu. Po paru razach udało się kupić bilet na trybunę „A” – najbliżej sceny. Mimo dużego zainteresowania bilety na płytę i trybuny można było spokojnie jeszcze kupować do początku kwietnia.

mikołaj

Organizacja koncertu od początku była… no, powiedzmy, że dziś w Polsce działa to już dużo lepiej. Ale 14 lat temu można było odnieść wrażenie, że wiele działań podejmowanych jest po omacku, nie wiedzieć, po co i dla kogo. Jeśli mnie pamięć nie myli, koncert Madonny w Polsce był wówczas pierwszym koncertem organizowanym przez Live Nation Polska, firma stawiała dopiero swoje pierwsze kroki na naszym rynku i wyobrażam sobie, jak wielką presję musieli czuć jej pracownicy, organizujący od razu tak wielki koncert.

Nie śledziłam wtedy tras koncertowych, nie myślałam o tym, ale gdzieś w radio usłyszałam o koncercie Madonny na Bemowie, zadzwoniłam do brata czy pojechałby ze mną… Zgodził się i zlecił znalezienie biletów. Odpaliłam swój stacjonarny komputer, nie pamiętam dziś czy biletów już nie było czy nie potrafiłam znaleźć odpowiedniej strony.. W każdym razie znalazłam dwa na Allegro… 400 zł za sztukę + 200 zł dostawa (!). No ale kupiłam. Bilety przyszły szybko i jakie było moje zdziwienie.. wyglądały jak ksero bądź wycięte z gazety. Niewyraźny druk, jakby tusz się właśnie kończył, dziwny cienki papier. Ale z hologramem. Stres czy bilet przejdzie towarzyszył mi aż do wejścia w strefę GC.

Aleksandra

Time goes by so slowly

Zaczęło się długie oczekiwanie. Ale ekscytacja rosła z każdym kolejnym tygodniem, a potem dniem przybliżającym do koncertu. Obserwuję fandom Madonny od wielu lat i wiem, że nic nie elektryzuje i nie uaktywnia, a przy okazji – nie nakręca fanów tak, jak zbliżające się koncerty. Przedsmak tego czuć było już w styczniu, kiedy ogłoszono daty „The Celebration Tour” i już czuć, że niebawem ekscytacja na nowo wybuchnie, gdy tylko Madonna otworzy trasę. Wyobrażam sobie tylko, co musiało się dziać na forach. Mówimy o czasach pre-facebookowych, więc absolutnym pionierem (i wzorem do prowadzenia strony zrzeszającej fandom) była MadonnaNewEra. Ludzie poznawali się, spotykali, wspólnie planowali wyjazd do Warszawy z innych miast. Przekazywali sobie też wówczas tipy, o czym wspomina Ola:

Przeczytawszy porady na forach uzbrojona w batoniki mające dodać energii ?już po pierwszym miałam dosyć słodyczy, ale przez stres nie byłam specjalnie głodna.

Aż żałuję, że umyślnie wówczas zdecydowałem się tym nie interesować, ale pewnie wtedy ból nieobecności byłby większy (ot, przewrotna autoterapia).

Miles Away

Gorączkę czuć było już poprzedzającego koncert dnia. Fani zjeżdżali do Warszawy z całej Polski. Niektórych spotkały po drodze różne anegdoty, czego przykładem jest Marian (zakładam, że śmieje się z tego dziś, ale 14 lat temu nie było mu do śmiechu):

Razem z innymi fanami przyjechałem do stolicy dzień wcześniej. Dla mnie wyjazd na koncert wiązał się z dodatkową „atrakcją” ponieważ jadąc do Warszawy pociągiem ze Śląska zorientowałam się, że zostawiłem bilet w domu ??‍♂️Na szczęście bilet dotarł do mnie kilka godzin później za pomocą przesyłki konduktorskiej.

MArian

Marian był na miejscu już dzień wcześniej, spędzając czas z madonnowymi znajomymi w stolicy. Jak wspomina – media były bardzo zainteresowane pierwszym koncertem Madonny w naszym kraju. Telewizja relacjonowała wydarzenia już na kilka dni przed koncertem, kiedy rozpoczęto przygotowanie obiektu, przedostatniego dnia przeplatając relacje i wypowiedzi ekspertów przygotowanymi wywiadami z fanami, którzy przyjechali na koncert:

Pamiętam, że już w piątek przed koncertem gdzieś na mieście zaczepiła nas ekipa z TVN, której opowiadaliśmy o planowanej akcji z sercami. Wieczorem spotkaliśmy na Bemowie gdzie już wszystko było rozstawione i czekało na sobotę.

MArian

Alek na koncert jechał z południa kraju, korzystając ze zorganizowanego przez fanów transportu do Warszawy z różnych miast Polski:

Na koncert wyjeżdżałem z Krakowa z moja siostra. Był tam podstawiony specjalny autobus który konkretnie zawoził ludzi na koncert do Wawy. Wyjazd był jakoś koło 6 rano.

alexander

She’s a thief of hearts

Nieodłącznym elementem koncertu Madonny w Polsce w 2009 roku były protesty. Środowiska katolickie (swoim zwyczajem) podniosły jęk, choć nie do końca wiadomo, o co. O datę koncertu zbiegającą się ze świętem maryjnym? O rzekomy pseudonim Madonny, mający się naśmiewać z Maryi? (btw, nikt z nich do dziś nie jest w stanie powiedzieć, jak na imię ma Madonna, jeśli „Madonna” to tylko jej pseudonim) O sam fakt, że Madonna występuje w „katolickim” (sic!) kraju? O wabienie niewinnych serc, które poszły na koncert zamiast do kościoła? Nie do końca wiadomo. Zapewne o wszystko naraz. Choć legendy o transparentach z napisami „Polaku-katoliku, ile wydałeś na koncert KABALISTKI Madonny?”, hasła o groźbie opętania Kabałą (WTF?!) i próby zagłuszania koncertu maryjnymi śpiewami i modlitwami przeszły do historii polskiej popkultury i generalnie pokazały nasz kraj na świecie w nie najlepszym świetle (czytaj: jako zabobonny zaścianek), Alek wspomina protestujących jako niestwarzających większych problemów przed koncertem:

Gdy wychodziliśmy to rzeczywiście zauważyłem kilkuosobowa grupę protestujących z świętymi obrazkami ale było to bardzo spokojne i bez żadnych krzyków.

Alexander

Chociaż pozwalam sobie w tym tekście na dość dużo ironii, bo pozwala mi ona ukryć zażenowanie takimi wydarzeniami, to jednak całkiem serio muszę stwierdzić, że najwyraźniej protestujący odstawiali swój teatr tylko przy włączonych kamerach, bo nie mogę wymazać z pamięci Pana Zbigniewa (chyba tak miał na imię), przywódcę protestujących, który w telewizyjnej relacji wymachiwał obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej i krzyczał o opętaniu kabałą i o tym, że to jest prawdziwa Madonna. Ale chyba nie wszyscy, bo w pamięć wryło mi się wspomnienie mojego kolegi Arka, którego pewna Pani ciągnęła za rękaw, nie chcąc pozwolić, aby wszedł na teren koncertu. Oczywiście wszystko w imię troski o jego duszę. A może po prostu Alek miał szczęście, że tego nie doświadczył? Trudno stwierdzić. Ale ta sprawa z protestami została zauważona także przez światowe media. Nie muszę chyba tłumaczyć, obok jakich krajów stawiali nas w jednym rzędzie…

Bartosz to jedna z niewielu osób, które na protestach tych skorzystały. Jak? Dzięki nim zdobył on… wykształcenie.

Przebieg całego koncertu wraz z całą tą otoczką związaną ze świętem maryjnym (…) opisałem w pracy podyplomowej z dziennikarstwa pt. „Zniebozstąpienie Madonny” ?

Bartosz

Marian zastanawia się nawet, czy informacja ta nie dotarła do samej Madonny, a wszystko przez niecodzienny gest na koncercie:

Jednym z ciekawszych momentów było jak po She’s Not Me założyła na głowę welon i kalecząc złożyła ręce jak do modlitwy. Cześć publiczności odebrała to jako przytyk w stronę protestujących katolików bo na innych koncertach jej się to nie zdarzyło. Czy faktycznie tak było czy to tylko przypadek? Tego nie wie nikt. Faktem jest, że zapowiadane przed koncertem protesty okazały się być ich parodią. Dopiero w telewizji widziałem, że zapowiadany „wielki protest” to tylko kilka osób z jakimś obrazem matki boskiej i hasłami wzywającymi do bojkotu.

marian

Choć Madonna skradła serca milionów niewinnych owieczek, jak widać we wspomnieniach wielu osób, nie ma ona władzy… nad pęcherzami fanów. Organizatorzy też nie do końca liczyli się chyba z tym, że pierwsi fani znajdą się pod bramkami już około 5 rano. Przed wejściem początkowo nie było żadnej toalety.

Pierwsze godziny oczekiwania upłynęły pod znakiem pikniku, w który zamieniła się kolejka. Pamiętam jakim wydarzeniem było przywiezienie pierwszego Toi Toia, którego przywitano brawami ? Kolejka liczyła już sporą ilość ludzi i dopiero przed południem przywieziono dla oczekujących jedną przenośną toaletę, do której zrobiła się długa kolejka oczekujących.

MArian

Próbuję sobie wyobrazić tę sytuację nie tylko dlatego, że jest kuriozalna, ale też dlatego, że w prawie wszystkich relacjach przewija się wspomnienie dzikiego, sierpniowego upału, przy którym picie wody hektolitrami było niemal koniecznością, aby się nie odwodnić:

Byłem pod lotniskiem o 9 rano. Pamiętam żar lejący się z nieba w tym dniu.

MAciek

W dniu koncertu na Bemowie zjawiliśmy się chyba około 9 i w kolejce już byli inni fani! Ponad 12 godzin wcześniej w upalny sierpniowy dzień.

MArian

Jak stanęliśmy do kolejki to był okropny skwar z nieba.

Alek

Quicker than a ray of light…

Co jeszcze jest wspólnym wspomnieniem wielu osób? Bieg pod scenę. Poza opisywanymi tu historiami szczególnie pamiętam wspomnienia mojej koleżanki Karoliny, która drogę tę pokonywała… będąc w ciąży. A że były to warunki niezbyt przyjazne dla przyszłej matki, najlepiej dowiecie się ze słów Oli:

Gdy otwarto pierwsze bramki z ulicy na teren lotniska, biegłam z tłumem. Następnie posegregowani w kolejne kolejki, trzymając się z bratem kurczowo by nikt nas nie rozdzielił w pewnym momencie, pamiętam że nie czułam gruntu pod nogami. Jakby ściśnięty tłum nas podtrzymywał ? sama droga przez lotnisko pod scenę wydawała się nie mieć końca, w powietrzu unosił się kurz i wyschnięta trawa.

Aleksandra

Marian wspomina z kolei nie najlepsze rozplanowanie logistyczne przygotowanego obiektu:

To był najdziwniej zorganizowany koncert na jakim byłem. Po przebiegnięciu dość znacznej odległości pojawiły się kolejne zamknięte bramki. Znowu musieliśmy czekać; pamiętam ścisk, który tam panował w ten upalny dzień. Gdy w końcu otwarto i te bramki ludzie biegli na oślep przed siebie. Wejście do GC było dziwnie zrobione za bocznymi trybunami co nie każdy zauważył przez co część osób musiała się wracać po dobiegnięciu do barierek odgradzających GC od reszty płyty. Szczęśliwie zobaczyłem oznaczenie wejść do GC przez co udało mi się zająć miejsce przy barierce na końcu wybiegu.

Marian

Więcej wyrozumiałości zdaje się mieć Mikołaj:

Wejście na teren lotniska było dosyć chaotyczne, widać było że dawno w Polsce nie było imprezy takiej rangi. Do przejścia były hektary, oczywiście niektórzy biegli. Allegro jako główny sponsor rozdawał gadżety m.in. koncertowe frotki.

Mikołaj

Alkowi z kolei zapadły w pamięć procedury bezpieczeństwa, do jakich stosowała się wówczas ochrona na bramkach:

Pamiętam jednak że kolejka sprawnie się posuwała i koło 18:00 już minęliśmy pierwsze bramki. Od razu kazali nam wyciągnąć wszystkie butelki i odkręcić korki, bo otwarta butelka nie doleci tak daleko jak zamknięta. Po tym były jeszcze 2 bramki, z czego ostatnia była przy początku bocznych trybun (…). Po przejściu za plecami trybun było już ostateczne wejście na GC gdzie tylko sprawdzili czy mamy bilety.

Alexander

A jak z widocznością w poszczególnych sektorach? Chociaż Marian wspomina, że był zaskoczony wysokością sceny, która była znacznie wyższa niż w innych krajach, a Marta podziela jego opinię, Ola zdaje się być zadowolona:

Pod sceną doznałam pierwszego szoku. Widzę wszystko idealnie ! Od sceny dzieli mnie kilka osób. W pewnym momencie ktoś krzyknął „wszyscy krok w tył i siadamy” to było bardzo mądre posunięcie.

Aleksandra

Zastanawiacie się, czemu ludzie siadają na koncertach, kiedy muszą czekać pod sceną kilka godzin? Z różnych powodów. Po pierwsze, chodzi o oszczędzanie siły, a w takich warunkach jak na Bemowie, gdzie w dodatku czas oczekiwania utrudniał upał, w warunkach, w których nie można było się oprzeć o barierkę, siedzenie było jak lekarstwo. Po drugie, kiedy wszyscy siedzą, zwłaszcza w większej grupie, nie ma ryzyka, że ktoś ukradkiem przeciśnie się do przodu, odsuwając innych w tył. Unika się więc wtedy wielu nieprzyjemnych spin i niepotrzebnych kłótni. No i jest jeszcze jeden wzgląd. Miejsce. Dzięki temu nie ma ścisku, uniemożliwiającego normalne funkcjonowanie. A to być może pomogło Alkowi w zdobyciu dobrego miejsca:

Jakież było moje zaskoczenie ze były jeszcze miejsca pod barierka i na luzie stanąłem w prawym narożniku końca wybiegu. Moja siostra nie chciała stać pod scena i poszła pod jedna z wielkich liter M.

Alexander

Mikołaj koncert oglądał z trybuny, ale przekazał ciekawostkę na temat… sekcji VIP:

Byłem na trybunie „A’ – najbliżej sceny, obok była trybuna VIP. Trybuna VIP była trochę dalej – z czego niektórzy celebryci nie byli zadowoleni. Z ciekawostek to Agustin Egurrola próbował przedostać się z sektora VIP do sektora Golden Circle – jednakże ochrona była niezłomna i nie wpuściła go na inną strefę. Komuś udało się wypatrzeć za to Kubę Wojewódzkiego w sektorze pod sceną.

Mikołaj

Cóż… celebryci, a zwłaszcza polscy, to temat, którego nie chcę ruszać. Powiedzmy tylko, że mam o nich podobne zdanie jak o protestujących przed koncertem. Ale umieszczenie sektora VIP na trybunach to akurat rzecz dość charakterystyczna dla Madonny. Pamiętacie, co sądzi o „gościach w garniakach żrących hot dogi” i chodzących do toalety z każdym razem, kiedy śpiewa balladę? Jeśli nie, obejrzyjcie „I’m Going To Tell You a Secret” i skupcie się zwłaszcza na etapie w Las Vegas. Celebryci często zakładają, że bilet VIP na koncert Madonny gwarantuje im specjalne traktowanie. Niestety, poza poczęstunkiem i priorytetową kolejką nie mają nawet na co liczyć. Na tego typu koncertach siedzą oni na trybunach, a nie w pierwszym rzędzie. Nawet jeśli uważają, że koncert Madonny jest „porządny” (ang: „neat”, zobacz: „Truth or Dare”).

Come on up to the dance floor

Koncert to zawsze jest niesamowite wydarzenie. Nie inaczej jest i w tym przypadku, ale to, na co zwróciłem uwagę i z czym sam się identyfikuję, to pewien lokalny patriotyzm. Wszyscy cieszymy się, mogąc uczestniczyć w koncercie Madonny. Ale kiedy gwiazda jest w Polsce, odbierasz to zupełnie inaczej. Czujesz bowiem, że w pewien sposób odwiedza cię ona w twoim domu. A koncert na Bemowie miał jeszcze dodatkowo ten czynnik, że był to pierwszy raz.

Zwłaszcza dla Mariana był to szczególny dzień:

(…) jak zgasły światła a na ekranie pojawiła się charakterystyczna litera M to całe zmęczenie odeszło a pojawiła się ekscytacja: moja idolka pierwszy raz w moim kraju, w moje urodziny – to się nie dzieje! (…) Jednak to pierwsze „Hello Poland!” w 2009 zrobiło większe wrażenie ?

marian

Ciekawe, że całkiem spora grupa moich rozmówców nie jest w stanie wskazać, co najbardziej zapadło im w pamięć. Powód? Emocje.

Koncertu oczywiście w większości nie pamietam przez emocje (co nauczyło mnie że następne koncerty muszę nauczyć się na pamięć aby w pełni widzieć wszystko co się na nim działo).

Alexander

Samego koncertu prawie nie pamiętam. Był krzyk, płacz, śpiew, taniec, histeria ?gdyby nie zdjęcia i filmiki nic bym nie pamiętała.

Aleksandra

Dla mnie to było jak wniebowstąpienie. Nie wiele pamiętam, zdarłem gardło na maksa, trzy dni pisałem kartki ?– nie mogąc wydobyć z siebie nic. Nie był to pierwszy koncert ,,mojej” Madonny, ale pierwszy w Polsce. Przy końcowym ,,Give it 2 me” odleciałem, chciałem zostać tam do końca życia.

Łukasz

Podobne wspomnienia ma Maciek:

Pamiętam (…) bliskość Madonny na give it to me 5 cm. Szalony koncert. Szał fanów, zadowolona madonna. I parcie na pęcherz. Najlepszy jeśli chodzi o zabawę mój koncert, dzięki tłumowi fanów.

MAciek

Momentem, który na pewno zapadł mi w pamięć to początek koncertu z „Candy Shop” – bo właśnie w tej chwili po raz pierwszy ujrzałem Madonnę na żywo.

Mikołaj

Wiele osób wspomina też niesamowitą akcję zorganizowaną wówczas przez polski fandom pod dowodzeniem MadonnaNewEra. Jeśli było jakieś wydarzenie, które w pozytywnym świetle pokazało Polskę w kontekście tego koncertu, to właśnie to. O akcji polskich fanów mówiono wówczas na całym świecie, a sama Madonna zdawała się być tym niemało zaskoczona. I co ciekawe, obserwując podobne akcje na innych koncertach światowych gwiazd w Polsce, naprawdę bez specjalnego zachwytu i obiektywnie stwierdzam, że jesteśmy zajebistą publicznością. Inną od powściągliwych Niemców, wiecznie wkurzonych Włochów czy zachwyconych sobą bardziej niż koncertem Francuzów (z całym szacunkiem dla każdej z tych nacji).

Zaśpiewane dla niej Happy Birthday i Sto Lat zaskoczyły ją bardzo pozytywnie. Pomimo, że nie przepadam za YMLM śpiewanym na S&S, to tamtej nocy zabrzmiało magicznie❤️

MArian

Wygląda na to, że akcja z białymi sercami to coś, z czym już na zawsze Madonnie będzie się kojarzyć Polska, na co zwraca uwagę Mikołaj:

Ważnym momentem było również wyciągnięcie białych serduszek przez wszystkich fanów i zaśpiewanie sto lat Madonnie. Zapamiętaliśmy tę chwilę nie tylko jako fani ale także sama Madonna to zapamiętała – wróciła do tego momentu podczas następnego koncertu w Warszawie.

Mikołaj

No one’s gonna stop me now

Pewne wydarzenia muszą się uleżeć w pamięci, żeby ocenić jak ważne były dla naszego życia. Podobnie jest z koncertami. Ze swojego doświadczenia widzę, że często pod wpływem emocji towarzyszących samej obecności na jakimś muzycznym wydarzeniu, zaczynamy wyolbrzymiać jego recepcję. Dopiero po pewnym czasie można na chłodny umysł stwierdzić, że jest inaczej.

Dlatego ciekaw byłem, jak u moich rozmówców wygląda odbiór tamtego koncertu po upływie 14 lat. Poprosiłem ich więc, żeby i na ten temat coś wspomnieli.

Koncert wywarł na mnie fenomenalnie wrażenie, to wrażenie potęgowało również prawie 80-tysięczny tłum który razem ze mną w tym uczestniczył.

Mikołaj

Ola po latach wspomina ciekawie także powrót z koncertu, który oddaje idealnie atmosferę panującą po tym wydarzeniu wśród osób wracających z koncertu:

Wychodząc z koncertu ktoś wręczył mi specjalny egzemplarz Gazety Wyborczej z całą fotorelacja z koncertu, mam tę pamiątkę do dziś. Idziemy do metra… Praktycznie nie można było się dostać na peron, ale wszyscy uśmiechnięci, szczęśliwi chociaż mega zmęczeni. W metrze ściśnięci, spoceni gdy ktoś zaczął śpiewać , cale metro podchwycilo. To było super. Gdy wróciłam do mieszkania koleżanki gdzie się zatrzymaliśmy byłam roztrzęsiona, zapłakana i jednocześnie szczęśliwa To było najpiękniejsze przeżycie jakie mi się przytrafiło…a to był dopiero początek.

Aleksandra

Większość osób widziała wówczas Madonnę po raz pierwszy, ale dla Mariana był to kolejny z wielu koncertów. Tym bardziej byłem ciekaw, czy inaczej odbierał on to wydarzenie niż ci, którzy widzieli pierwszy raz ten koncert i pierwszy raz w ogóle Madonnę na żywo.

To był mój 3 a zarazem ostatni koncert z tej trasy; znałem go już na pamięć. Planowałem już tylko się bawić, bez zdjęć czy filmików. Jednak jak zaczęło kończyć się intro i wiadome było, że za kilka sekund Madonna pojawi się na scenie to wyciągnąłem aparat żeby jednak coś nagrać na pamiątkę. Niestety w porównaniu z dzisiejszymi telefonami to jakość tamtych nagrań pozostawia wiele do życzenia ?Byłem potem jeszcze na kilku jej koncertach ale ten ma szczególne miejsce w mojej pamięci. Chyba przez to, że był pierwszym w naszym kraju.

marian

Podczas zbierania tych wspomnień poczułem niezwykły rodzaj nostalgii zmieszanej z pewną dozą tłumionego żalu, że nie uczestniczyłem w tym wszystkim. Odnoszę bowiem wrażenie, że tamten czas był w jakiś sposób wyjątkowy. Filmiki, wspomnienia i opisywane emocje tylko częściowo rekonstruują tamte wydarzenia, bo inaczej o nich słuchać i czytać, a inaczej je przeżywać. No i właśnie… Emocje. To coś, co odróżnia na koncertach fanów od przeciętnych słuchaczy. Dla tych drugich jest to jeden z wielu eventów, na który idą, a potem wracają do domu i nie czują ekscytacji, nie wracają wspomnieniami. Dla nas jest to przeżycie, które zapamiętujemy do końca życia. Dowody na potwierdzenie macie powyżej.

Krystian

Ten tekst dedykuję Marianowi z podziękowaniami za bardzo szczegółową relację oraz dołączając najlepsze urodzinowe życzenia! 🙂